30

543 13 6
                                    

- to Egbert Santan

Samochód odjechał, a ja stałam jak osłupiała. włosy na skórze stanęły mi dęba, a ja sama nie dowierzałam, w to co się właśnie odpierdoliło.
- o kurwa....
- słownictwo
- o kurwa Vince
- Hailie, zaraz pójdziesz do biblioteki
- a ja ciebie wsadzę do bibli
- dosyć - syknął. Ja nie rozumiem po co ta agresja, ja tylko proponuje zajrzenia do Bibli. Czy to coś złego? Ewidentnie Vincent potrzebuje spotkania z psychologiem. Złapał mnie za ręke i pociągną w kierunku samochodu.
- halo, ja mam kostkę skręconą - zatrzymał się nagle i obrócił się w moim kierunku. W jego tęczówkach mignęło lekkie przerażenie.
- potem mi powiesz, jak to się stało, możesz chodzić?- pokręciłam przecząco głową, bo kostka dawała o sobie znać, bardzo mocno. Jednym ruchem chwycił mnie na pannę młodą i ruszył w kierunku samochodu.

Gdy dotarliśmy do domu, Vincuś od razu zaprowadził mnie do jego ulubionego pomieszczenia. Posadził na skórzanym fotelu, a sam usiadł na kanapie.
- teraz wyjaśnisz mi jak to się stało
- no chyba nie
- Hailie, to nawet nie podlega dyskusji, tu chodzi o twoje zdrowie
- tak wgl, nie odebrałeś wyników badań ze szpitala na temat mojej kostki
- cholera - mruknął pod nosem.
- Vincent przeklina? Szok i niedowierzanie
- jak to się stało, że skręciłaś sobie kostkę - zignorował kompletnie moją wypowiedź, a szkoda.
- no jak mnie wyrzuciłeś ze szpitala, to upadłam na asfalt i noga mi się poślizgnęła.- Podniósł jedną brew. 
- Hailie nie kłam
- nie kłamie!
- jak kłamiesz, to rozglądasz się po pokoju, a teraz właśnie to robisz
- c-co, nie ja...- wstał i kucnął przede mną. Podniósł mój podbródek i spojrzał mi w oczy.
- Hailie, nieważne jaka byłaby prawda, ja cię za nią nie ukarze. Jesteś moją siostrą i cię kocham
- też cię kocham Vince - pociągnęłam nosem.
- no już, tylko nie rozpłacz mi się tu - zaśmiałam się. Takie chwile w życiu, to ja lubię. Niestety, tę piękną chwilę, przerwały nam otwierające się drzwi. Do biblioteki właśnie wszedł Will.
- cześć malutka, Vince...- spojrzał na mnie i zobaczył moją nogę w gipsie. - eee, co ci się stało w nogę?
- właśnie próbuje się dowiedzieć, ale nam przerwałeś
- to ja może już pójdę?
- zostań. Potem musimy omówić pewne sprawy - Will przytaknął i usiadł na fotelu obok mnie.
- malutka, powiesz nam dlaczego masz skręconą kostkę ?
- nie będziecie na mnie źli?
- nie będziemy, obiecuje - W - wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na braci.
- na samym początku szkoły...dogryzłam takim dziewczynom. Na samym początku, coś tam o mnie gadały, ale jak zobaczyły, że mnie to nie obchodzi to zaczęły dręczyć. Wylewały na mnie różne napoje np. mleko. Ostatnio poszły za mną do kantorka pana od w-f i przyłożyły mi prostownice do ciała - tu odsłoniłam moje rękawy i podciągnęłam nogawki. Na twarzach moich braci malowało się przerażenie. - potem same się poparzyły, by zrzucić na mnie winę. Jak szłam korytarzem to jedna z nich podstawiła mi nogę i się wywróciłam, dlatego mam skręconą kostkę - z moich oczu popłynęły łzy. Siedziałam tak z poparzeniami na wierzchu nie wiedząc co zrobić. Patrzyłam się w podłogę i starałam się ukryć łzy. Po chwili poczułam przyjemnie ciepło, więc spojrzałam w górę.
Will mnie przytulił.

Siemanooo rogaliki🥐
Odzyskałam lekką wenę, więc napisałam ten rozdział. Rozdziały nie będą się pojawiać regularnie, ale będe je wrzucać.  Mam nadzieję, że rozdział się podobał dozobaczenia♥️

541 słów🥐♥️🌯🌚

Rodzina monet „Dom dziecka" Where stories live. Discover now