III.7.

77 16 5
                                    

Milena spojrzała na mnie zaskoczona. Nie spodziewała się chyba, że ja naprawdę nie chcę z nikim się spotykać.

– Naprawdę nie chcesz się zakochać?

– Nie. Z tego są same problemy.

– Nie przesadzaj, Iwi, to cudowne uczucie.

– Ale i problematyczne.

– Okej, trochę komplikuje życie, ale i tak warto.

– Wiesz co? Cieszę się, że jesteście szczęśliwi, ale mnie w to nie mieszaj. – Puściłam do niej oko. – Jesteś z Robertem, w porządku. Życzę wam szczęścia. Ale ja i Dan nigdy nie będziemy parą. A jeśli będę miała chłopaka, na pewno nie będzie to w klasie maturalnej. Naprawdę chcę się dostać na medycynę. Żaden facet mi w tym nie przeszkodzi.

– Okej. Wiesz, że trzymam za ciebie kciuki. – Mila mnie uścisnęła.

– Ja za ciebie też.

*

Wróciłam do domu pewna, że żaden facet nie sprawi, żebym miała takie dylematy jak moja przyjaciółka. Jak można w ogóle rozważać rezygnację ze swoich marzeń dla chłopaka? I to w naszym wieku, kiedy jeszcze nie wiadomo, czy to związek na całe życie? Nie. Ja tego nie zrobię!

*

6 września

We wtorek po lekcjach znowu miałam trening. I tym razem nasza wuefistka chciała realizować reżim ogólnorozwojowy, zupełnie nie to, czego mi było trzeba.

– Pani trenerko, jeśli można, chciałabym potrenować zrywy. Strasznie mi przyspieszenie siadło przez wakacje – zaproponowałam.

– Myślisz, że jesteś na to gotowa, Iwetko? – spytała, sceptycznie kręcąc głową.

– Ja muszę wrócić do formy. Jestem za wolna.

– Ale nie wiadomo, czy twoje ścięgna to wytrzymają. Urosłaś trochę przez lato.

Ja urosłam? Zorientowałam się, że nie mierzyłam się od dawna. To w ogóle możliwe w moim wieku?

– Zaryzykuję – odparłam na pewniaka.

– Skoro jesteś taka pewna, to proszę.

Byłam pewna. A nie powinnam być. Choć wiedziałam, co robić, ten trening umordował mnie tak, że po godzinie nie byłam w stanie prosto stać.

O matko! Ale ja jestem słaba! – zorientowałam się z rozpaczą. To naprawdę koniec...

Wróciłam do domu i wzięłam gorącą kąpiel, żeby rozluźnić mięśnie. Byłam pewna, że nazajutrz będę miała kosmiczne zakwasy i chciałam choć trochę złagodzić ich skutki.

Ponieważ dziś mama wróciła z pracy o normalnej porze, to ona gotowała obiad. Kiedy zobaczyła, że wychodzę z łazienki w ręczniku, zdziwiła się jednak.

– Wszystko w porządku, córeczko? Coś cię boli?

– Nie, mami – skłamałam. – Po prostu miałam ciężki trening i spociłam się strasznie.

– Nie sądzisz, że powinnaś sobie odpuścić to bieganie i skupić się na nauce? – spytała.

– Właśnie się nad tym zastanawiałam – przyznałam – ale chcę spróbować jeszcze raz, czy jestem w stanie osiągnąć coś w biegach.

– Dobrze, ale uważaj na siebie.

– To tylko sport, mamo. Co złego może się stać? – zbagatelizowałam.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Where stories live. Discover now