IV.6.

48 14 3
                                    

Odwróciłam wzrok, kierując go na Daniela, który miał nieodgadnioną minę.

– Kończymy tę zabawę – zarządziłam. – Więcej z niej szkody niż pożytku.

– Iwi... – To był Dan. – Naprawdę uważasz, że zmieniam dziewczyny jak rękawiczki?

– A nie? Sam przyznaj, ile ich było od września.

– Ale pytasz o te, z którymi chodziłem, czy też te, którym chodziło tylko o seks z wielkoludem?

Jego szczery i przejęty wyraz twarz zbił mnie z tropu. To dziewczyny wykorzystują też jego?

– No, o te, które rozkochujesz i porzucasz.

– Wcale tego nie robię. No, poza Arweną, bo ona nawet nie pozwoliła mi się dotknąć. Ilona mnie przeleciała i zostawiła. Podobnie dwie jej koleżanki – szepnął.

Tego się nie spodziewałam.

– I czujesz się poszkodowany?

– No nie – Dan podrapał się po głowie i zachichotał – fajnie jest uprawiać seks. Ale niekoniecznie ciągle z kimś innym – dodał z rozbrajającą szczerością. – A ty?

– Co „ja"?

– Robiłaś to już?

– Wychodzi na to, że z naszej czwórki tylko ja nie. Ale mi się nie spieszy. Czekam na tego jedynego.

– No to obyś nie czekała za długo – życzył mi, a potem wstał i poszedł do stołu nalać sobie soku. Zrobiłam to samo.

– Też mam taką nadzieję – dodałam cicho, a potem upiłam łyk kwaśnego napoju.

Nie czekałam długo na jego reakcję.

– Iwi?

– Tak?

– Naprawdę jesteś zakochana?

– Tak myślę.

– Ale w kim?

– Nie mogę powiedzieć, bo i tak nie mam u niego szans.

– To niemożliwe, żeby ktoś nie chciał ciebie – prychnął Dan.

– Możliwe – westchnęłam. – Ale nie mówmy już o tym, okej?

– Czemu?

– Bo nie chcę się dołować. Wystarczy, że Mila płakała.

– Spodziewałaś się tego po nich? – Dan nagle zmienił temat.

– To chyba ich sprawa?

– No tak, ale... nie wydaje ci się to dziwne, że oni...?

– Nie. Znają się całe życie, są parą od trzech miesięcy. Ale nadal uważam, że to ich prywatna sprawa, a Rob nie miał prawa mówić o tym głośno bez zgody Mili.

Dan podrapał się po głowie.

– No niby racja. Dziewczyny są przewrażliwione na tym punkcie.

– A jak było z Arweną?

– No... fajnie było na początku. Chodziliśmy za ręce, pomogła mi z majzy... Wszystko spoko, dopóki nie chciałem jej pocałować. Zachowała się jak dzikuska. A jak położyłem dłoń na jej udzie, dostałem po twarzy.

– Yhm.

– Co?

– No, dziwne, ale miała prawo stawiać granice.

– Ale po co z kimś chodzić, jak nie można się nawet dotknąć?

Nie miałam na to odpowiedzi.

– Widocznie każde z was oczekiwało od tej znajomości czegoś innego i nie byliście sobie pisani.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt