Rozdział IV - Zauroczenie

72 16 10
                                    

Po lekcjach zdecydowałam, że jednak nie pójdę dziś na trening. Nie miałam ani stroju, ani sił na bieganie w kółko. Kto to widział, żeby zmieniać dni w ostatniej chwili? Wychodząc ze szkoły, natknęłam się na Daniela. Stał przed budynkiem, trzymając się za ręce z jakąś dziewczyną. Nie mogłam jej się przyjrzeć dokładnie, bo zmyłam się stamtąd jak najszybciej, ale wydawało mi się, że chodzi do naszej szkoły.

Zanim doszłam do domu, przypomniałam sobie. Arwena z kółka matematycznego Roberta! Była z kolegą na urodzinach Roba w czerwcu! I ona... spotyka się z największym głąbem, jakiego zna matematyka?

Nic już z tego nie rozumiałam. Ale nie miałam sił na zastanawianie się nad takimi rzeczami. Wyglądała na zafascynowaną Danielem. Zresztą, trudno nie być. Mój przyjaciel był wysoki, przystojny i wysportowany. Ale o czym oni będą rozmawiać?

*

13 września

Kolejny wtorek – tym razem bez treningu na końcu. Pierwszy raz pożałowałam, że nie poszłam jednak wczoraj. Na korytarzu podsłyszałam plotki o nowym trenerze lekkoatletów, który miał przyjść w zastępstwie za panią Narutowską. Ciekawość mnie zżerała. Nie mogłam doczekać się piątku.

Znowu zobaczyłam na korytarzu szkolnym Daniela za rękę z Arweną. Teraz już byłam pewna, że to ona. Na mój widok Dan się rozpromienił, a ona spuściła wzrok, jakby miała czego się wstydzić. A przecież nie miała. Usidliła jednego z najfajniejszych chłopaków w naszej szkole.

Podeszłam, żeby się przywitać.

– Cześć. – Wyciągnęłam rękę do dziewczyny. – Moje gratulacje.

– Czemu? – zdziwiła się.

– Fajnego chłopaka ci gratuluję – odparłam ze śmiechem. – Dan jest super.

– Dzięki, Iwi. – Daniel wyszczerzył się w uśmiechu, a potem objął Arwenę gestem posiadacza.

Dobra, zrozumiałam, nie zabiorę ci jej przecież.

– Miłego dnia, kochani. Lecę na kolejną rzeźnię – zaśmiałam się i pobiegłam w stronę sali fizycznej.

Fizyki akurat nie znosiłam, a to niedobrze, bo była potrzebna. W dodatku nauczyciel był nie z tej ziemi. Normalnie, urwał się kosmitom.

– Marczak, czym druga prędkość kosmiczna różni się od pierwszej? – usłyszałam pytanie na przywitanie, bo niestety, spóźniłam się o pięć sekund i weszłam do klasy za panem Wojciszko.

A nie mówiłam? Kosmitom się urwał.

– Druga prędkość kosmiczna jest dwa razy większa od pierwszej prędkości kosmicznej dla danego ciała i zależy od jego masy – wyrecytowałam, bo akurat wczoraj czytałam ten temat w ramach pokuty za opuszczenie treningu.

– I dobrze. To teraz powiedz mi, czemu się spóźniłaś na lekcję?

– Panie profesorze, weszłam tuż za panem...

– Masz szczęście, że mam dziś dobry humor – odparł fizyk. – Siadaj i uważaj na lekcji – dodał złośliwie.

Przypomniałam sobie, że on i pani od biologii byli małżeństwem i wszystko stało się jasne. Skupiłam się maksymalnie, żeby nie zbłaźnić się jak na biologii. Tym bardziej, że ta sytuacja znowu przypomniała mi o tajemniczym nieznajomym, z którym zderzyłam się pod sekretariatem. Nie! Nie mogę teraz o nim myśleć!

– Coś mówiłaś, Marczak?

Ups.

– Nie, panie profesorze.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin