22

905 32 6
                                    

Budynek...

Jak przyjrzałam się bliżej to zauważyłam że stoi tam dużo ludzi.  Podeszłam bliżej i zobaczyłam logo mojej szkoły. Zaczęłam biec. Tak naprawdę ledwo dawałam sprinta, bo tak mnie nogi bolały, że odmawiały mi powoli posłuszeństwa.
Wbiegłam z impetem na stołówkę i stanęłam na środku.  Rozglądałam się pośpiesznie, aż w końcu mój wzrok napotkał inny.
Moich braci.
Poczułam coś mokrego na twarzy...to była krew. Od czoła spływała mi kropla czerwonej krwi. Nie zorientowałam się nawet kiedy zostałam uwięziona w szczelnym uścisku.
- tak za tobą tęskniliśmy-S
- strasznie wcześnie jesteś-D
- uciekłam
- jak?-T
- wszystko wam opowiem w domu, teraz proszę jedźmy tam
- już dziewczynko, jedziemy - chłopcy sami zwolnili się z lekcji, nawet nie wiem jak. Wsiedliśmy wszyscy do niebieskiego Lamborghini shane i moje nogi mogły choć przez chwilę odpocząć. W drodze do domu nie mogłam zasnąć, choć bardzo tego pragnęłam. Dylan naciskał abym powiedziała mu jak się uwolniłam, ale ja milczałam.

Siedziałam w ciszy na kanapie spoglądając na każdego z braci. Vince wbijał we mnie swój lodowaty wzrok i nie wyglądał jakby cieszył się z mojego przyjazdu. Will wydawał się zamrtwiony, a święta trójca próbowała nie wykrzyczeć  jak bardzo się cieszy na mój widok.
- Hailie, miałaś wrócić dopiero za parę miesięcy -V
- uciekłam
- Malutka, nie można uciekać
- oh Will, gdybyś ty wiedział co ja tam przeżywałam, to byś już dawno uciekł
- Hailie, co ci się stało w czoło?-V
- uderzono mnie
- KTO?!-D
-GDZIE?!-T
- JAK?! -S- cała święta trójca zerwała się na równe Nogi.
- wychowawczyni w psychiatryku, bo  nie zjadłam śniadania
- zabiję, zabiję skurwiela-D - wszyscy trochę jeszcze zwyzywali panią Elżbietę, po tem już nic nie pamiętam, bo zasnęłam na kanapie. 

Obudziłam się i czułam że jest mi zimno , chwilę później gorąco. Drżącą ręką chwyciłam za telefon na półce i zobaczyłam która jest godzina . 5:30 , o tej godzinie zazwyczaj najstarsi bracia są na dole. Zadzwoniłam do will'a a potem do Vinca, ale żaden nie odebrał. Chciałam wstać ale znowu się spierdoliłam. Nie miałam siły by się podnieść , więc zaczęłam się powoli czołgać po ziemi. Gdy byłam już przy schodach to sturlałam się z nich i o dziwo nie narobiłam hałasu. Jeszcze wolniejszym tempem przeczołgałam się  do kuchni. Jak tylko najstarsi bracia mnie zauważyli natychmiast do mnie podbiegli.
- Hailie co jest?-V
- boli...
- malutka co cię boli?-W
- wszystko...
- musimy wstać-V
- na trzy ciągniemy cię do góry i ty musisz na pomóc dobrze?- nie, nie dobrze.
- raz, dwa i trzy-W- poczułam przeszywający ból po całym ciele. Pisnęłam a bracia tylko przeklnęli pod nosem.

Dali mi jakieś leki na gorączkę i zanieśli mnie do pokoju Vinc'a.

434 słów♥️🌯🥐

Rodzina monet „Dom dziecka" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz