ROZDZIAŁ 2

7.9K 575 215
                                    

Kręciłem się niespokojnie na wąskim krześle szkolnym. Ze stresu nie mogłem usiedzieć na miejscu, trzepałem nogami jakbym miał padaczkę lub był nadpobudliwy. Wszystko to spowodowane było lękiem przez spotkaniem Gabriela. Byłem niemal pewny, że zacznie zadawać pytania, na które nie będę w stanie odpowiedzieć. Pytania dotyczące tego, co wydarzyło się wczoraj. Dlaczego się nie odzywałem, odskoczyłem, kiedy mnie dotknął i dlaczego uciekłem, kiedy pojawił się jego ojciec? Boje się konfrontacji z nim, dlatego że wciąż czuję to ciepło, które mnie ogarnęło, kiedy mnie dotknął. W żaden sposób nie mogę tego sam sobie wyjaśnić, dlaczego tak zareagowałem. Miał po prostu rozgrzaną skórę czy to moja wina, że miałem wrażenie jakby jego dotyk parzył?

Kiedy wczoraj wróciłem do domu, poinformowałem Kamila o tym, że zwyczajnie potknąłem się i spadłem ze schodów, wątpię, że uwierzył w tę bajeczkę, ale co miałem mu powiedzieć? Że boje się, kiedy ktoś obcy mnie dotyka? Sam nie wiem, czemu tylko na niego tak nie reaguje. Podejrzewam, że to dlatego, iż wiem, że dzięki niemu żyje, że to on mnie wtedy uratował i ratuje każdego dnia, i że czuje się przy nim bezpieczny. Kiedy dotyka mnie ktoś inny, czuje się zupełnie inaczej- to sprawia, że jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie obrazy, dźwięki, ból i uczucia wracają do mojej podświadomości i paraliżuje mnie strach.

Po prawej stronie usłyszałem odsuwające się krzesło. Spojrzałem za okno, chociaż nie zwracałem najmniejszej uwagi na to, co się tam dzieje.

-Cześć- Przekręciłem lekko głowę i skinąłem mu. To był błąd. Ogromny błąd. Zauważył moje rany i niemal natychmiast poczułem gorąco rozlewające się od mojego policzka aż po końce palców u stop. Było to zaledwie kilka sekund, kiedy Gabriel ujął moją twarz i przytrzymał chwile- twój policzek! To przeze mnie?- Jęknął, a ja odruchowo zmrużyłem oczy i odepchnąłem jego rękę. Automatycznie zacząłem wyobrażać sobie różne niestworzone rzeczy: muchę w kolorach tęczy, trawę w kolorach tęczy, kota w kolorach tęczy. Wszystkie te wymysły były tylko po to, aby nie widzieć twarzy mojego ojca, jego ruchów, kiedy przybliża się do mnie, kiedy kładzie się obok, kiedy... Nie musiałem tego robić. Nic prócz obezwładniającego gorąca nie poczułem.

-Przepraszam- usłyszałem. Znowu spojrzałem za okno i dopiero ciche pukanie na drewnianej ławce zwróciło moja uwagę- zostawiłeś to wczoraj.

Spojrzałem na ławkę. Faktycznie. Zapomniałem wziąć mojej mp3 i słuchawek, kiedy spadłem ze schodów. Przez chwile myślałem czy nie posłuchać sobie muzyki, ale odrzuciłem ten pomysł. To byłoby bardzo chamskie z mojej strony.

Skończyło się na tym, że do końca zajęć szkolnych podziwiałem widoki za oknem. Mój sąsiad już się do mnie nie odezwał.

*

-Gabriel!- Ledwo co wchodząc do domu, usłyszał nawoływanie ojca. Zdjął buty oraz plecak i skierował się do jego gabinetu. Stanął w drzwiach i oparł się o framugę drzwi. Spojrzał na mężczyznę za biurkiem i podniósł brwi- mam dla ciebie niespodziankę.

-Huh?- Zrobił pytający wyraz twarzy- jaką niespodziankę?- Dodał zaciekawiony. Uwielbiał niespodzianki.

-Twoje pierwsze zadanie- uśmiechnął się.

-Okay, słucham- zaczął się ekscytować.

-Przez niecały miesiąc będziesz ochroniarzem pewnego chłopaka. Pasuje ci?

-Jasne, że tak!- Niemal krzyknął podekscytowany- Dawaj szczegóły.

-Mhm.. To dość skomplikowany przypadek- podrapał się po brodzie.- Powinienem zacząć od początku. Usiądź sobie, a nie tak stoisz- upomniał syna.

Gabriel posłusznie podszedł do drewnianego krzesła pod ścianą i usiadł na nim.

-Olivera poznałeś wczoraj..-Chciał kontynuować, ale mu przerwano.

CZYNY PRZEMAWIAJĄ GŁOŚNIEJ NIŻ SŁOWAWhere stories live. Discover now