ROZDZIAŁ XIX ••

11 0 0
                                    

      Wracałam cały czas myślami do naszego spotkania. Nie byłam w stanie prawie funkcjonować, ani się na niczym skupić. Na Soirée Multilangue nie poszłam, ale czułam, że na Soirée Francophone powinnam się pojawić ze względu na to co powiedziałam we wtorek Michałowi.
     Kiedy nastąpił czwarty dzień tygodnia, wyszykowałam się na tip top. Chciałam wyglądać jak milion dolarów, ale przez przypadek. Miałam oczywiście vintage loczki, ciemne rajstopy i vintage dwurzędową sukienkę z białym kołnierzem. Jak zwykle zrobiłam sobie kreski na oczach i pomalowałam sobie usta na czerwono. Pojechałam do centrum tak, aby być w Białej Damie około dwudziestej pierwszej. Kiedy byłam na miejscu, Paul (kanadyjczyk) przywitał mnie dwoma całusami w policzek komentując mój wygląd słynnym „Oh la la". Przywitałam się z pewnym Philippem, Jean- Pierre. Była też tam wtedy akurat Jeanne- Marie z Alliance, Karina, Gabor, który był Polako-Niemcem , Mateusz i znany mi również inny Niemiec. Było kilka osób, których nie znałam, ale wszyscy, jak zwykle, mnie szalenie ciepło przywitali. Było jedno wolne miejsce na przeciwko Jean- Pierre'a, więc postanowiłam tam usiąść. Położyłam tam torbę, a on odpowiedział na to „c'est occupé" czyli „zajęte". Po tym jak odwróciłam się, żeby znaleźć sobie krzesło do dostawienia, zza ściany wyłonił się MJ. Czy me oczy mnie myliły?
– Oo, bonjour! Myślałem, że już Pani nie przyjdzie...– Powiedział z uśmiechem. Cała konwersacja toczyła się po francusku.
– Proszę usiąść. Ja sobie dostawię krzesło. – Powiedział.
– Merci! – Odpowiedziałam. W tamtej chwili do rozmowy włączył się JP.
– Wy się znacie? – Zapytał.
– Tak, to jest mój były nauczyciel od gramatyki.
– Aah, d'accord. – Odpowiedział, jakby to dla niego było jasne. Michał wówczas siedział już koło mnie po tym jak delikatnie „na chama" wepchał się pomiędzy mnie a Paul'a. Paul zapytał mnie ze swoim quebeckim akcentem jak dokładnie minęły mi wakacje. Wszystko dokładnie opowiedziałam razem z najmniejszymi szczegółami. Pokazałam zdjęcia i wyraziłam swoją euforię w związku z początkiem roku akademickiego. Jaśkiewicz uważnie się przysłuchiwał. Paul nagle palnął pytaniem, którego za wszelką cenę chciałam uniknąć:
– Tu y étais avec ton copain? (Byłaś tam ze swoim chłopakiem?) – Jedyne co mi wówczas przyszło do głowy, to to, że słowo „copain" ma podwójne znaczenie. Za to w tamtej chwili dziękowałam Bogu. Nie wiedziałam jak wybrnąć z tej sytuacji, unikając jednocześnie jednoznacznej odpowiedzi.
– Pardon? J'ai pas compris... (przepraszam... Nie zrozumiałam.)
– Est- ce que tu y étais avec ton copain? (Czy byłaś tam ze swoim chłopakiem) – Powiedział wyraźnie.
– Oui... Je vais chercher la bière. (Tak... Idę po piwo). – I wstałam zostawiając torebkę na swoim miejscu. Michaś pił jakiegoś drinka z colą.
    Kiedy wróciłam, był on w ferworze rozmowy z Jeanne- Marie. Rozmawiali o moim kole naukowym. JM bardzo chwaliła nasze działania i powiedziała kiedy już byłam obok, że będziemy mieć dużo więcej współpracy w tym roku. Michał Jaśkiewicz był zachwycony i spoglądał na mnie z podziwem. Po jakimś czasie jak się zagadałam z pewnym mężczyzną, który niegdyś zwykł mnie podrywać, Pan Doktor ewidentnie chciał wreszcie znaleźć jakiś punkt zaczepienia.
– Vous parlez très très bien français. (Mówi Pani bardzo bardzo dobrze po francusku). – Powiedział z uznaniem.
– Merci beaucoup!
– Votre phonétique est très bonne aussi. (Pani fonetyka jest też bardzo dobra.) – Dodał spuszczając swój lekko zawstydzony wzrok.
– Merci! – Odrzekłam z wdzięcznością.
– Je ne m'attendais pas à ça... (Nie spodziewałem się tego...)
– Pourquoi? – Zapytałam z zaciekawieniem.
– Comme je vous ai déjà dit, c'est mieux que je ne réponde pas à cette question. (Jak już Pani powiedziałem, lepiej żebym nie odpowiadał na to pytanie). – Dodał z przekąsem i delikatnym uśmiechem.
– Mais récemment ma question était liée à quelque chose d'autre. (Ale ostatnio moje pytanie było związane z czymś innym). – Powiedziałam stanowczo.
– Bon, on peut sortir fumer et je vais vous tout expliquer. (Dobrze, możemy wyjść na papierosa i wszystko Pani wyjaśnię). – Powiedział delikatnie zmieszany.
