II.2

84 15 5
                                    

Igor miał rację. Kiedy tylko odcedził ziemniaki, a ja wyciągnęłam z piekarnika rybę po grecku, w domu pojawił się Mateusz. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na pewno wyczuł żarcie.

– Cześć, siostra. Co na obiad? – spytał od progu młody.

– Co siostra? A bracie, to nie łaska? – obruszył się Igor, który właśnie nakładał sobie ziemniaki. – Sam obierałem!

– Dobrze, że mnie w domu nie było – parsknął Mateusz. – Nasza sis jest dyktatorką.

– No w sumie patrząc na to, że ten dryblas je jej z ręki... – zachichotał Igor. – To ma niezłą moc odziaływania.

Od razu widziałam, że chodziło im o Daniela.

– To mój przyjaciel! – zaprotestowałam. – I wcale nie je mi z ręki. Za to wy zjecie wszystko, co tylko się do tego nadaje w domu – wygarnęłam im. – A gotować wam się nie chce!

– Wypraszam sobie! Obrałem ziemniaki – zauważył Igor. – A Dan na ciebie leci. Zjadłby wszystko. I nie tylko z twojej ręki, siostrzyczko – dodał z kpiną. – Z innych części ciała jeszcze chętniej.

Mateusz zrobił się czerwony na twarzy. No tak. On miał dopiero szesnaście lat. Mi też niewiele brakowało, ale raczej, żeby wybuchnąć. Wyobrażenie Daniela zjadającego cokolwiek z mojego ciała zadziałało na mnie inaczej niż by sobie wyobrażał ten idiota, Igor. Zrobiło mi się niedobrze.

– Uspokój się, seksisto, bo powiem tacie! – Wyciągnęłam swoją najcięższą broń. Nasz tata był nieprzejednany w tej kwestii. Bracia nie mieli prawa mi dokuczać ani mnie zawstydzać z powodu tego, że byłam jedyną dziewczyną.

– Kapuś! – prychnął Igor, ale przynajmniej się uspokoił. Perspektywa rozmowy dyscyplinującej z ojcem ciągle jeszcze na niego działała.

Kiedy zjedliśmy obiad w nienaturalnej ciszy, chłopcy ewakuowali się do swojego pokoju. Po ich ściszonych głosach i głośniejszych śmiechach wyczaiłam, że nabijali się ze mnie. Już niedługo... Bo jednej rzeczy byłam absolutnie pewna. Niezależnie od tego, gdzie pójdę na studia i co będę robić dalej, już za rok wyniosę się z tego naszego prowincjonalnego miasteczka na dobre.

*

Rodzice wrócili z pracy trochę później. Zjedli obiad razem, a potem chcieli odpocząć. Tata położył się na kanapie przed telewizorem i niedługo tam zasnął. Mama poszła z książką do sypialni. Zawsze dziwiło mnie, że nie spędzają ze sobą zbyt wiele czasu, a i tak wyglądają na szczęśliwych. I to ponad dwadzieścia lat po ślubie! Ja uważałam, że idealnym partnerem życiowym może być tylko osoba, który lubi to samo, co ja. Nie związałabym się z facetem, który po pracy lubi spać przed telewizorem. Chociaż... przecież mój tata jest super. Tak po prostu.

Poszłam do swojego pokoju, żeby nie słuchać chrapania.

Głośne rozmowy w pokoju moich braci zastąpiły pokrzykiwania od czasu do czasu w stylu „Dawaj!", „Mój" albo „Bierz go", po czym wnioskowałam, że zaczęli grać w jakieś RTS*. Dzieciaki. I pomyśleć, że Igor jest ode mnie starszy, a Mati tylko o dwa lata młodszy.

Położyłam się na moim wąskim łóżku i spojrzałam na sufit, żeby nie czuć się źle na takiej małej przestrzeni. Choć byłam wdzięczna tacie, że tak wygospodarował przestrzeń, żebym mogła mieć własny pokój, w duszy zazdrościłam Danowi, że ma takie wielkie pomieszczenie tylko dla siebie. Życie nie jest sprawiedliwe. No cóż, żadne z moich przyjaciół nie miało tyle rodzeństwa, co ja, ale ja przynajmniej spałam sama, a Milena dzieliła pokój z młodszą siostrą, na którą ciągle się skarżyła.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Where stories live. Discover now