III.4.

82 18 1
                                    

Rzeczywiście u Dana byli wszyscy. Rob i Mila w ogóle się już nie krępowali. Ona siedziała mu na kolanach, a on gładził ją po udzie. Danielowi zdawało się to wcale nie przeszkadzać, ale ja poczułam pewien dysonans. Aż się zatrzymałam przy wejściu do jego pokoju.

– O, Iwi, jak dobrze, że już jesteś! – ucieszyła się Mila, która jednak wcale nie zlazła z kolan Roba.

– Czekaliśmy na ciebie – dodał Roberto.

– No hej, też się cieszę, że dotarłam. Musiałam się spakować na jutro i sprawdzić, czy zmieszczę się w mój strój do biegania – zażartowałam, chcąc rozładować atmosferę, która zrobiła się gęsta, kiedy trzy pary oczu wpatrywały się we mnie z lekkim wyrzutem.

– Też masz jutro trening? – Daniel skupił się na mniej drażliwej części mojej wypowiedzi.

– Tak. Zaraz po siódmej lekcji.

– O, to tak jak ja.

– To co? Gramy? – spytałam, zmieniając temat na neutralny.

– A pewnie! – zgodzili się wszyscy.

Usiedliśmy do Xboxa. Najpierw zagraliśmy partyjkę kręgli, potem tenisa po dwie osoby, w końcu zdecydowaliśmy się na wyścigówki.

Dan przegrał i stwierdził, że w kosza nie mielibyśmy z nim szans.

Pewnie nie. A na pewno w realu.

– A nie opowiadałeś jeszcze, jak było w Stanach – wyrzuciłam mu, kontynuując temat sportu.

– Dziewczyno – zaśmiał się Dan – takiego wycisku w życiu nie dostałem. Myślałem, że jestem wysportowany i mam niezłą kondycję, ale tam mi pokazali, że nie doskakuję im do kolan.

– Mówi się „nie dorastać do pięt" – poprawiła go Milena.

Polonistka się znalazła.

– Ale ja mówię o skakaniu – upierał się Dan. – Jestem za słaby do NBA – westchnął.

– Daj spokój. – Podeszłam od razu, żeby go pocieszyć i położyłam dłoń na jego ramieniu. – Jesteś naprawdę dobry. I widać, że zmężniałeś przez te wakacje.

Dan spojrzał na mnie z góry.

– Jak to niby stwierdziłaś?

– No... masz więcej mięśni?

– Lustrujesz moją sylwetkę? – Poruszył zabawnie brwiami, a Rob i Mila się zaczęli śmiać.

– Nie! – zaprotestowałam gwałtownie. – Ale widzę, że się zmieniłeś przez wakacje.

– Ty też się zmieniłaś, Iw – odparł wtedy. – Ale jak ci to powiem, dostanę co najwyżej po gębie.

– Mów! – zażądałam. Wiedziałam, że przytyłam i straciłam mięśnie na nogach. Nie było mi to straszne. Aż tak...

– Hmmm... masz większe to i owo.

– Co niby?

– Noooo... – Z zakłopotaniem podrapał się po głowie. – To, co najważniejsze w kobiecie.

– Co niby?

– Tyłek i piersi.

Dan był już czerwony jak burak. Ja właśnie osiągnęłam ten sam kolor na twarzy. Ja pieprzę! Przyjaciel gapi się na mój tyłek i biust! I uznał, że urosły!

– No dobra, mogłeś tego nie mówić! – uznałam szybko.

– To ty zaczęłaś temat – prychnął.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Where stories live. Discover now