Rozdział II •

22 0 0
                                    

Impreza zakończyła się sukcesem. Zamówiłam sobie na następny dzień książkę z ćwiczeniami, której tytuł napisał mi na kartce doktor Jaśkiewicz. Kiedy za kilka dni przyszła, natychmiast zabrałam się za rozwiązywanie zadań. W głowie rodziło mi się coraz więcej pytań. I tak właśnie do piątku byłam kompletnie pochłonięta nauką. I nawet nie wiem kiedy, jak i dlaczego, w momencie, w którym do sali wszedł Doktor Jaśkiewicz, poczułam, że motyle w moim brzuchu się ożywiły. Cały czas pamiętałam o książkach, o które miałam się zapytać.
Jak zwykle podczas zajęć rozwiązywaliśmy zadania po kolei. Tamtego dnia były to czasy przeszłe, a ja przez cały czas miałam wrażenie, że Pan Doktor nie może się powstrzymać od zerkania na mnie. Nasz wzrok często się spotykał, a on co chwilę gubił wątek, jak się na niego "zalotnie" spojrzałam. Robiłam to poniekąd mimowolnie. Nie starałam się zwrócić na siebie jego uwagi, ale po jakimś czasie, zaczęło mi się to wynikać spod kontroli.
Była moja kolej. Miałam przeczytać przykład. Serce zaczęło mi mocniej bić, bo bałam się, że kiedy zrobię błąd, to go zawiodę.
– Mam nadzieję, że każdy z was zrobił to tak idealnie jak Pani Klara. – Odetchnęłam z ulgą, ale czułam, że zrobiłam się cała czerwona. Bogu dzięki, że miałam wtedy makijaż, a podkład z pewnością zakrył moją oznakę zawstydzenia.
Zajęcia się skończyły. Wzięłam więc głęboki oddech, aby podejść do Regulaminowego. W głębi duszy miałam ogromną nadzieję, że nasza rozmowa rozciągnie się na 20 minut, tak jak ostatnio.
– Ja mam do Pana jeszcze pytanie. – Przeglądając i segregując jakieś papiery, spojrzał na mnie. Natychmiastowo je położył, jakby chciał sto procent swojej uwagi poświęcić mi.
– Tak?
– Bo ja miałam... Chyba dzisiaj... Przyjść po te książki, to znaczy... – Powiedziałam lekko się jąkając i motając. Bałam się, że wyczuł o co chodzi.
– Aa, tak. Ja Panią bardzo przepraszam, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy. Prosze do mnie napisać na Teamsie, bo muszę temu trochę czasu poświęcić. – Widać było, że zrobiło mu się głupio, ale na pewno miał dużo pracy, tym bardziej, że w zeszłym tygodniu wyznał mi, iż był koordynatorem na francuskim po maturze.
– Dobrze, w takim razie napiszę. Dziękuję, do widzenia!
– Proszę bardzo, do widzenia! – Powiedział cholernie się czerwieniąc, obdarzając mnie szczerym, ale bardzo niezręcznym uśmiechem.
Wyszłam z sali obsesyjnie oglądając się za siebie, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie szedł za mną. To moje oglądanie się, wzięło się z stąd, że po chyba pierwszych zajęciach szedł tuż za mną, a po drugich wręcz wyszedł przede mną. Spotkaliśmy się wtedy wzrokiem przed wejściem głównym na wydział, jak palił papierosa. Wtedy chyba mnie jeszcze nie kojarzył.
Kiedy wracałam do domu, uzmysłowiłam sobie, że koleś mnie chyba zahipnotyzował. Przypomniałam sobie, że przed chwilą, podczas trwania zajęć nasz wzrok się spotkał. Nie przerywaliśmy tego długo, dopóki on nie skwitował tego delikatnym, tajemniczym uśmiechem. Miałam wrażenie, że zwariowałam. Zaczęłam sprawdzać jego media społecznościowe, na których, jak się okazało nie był zbyt aktywny. Wywnioskowałam, że mógł mieć trzydzieści trzy lata, czyli był trzynaście lat starszy ode mnie. Doszłam do wniosku, że on mnie pociąga. Nie wiem co do tego się przyczyniło, ale nie potrzebowałam dużo czasu, żeby stwierdzić, że w sumie, to on nie jest dziwny. Zasadniczo byłam równie dziwna jak on. Zawsze byłam świrem na punkcie dokładności i lubiłam pułapki w gramatyce tak jak on.

* * *

No tak.. Jak ja mogłam zapomnieć, że miałam do niego napisać?! Cóż, byłam chyba jednak zbyt oszołomiona, żeby zapamiętać taki szczegół. W weekend nawiedzały mnie ciągłe myśli, że nie powinnam tak na niego patrzeć. On był moim wykładowcą, a ja studentką jedną z wielu, w sumie niczym nadzwyczajnym nie wyróżniającą się z tłumu. Być może to, że zaczęłam na Michała patrzeć jak na mężczyznę wynikało z tego, że mój ledwo zakończony związek był nieudany. Nie układało nam się wówczas od około pół roku. Nie znam się jakoś wybitnie na psychologii, ale może właśnie to było powodem.
Z trudem powstrzymałam się, żeby nie pisać do Doktorka w weekend. Udało się. Zebrałam się na odwagę, żeby wysłać mu "przypominajkę" o książkach późnym popołudniem w poniedziałek. Tak jak na pierwszą wiadomość, nie odpowiedział mi od razu. Nawet nie wyświetlił chatu. Oczywiście byłam tym faktem zirytowana.
W oczekiwaniu aż Jego Wysoka Mość, Szanowny Doktor Jaśkiewicz, postanowi odczytać wiadomość, trochę odpuściłam, bo była to kolejna sprzeczna sytuacja. Sprzeczny sygnał. Plotkując sobie w drodze do Biedronki z Wiktorem i z Marysią, dowiedziałam się, że Michał jest gejem. Czar prysł. Podobno widziano go z jakimś mężczyznom. Bogu dzięki nie była to potwierdzona informacja. Przez następne kilka dni nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Ale myślałam sobie... Może to nawet lepiej. Gdyby (zgodnie z moimi wewnętrznymi marzeniami) do czegoś doszło, moglibyśmy mieć obydwoje problemy. Szczerze mówiąc, ucieszyłam się po kilku dniach z tego; liczyłam na to, że przez tą informację, zacznę o nim stopniowo zapominać.
Ku mojemu zdziwieniu, podczas nauki do kolokwium, które mieliśmy mieć nazajutrz właśnie u Michała, napisał do mnie. Byłam w ciężkim szoku, bo od rana zaczęłam już snuć scenariusze, co zrobić w sytuacji, w której by nie odpisał. Myślałam, żeby pójść i się po prostu zapytać, ale w moim mniemaniu byłoby to bardzo niezręczne. A tu nagle wiadomość od niego. Byłam wówczas zajęta. Postanowiłam więc sobie nie przeszkadzać i odpisać mu jak skończę przerabiać zagadnienie. Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Weszłam na Teamsa, a tam wiadomość długości przypominającej odległość pomiędzy Antarktydą i  Grenlandią. No nie powiem, że nie. Postarał się. Dodał do tej wiadomości jakieś linki, opisał każdą z książek po swojemu, powiedział dlaczego akurat ta, a nie inna i co dokładnie się w nich mieści. Poza tą obszerną wiadomością w kolejnej było napisane "Pozdrawiam" z uśmiechniętą buźką. Odpisałam mu "Merci beaucoup" mówiąc przy tym w jakie książki zdążyłam się już zaopatrzyć od ostatniego razu. Byłam przekonana, że to koniec emocji na tamten dzień, aż tu nagle, po upływie może trzydziestu minut wyskoczyło mi powiadomienie, że użytkownik Michał Jaśkiewicz zareagował na moją wiadomość kciukiem w górę.
Owszem, chciałam znowu porozmawiać z nim sam na sam, tak jak za pierwszym razem, ale drugą sprawą jest to, że miałam w głowie chyba milion pytań. Chciałam je zadać doktor Tutaj, ale jakoś bałam się do niej podejść. Czułam, że jakbym następnego dnia podeszła znowu do niego, to byłoby to już bardzo dziwne. Mógłby się czegoś domyślić, o ile już się nie domyślał.
Dowiedziałam się też, że na jakimś roku jest grupa szaleńczo zakochanych w nim studentek. Cóż, wpadłam w jego sidła. Może On był w pełni świadomy tego, albo doprowadzał do takich sytuacji celowo. Nie wiem, tak jak powiedziałam, nie znam się na psychologii.

Szanowny Panie Doktorze, mam pytanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz