III.5.

63 17 2
                                    

– Nie wydaje ci się, że zrobiło się jakoś dziwnie? – spytał mnie Daniel, nakładając nam po porcji zapiekanki, która rzeczywiście pachniała kusząco.

– Nie wiem, o co pytasz – musiałam przyznać, zainteresowana już tylko jedzeniem.

– Mówię o tym rozłamie.

– Rozłamie?

– No, że podzieliliśmy się na pół. Robert i Milena spędzają razem więcej czasu, nie potrzebują już nas do szczęścia.

– Nadal jesteśmy przyjaciółmi – zauważyłam. – Sam mi obiecałeś, że to nic nie zmieni w naszej paczce.

– Bo taką miałem nadzieję.

– Jedz, bo wystygnie – zarządziłam, zmieniając temat. Zapiekanka pachniała zbyt ładnie, żeby pozwolić jej stracić aromat.

– Dobrze. Smacznego, Iwi.

– Smacznego, Dan.

Zapiekanka mamy Daniela smakowała jeszcze lepiej niż pachniała. Naprawdę mistrzostwo świata. Zanotowałam w pamięci, żeby poprosić ją o przepis. Dan, choć miał większą porcję, zjadł pierwszy i patrzył na mnie wyczekująco. Kiedy skończyłam, odwzajemniłam to spojrzenie.

– Czemu masz taką minę? – spytał.

– A ty lubisz, jak ktoś się na ciebie gapi, kiedy jesz?

– Wszystko mi jedno.

– Dobre było. Muszę spytać twoją mamę o przepis. – Znowu zmieniłam temat.

– Rodzice wrócą dziś późno.

– No trudno. Spytam innym razem. – Wzruszyłam ramionami.

– Iwi?

– Tak?

– Masz ochotę w coś jeszcze zagrać?

– A jakie masz propozycje?

– Nie wiem... GTA? FIFA?

– Może być piłka. Ale zaklepuję Inter Mediolan!

Dan zachichotał.

– Ty to masz gust. Możesz pożegnać się z mistrzostwem.

– A kto tak mówi?

– Ja. Biorę Manchester City.

Tym razem ja się zaśmiałam.

– Życzę powodzenia, leszczu.

Dan spojrzał na mnie groźnie, ale po chwili też się roześmiał.

– Niech wygra lepszy.

Trzy godziny i wiele meczów później wygrałam Ligę Mistrzów, a Dan pomstował na czym świat stoi na patałachów z Anglii. Przynajmniej z tego miałam jako-taką satysfakcję. Daniel jednak odłożył pada i przerwał mój taniec radości, obejmując mnie w talii.

– Co robisz? – zdziwiłam się.

– Iwi, skoro Robert spotyka się z Mileną, co ty na to, żeby spróbować ze mną? – spytał, a ja utkwiłam zszokowane spojrzenie w jego oczach.

– Oszalałeś? – wydusiłam z siebie w końcu, odsuwając się.

– Nie. Zobacz sama – kontynuował nie zrażony moją reakcją – w ten sposób rzeczywiście bylibyśmy nadal we czworo, tylko w dwóch parach.

– Nie chcę być twoją dziewczyną, Dan – zaprotestowałam. – Nie kocham cię. – Zaraz się zreflektowałam. – To znaczy kocham, ale jak przyjaciela, kumpla, brata... – Spojrzałam na niego znowu. Wyraz jego twarzy ewoluował w kierunku zawodu.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora