21

909 31 26
                                    

Na nią czeka jeszcze wiele sprawdzianów...

Dziś obiadu też nie zjadłam. Po woli widać było mi żebra, ale nie przejmowałam się tym. Po tym obiedzie posprzątałam całą stołówkę i udałam się do pokoju, by się spakować.

- co ty robisz? Czemu się pakujesz? -M-(max)
- masz taki burdel z tymi swoimi rzeczami, że nie chce aby i moje sie zgubiły , tak jak twoje skarpetki.
- boże, ale dramatyzujesz, to tylko skarpetki. - Max wywróciła oczami, a ja miałam serdecznie dość jego bałaganu.
Po kolejnej nie zjedzonej porcji tego okropnego jak to pani Elżbieta mówi„ pożywienia" ułożyłam się ciepło pod kołdrą i udawałam że śpię. O mały włos , a bym prawie zasnęła, skarciłam się w myślach za ten okropny prawie zrobiony czyn. (Xd)

Gdy wybiła 3:00 wyszłam z łóżka. Tak jakby. Chciałam zejść ale nadepnęłam na nie ten stopień u drabinki. ( Spałam na piętrowym łóżku na górze) i spierdoliłam się.
Z racji iż byłam drobna i tym bardziej wychudzona nie narobiłam dużego hałasu.
Otworzyłam delikatnie drzwi i rozejrzałam się po korytarzu. Nikogo na szczęście nie było, wyszłam na przedpokój i schylona szłam w kierunku wyjścia. 
Drzwi od wyjścia z psychiatryka były zamknięte i musiałam włamać się do pokoju jednego z wychowawców. Postawiłam na panią Anię , gdyż była najmilszą i miała dyżur w innym skrzydle. Jej pokój był dość blisko więc nie musiałam aż tak się starać. kluczyk leżał na szafce nocnej więc szybkim krokiem do niego podeszłam i wzięłam go do ręki. Czym prędzej  wyszłam z pokoju i skierowałam się w kierunku wyjścia. Przekręciłam klucz i drzwi się lekko uchyliły. Popchnęłam je i z piskiem się otworzyły. Wyszłam z tego miejsca i zaczęłam biec .

Szybko się zmęczyłam, ale się nie poddawałam. Wzięłam jeszcze zapas wody jakby mi zabrakło, co było jedną z lepszych decyzji podjętych w życiu. Biegłam bardzo długo tak że płuca mnie zaczęły boleć, a ja nie miałam już siły. Szłam powoli lecz nie za wolno, zaczynało być już widno, co było dla mnie ogromnym plusem. 
Byłam na jakimś rozdrożu i nie wiedziałam gdzie mogę iść. Wybrałam prawą opcje. Tu nie było już pustkowia, wręcz przeciwnie, wszędzie były drzewa ale i droga oraz chodnik, więc nie mógł być to las. Szłam i szłam, wypiłam już 3 butelki wody i musiałam mieć naturalną toaletę co nie było za przyjemne. Zza drzew wyłonił się pewien....

Budynek.

388 słów♥️🌯🥐

Rodzina monet „Dom dziecka" Where stories live. Discover now