ROZDZIAŁ XXIV

20 0 0
                                    

Przez cały weekend Michał się nie odzywał. Na przestrzeni ostatnich tygodni zwykł mi wysyłać jakieś memy, zdjęcia porannej kawy i tym podobne rzeczy. Teraz nie dawał znaku życia; postanowiłam nie dać za wygraną i w niedziele wysłałam mu zdjęcie mojej kawy na tle Grevisse'a z podpisem "brakuje tu tylko Ciebie". Michał jedyne co mi odpisał, to emotikona, który zamiast oczu miał gwiazdki.
We wtorek liczyłam oczywiście na wspólnego papieroska, ale Michał nie pojawił się na palarni. Nie wiedziałam co się działo; czy ten pocałunek go tak odstraszył? Ale przecież to on go zainicjował... A może faktycznie nie chciał, tak jak to oznajmił od razu? Chciałam wiedzieć jak temu zaradzić, żeby nasza relacja wróciła na wcześniejsze tory. Wieczorem tamtego samego dnia napisał mi, że ani w środę, ani w czwartek nie pojawi się na Soirée. Było mi przykro; odpisałam mu więc, że musimy koniecznie się zobaczyć chociaż na chwilę przed świętami, bo mam do niego sprawę. Stwierdziłam, że stawiam wszystko ostatecznie na jedną kartę i postanowiłam mu dać bardzo osobisty drobiazg z okazji świąt Bożego Narodzenia. Michał odpisał mi, że w takim razie musimy zobaczyć się w środę, gdyż jest to ostatni dzień przed świętami, kiedy jest na uczelni. We wtorek wieczorem usiadłam przed biurkiem i zabrałam się do pracy; namalowałam obraz na którym znajdowały się dwie dłonie; jedna trzymająca Iqos'a, którego zawsze palił Michał, a druga trzymająca papierosa elektronicznego. Z obydwóch leciał dym, który nieśmiało układał się w serce, ale nie było to widoczne na pierwszy rzut oka. Kupiłam także bombonierkę "Merci", którą otworzyłam i każdą czekoladkę owinęłam papierkiem z innym powodem za co mu dziękuję. Wszystko zapakowałam w papier prezentowy a całość udekorowałam czerwoną kokardą. Nie ukrywam, że byłam dosyć zestresowana tym prezentem, że przesadziłam, ale z drugiej strony, płynęło to prosto z mojego serca.
       W środę, po zajęciach u doktor Grzybińskiej, udałam się do gabinetu trzy dwa, który był zamknięty. Po dziesięciu minutach pojawił się mój Adiunkt i z grobową miną zaprosił mnie do środka.
– O co chodzi? – Zapytał.
– Michał, nie wiem o co Ci chodzi, bo od kilku dni dziwnie się zachowujesz, ale bardzo mi zależało, żeby się z Tobą zobaczyć, bo spotkałam Świętego Mikołaja i kazał mi Ci coś przekazać.
– Mikołaja? Co? – Odpowiedziałam mu uśmiechem podając mu dzień wcześniej przygotowaną paczkę. Zaczął rozrywać papier z zaciekawieniem. Kiedy zobaczył co znajdowało się w środku, nareszcie wrócił jego normalny humor:
– Ojejku, to dla mnie?!
– Tak!
– Jejku, jakie ładne! Powieszę sobie to w kuchni. Ty to namalowałaś?
– Tak, to znaczy... Nie wiem, Święty Mikołaj kazał przekazać. – Rzekłam żartując.
– Nie no... Kobieta wielu talentów! Jeszcze nikt nigdy mi obrazu nie namalował. Jesteś pierwsza, merci beaucoup!
– A, nie ma za co. Cieszę się, że Ci się podoba.
– Ale przecież godzinami nad tym musiałaś siedzieć!
– Sama przyjemność. – Dodałam z ciepłym uśmiechem.
– To chociaż poczęstuj się Merci. – Powiedział odpakowując czekoladki.
– Kamila, oszalałaś chyba. Jezu, nie wiem jak Ci dziękować, nawet sobie nie wyobrażasz jak mi się podoba! – Emocjonował się, po czym podszedł do mnie i mnie uścisnął unosząc mnie w powietrzu.
– I co ja mam teraz zrobić? Jak mam się Pani odpłacić? – Powiedział z ironią.
– Podwójnie, bo powiedziałeś Pani!
– Ach... A co by Pani powiedziała na film?
– Bardzo chętnie, to teraz jeszcze jakaś jedna rzecz w ramach kary.
– No to może... Będziemy siedzieć całe popołudnie i pisać artykuł do upadłego. – Zażartował.
– Ty sobie nie żartuj, bo mi się ten pomysł naprawdę podoba.
– O nie! W co ja się wpakowałem?! – Kontynuował swoją satyrę.
– Ale to wszystko, to dopiero w styczniu Michał. W piątek jadę już na święta, a potem wracam na sylwestra.
– Dopiero?!
– No wiem... Ja też będę za Panem tęsknić... – Powiedziałam tym samym tonem głosu co doktorek.
– Panem?
– Nie, ja powiedziałam "za Tobą".
– No mam nadzieję, że się przesłyszałem... – Następnie się pożegnaliśmy. Było mi przykro, że nie będziemy się widzieć ponad dwa tygodnie. Byłam jednak bardziej spokojna, gdyż rok wcześniej o tej porze rozpaczałam, że nie ma dla nas szans i rozważałam totalne odpuszczenie, a tymczasem Michał był w tamtym momencie osobą z którą widziałam się najczęściej poza uczelnią.
Kiedy był sylwester, a impreza w moim domu trwała w najlepsze, wyszliśmy na zewnątrz kilka minut przed północą. Wspólnie odliczaliśmy sekundy do nowego roku, a gdy wybiła dwudziesta czwarta, razem z fajerwerkami wystrzelił korek od szampana. Nagle poczułam wibracje mojego telefonu; dzwonił Michał:
– Klaruniu moja kochana! Życzę Ci szczęśliwego nowego roku! Żeby był dla nas owocny! – Wykrzyczał do słuchawki. Oj... Słychać było, że był pijany...
– Ja Tobie życzę tego samego Michałku, tylko sto razy więcej! – Odkrzyczałam.
– Chciałbym, żebyś tu teraz była koło mnie! Nie mogę się doczekać aż się zobaczymy! – Powiedział. Było to urocze, że zadzwonił; był to znak, że pomyślał o mnie o północy. A o północy raczej się nie myśli o byle kim, prawda?

Szanowny Panie Doktorze, mam pytanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz