II.5.

84 16 9
                                    

– Co masz na myśli? – Pierwszy zreflektował się Daniel.

– Od dawna myślę o tym, żeby wyjechać na wakacjach do pracy za granicę – odparłam. – Potrzebuję kasy. Wiem, że rodzice nie mają za dużo, więc nie będę ciągnąć od nich. W końcu jestem już dorosłą córką – wyjaśniłam.

– Twój starszy brat też jest dorosły, a jakoś dupy nie ruszy do roboty – zauważył Robert, który organicznie nie znosił Igora. Podobno starli się o coś jako dzieciaki i mój braciszek dokuczył Robowi. Ten nie chciał się przyznać, co tak naprawdę się stało, ale od tamtej pory go nie lubił.

– Niby racja, ale czy ja muszę być jak Igor?

– Boże broń! – zaprzeczył Rob.

– No właśnie. Jeśli uda mi się to, co planuję, nie spędzimy razem całych wakacji. Wyjeżdżam dziesiątego lipca i wrócę dwudziestego ósmego sierpnia, tuż przed urodzinami Mili.

– Ale... jak to? – Oczy mojej przyjaciółki rozszerzyły się z zdumieniu. – Nie będzie cię przez CAŁE wakacje?

– No nie. Przez prawie całe.

– A ja nawet nie mogę pojechać z tobą – westchnęła.

– Przykro mi, Mili. Pytałam nawet, ale powiedzieli, że musisz być pełnoletnia.

– To co będziesz robiła?

– Nic przyjemnego. Robota w szklarni przy pomidorach i papryce. Podobno straszna rzeźnia, ale... wiecie. Ja chcę spróbować samodzielności, zanim wyniosę się stąd na dobre.

– Że co? – Tym razem zareagował Daniel. – Jak to „na dobre"?

– Przecież za rok wyjeżdżamy na studia, tak?

– Tak, ale chyba będziemy przyjeżdżali na weekendy?

– Pewnie nie na każdy – zauważyłam. – Możemy się mijać.

– Hej! – Rob zastopował te moje dywagacje. – Niezależnie od tego, gdzie pójdziemy na studia, musimy utrzymać kontakt.

– Prawda – potwierdził Daniel.

– Jasne – dodała Mila.

– Okej. Może przesadzam. – Przewróciłam oczami, na co moi przyjaciele się uśmiechnęli. – Ale te wakacje nie będą już takie jak dotąd.

– No trudno, Iwi – odezwał się Robert. – Skorzystamy z twojej obecności, ile się da, a potem będziemy we trójkę.

– Niekoniecznie. Ja też muszę wam coś powiedzieć. – Dan podrapał się po krótko ostrzyżonej głowie.

– Co? – Milena uniosła oczy na niego.

– Pod koniec lipca wyjeżdżam do Stanów na obóz koszykarski. I też wrócę pod koniec sierpnia.

No, to była prawdziwa bomba. Ja jechałam tylko do Holandii. A on za ocean. Wszyscy wiedzieliśmy, że NBA to największe marzenie Daniela. Poza tym jego rodziców było stać na takie przedsięwzięcia. Ja mogłabym sobie co najwyżej pomarzyć o wyjeździe na zagraniczny obóz zamiast do pracy.

– Okej. Moje gratulacje – odezwałam się pierwsza.

– Dzięki. Nie mówiłem wam, bo do końca nie byłem pewien, czy mnie przyjmą.

– A przyjęli, bo?

– Widzieli moją grę na nagraniu.

– Tym bardziej gratuluję.

– Ja też – dodała Milena, ale bez przekonania.

– No, trudno byłoby nam to przebić, brachu – zażartował sobie Robert, podając mu rękę. – To dla ciebie wielka szansa.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz