ROZDZIAŁ 1

1.5K 97 0
                                    

Oliver, półtora roku wcześniej.

Świat przestanie istnieć dla mnie, kiedy umrę. Umieram   k a ż d e g o  d n i a  od pół roku.

Umieranie nie jest ciężkie ani złe. Ono jest wybawieniem, ciemną piwnicą, podziurawionym materacem i Adamem. Śmierć nosi imię mojego ojca. Najgorszego człowieka, jakiego zna ten świat.

Śmierć to zimno i czas, kiedy mam ochotę wymiotować na samą myśl, kim jestem, kim się stałem przez niego. Tego, który przychodził i robił ze mną  z ł e  rzeczy, których robić nie powinien, bo jest moim ojcem.

Za każdym razem, gdy pojawia się w piwnicy, w której mnie więzi, obiecuje sobie, że będę walczyć, krzyczeć, wyrywać się, ale tego nie robie. Jego oczy, dłonie, ramiona, brzuch, nogi, nie pozwalają mi na to, więc cierpię i topie się w sobie, pozwalając, aby resztki mojej duszy zniknęły gdzieś wewnątrz narządów.

Ten dzień okazuje się dla mnie ostatnim, moją śmiercią, bo kiedy on robi t o ze mną, ja w ogóle nie reaguje. Nawet się nie poruszam, jestem marionetką w jego rękach, pustym człowiekiem bez duszy i tylko   m y ś l ę ,  bo tylko tyle mam. Wolę walki, ale tylko wewnętrzną.

Ostatni dzień. Obiecuję, że, kiedy nadejdzie koniec, wciąż będę milczał. Będę milczał już na zawsze.

Nie widziałem światła od tak dawna, że nie pamiętam jak ono wygląda, znam tylko pojęcie, dlatego, gdy je widzę, panikuje, trzęsę się, nic nie rozumiem. Ktoś coś do mnie mówi, ktoś inny trzyma za kostki, bo się wyrywam. Kiedy z jednego człowieka zmienił się w wielu ludzi?

Czuję gorącą dłoń na czole. Od wielu dni było mi zimno.

– Oliver – głos stara się przypomnieć mi moje imię. – Pozwól sobie pomóc.

L e c ę.

Ale gdy moja głowa bezwładnie opada na prawo i spotyka się z czymś miękkim i ciepłym, orientuję się, że nie lecę.

L e c i m y  razem.

W stronę wolności.

Ale potem jest ciemność. I umieram.

CZYNY PRZEMAWIAJĄ GŁOŚNIEJ NIŻ SŁOWAOnde histórias criam vida. Descubra agora