I.2.

84 15 7
                                    

– Kochana, ja nie cuchnę, ja pachnę jak prawdziwy mężczyzna – zauważył Dan, naprężając muskuły. Mila zrobiła na ten widok maślane oczy, a ja miałam ochotę przyłożyć jej coś do czoła. Najlepiej kompres na gorączkę.

Zauważyłam kątem oka, że nasz Rob zmieszał się na ten ewidentny pokaz maczyzmu ze strony Daniela, więc podeszłam, żeby go pocieszyć.

– Ja uważam, że jesteś super – szepnęłam mu do ucha, kładąc dłoń na jego ramieniu. A co! Niech wie. – Facet nie powinien składać się tylko z mięśni. Mózg jest ważniejszy – dodałam już głośniej.

– No, ty wiesz, jak zdołować faceta, Iwcia – westchnął, patrząc tęsknię za... Mileną? Że co???

– Jak to? To miał być... komplement. – Rozłożyłam ręce w geście bezradności.

– Zabrzmiało, jakbyś w zawoalowany sposób mi powiedziała, że może i nie wyglądam najlepiej, ale jestem mądry.

Zdębiałam. Wcale tak nie powiedziałam!

– Nie! Powiedziałam, że jesteś i mądry, i dobrze wyglądasz. Nie musisz mieć dwóch metrów, żeby podobać się dziewczynom – dodałam, prawie się pogrążając.

– No pięknie – parsknął. – W dodatku mi przypominasz, że jestem za niski.

Nie miałam już siły mu tłumaczyć, że jest idealny. Metr siedemdziesiąt osiem to nie niski! Robert mnie nie słuchał. Gapił się za to na moją najlepszą przyjaciółkę, a nie na mnie, choć to dla niego wystroiłam się dziś jak stróż w Boże Ciało.

Nie wierzę... – Westchnęłam smutno i odsunęłam się od niego.

Milena oczywiście nic nie zauważyła, bo była zajęta wlepianiem ślepi w Daniela. Paranoja! Brakowałoby jeszcze tylko, żeby Dan zabujał się we mnie i mielibyśmy pełny czworokąt miłosny. Normalnie, pierwiastek kwadratowy z głupoty! W tym momencie zorientowałam się, że Daniel patrzy... na mnie. Nie tak jak zwykle. Bez kpiny, ale... z tęsknotą i czułością? O nie! Tylko nie to! Cofam, pluję i odpukam w niemalowane drewno, promisss!!!

Po chwili krępującą sytuację przerwał głos dyrektora, który wydzierał się do mikrofonu, jakby nikt mu nie powiedział, że to urządzenie nagłaśniające i wystarczy mówić normalnie.

– Moi drodzy, zajmijcie miejsca, proszę! Zaraz zaczynamy!

– Okej, klapiemy – uznałam i wcisnęłam się na miejsce między Mileną i Robertem. Przyjaciółka spojrzała na mnie wdzięcznie, bo dzięki temu siedziała teraz obok Daniela.

– Daniel, przesiądź się pod okno – poprosiła po chwili dziewczyna z rzędu za nami. – Nic nie widzę zza ciebie.

Dan bez focha wstał i przesiadł się. Wiedział, że jest wysoki i może zasłaniać innym. Ale zmienił miejsce tak, że teraz siedział za Robertem. Rob wtedy podniósł się i bez słowa przesiadł za Milenę. Nie wypadało już robić zamieszania, więc zostałam tam, gdzie siedziałam: między dryblasem a przyjaciółką, która teraz oddzielała mnie od Roberta. Mila też nie była zachwycona, bo ja oddzielałam ją od Daniela. Jak ci chłopcy nic nie rozumieją!

Obie byłyśmy żałosne. Podobali nam się nasi kumple, z którymi znałyśmy się od dzieciaka. W dodatku wyglądało na to, że zupełnie bez wzajemności. Dan miał w nosie umizgi Mileny i traktował ją jak zawsze – czyli jak dobrą kumpelkę. Robert uważał, że robię sobie z niego żarty i celowo go dołuję. Za to od niedawna chyba wzdychał skrycie do Mili, choć zauważyłam to dopiero dziś. Gdyby się okazało, że Dan ma coś do mnie, nasza „przyjaźń na zawsze" poszłaby się... Nie będę brzydko się wyrażała. Wiecie, gdzie by poszła i co zrobiła.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Where stories live. Discover now