    Kiedy wyszliśmy, Michał zaczął kompletnie zmieniać temat; gadał o starym dworcu, jakiż to on nie jest piękny, o tym że ładnie wyglądam. W końcu mu przerwałam:
– Donc... Pourquoi vous ne vous attendiez pas à ça? (Więc... Dlaczego Pan się tego nie spodziewał?)
– Hmm... – Zaciągnął się wtedy dymem, jakby chciał odwlec możliwie jak najbardziej tą chwile. Ja nie przestawałam się na niego patrzeć mając jednocześnie skrzyżowane nogi i ręce paląc.
– Nie wygląda Pani na taką. – Powiedział po polsku. W tamtym momencie dołączył do nas mężczyzna, który kiedyś próbował mnie poderwać.
– Może nie w takich okolicznościach? – Zareagował.
– Dlaczego? Na jaką nie wyglądam? – Dodałam z lekką irytacją, którą na pewno wyczuł.
– Dobra... Nie wygląda Pani na osobę, która faktycznie mówi po francusku, tylko sprawia pozory.
– Dlaczego? – Odpowiedziałam ze zdziwieniem kierując się w drugą stronę, żeby odciąć się od jakichkolwiek osób trzecich. Odeszliśmy kawałek zostawiając za sobą jeszcze Niemca, który akurat wyszedł.
– Wygląda Pani jak Paryżanka. Z mojego doświadczenia takim osobom nie idzie na zajęciach. Ale Pani nie jest jak wszystkie. Jejku... Przepraszam Panią strasznie za to... Niech Pani nie rozumie mnie źle... Ja nie chci...— przerwałam mu w tamtym momencie plątaniny jego słów.
– Nic nie szkodzi. Siłą rzeczy, pierwsze na co patrzymy to wygląd.
– Jak Pani wtedy do mnie napisała o tą pomoc w tych zadaniach z gramatyki... Zdenerwowało mnie to, bo kilka, jak nie kilkanaście studentek robiło do mnie maślane oczy z nadzieją na lepszą ocenę.
– Ja po prostu chciałam...
– Ja wiem. Wiem. Po pierwszych konsultacjach miałem jeszcze wątpliwości, ale potem, na następnych konsultacjach, na przerwach, widziałem Panią w książkach, pytania, które Pani zadawała były mądre, czepia się Pani szczegółów. Chyba nawet bardziej niż ja i nie ukrywam. Bardzo, ale to bardzo mi to imponuje. – Czy mi się wydawało, czy to był podryw?
– Czuję się teraz niezręcznie. – Odparłam. Czy moje sny i marzenia z ostatnich miesięcy się spełniały?
– Pani Klaro, to ja się czuję niezręcznie i obowiązkowo w ramach rekompensaty wiszę Pani piwo, kawę, drinka, wino... Co tam sobie Pani życzy. – Byłam w szoku. Czy Doktor Jaśkiewicz właśnie mi zaproponował piwo?
– Ależ nie! Przecież Pan nic nie zrobił, co by mnie uraziło. Wystarczy że robi mi Pan Doktor kartkówki z Bescherelle'a i mogę Panu zadawać pytania. To już wystarczająca rekompensata.
– Dla własnego spokoju psychicznego, nalegam.
– No dobrze... – I wróciliśmy do środka.       Usiadłam tym razem na przeciwko wcześniej podrywającego mnie mężczyzny i zaczęliśmy rozmawiać o literaturze. Michał gdzieś zniknął. Nie było go. Po chwili usłyszałam zza pleców:
– Aperol może być? – Doznałam szoku. Aperol?! Wiem, że Aperol większość lubi, ale jednak większość to nie wszyscy.
– O woow! D'où vous saviez que j'aime bien ça? (O woow! Skąd Pan wiedział, że to lubię?) – Zapytałam.
– J'ai vu, que vous avez souri quand je l'ai mentionné pendant nos cours. (Widziałem jak się Pani uśmiechnęła, kiedy wspomniałem o nim na zajęciach) – Rzekł z dumą i uśmiechem. W jaki on to sposób zapamiętał?! Musiał już wtedy patrzeć na mnie inaczej niż na zwykłą studentkę. Moje serce ponownie zaczęło walić jak oszalałe.
Po wypiciu tego drinka o smaku nektaru bogów greckich, zbliżała się godzina 23:00.
– Bon, moi je vais déjà rentrer. (Dobra, ja już będę wracać.)
– Déjà?! (Już?!) – Wykrzyknął Michał z zawiedzionym głosem.
– Ouais, J'ai un bus dans vingtaines minutes. (Tak, mam autobus za około 20 minut.)
– Oh mon Dieu! Il est déjà tard. Je vais vous emmener! (O mój Boże! Jest już późno. Idę Panią odprowadzić!) – Byłam zdziwiona. Cóż mu nagle w głowie się przestawiło, że jego zachowanie tak drastycznie się zmieniło jak na pstryknięcie palca?
Wyszliśmy. Prawie pół drogi szliśmy w ciszy. Nie bardzo wiedziałam co mam mówić, więc milczałam. O dziwo nie odczułam niezręcznej ciszy, ale chyba Jaśkiewicz przeciwnie. Zaczął mnie przepytywać z Bescherelle'a. W większości powiedziałam wszystko dobrze poza jakimiś małymi błędami przy czasownikach nieregularnych. W pewnym momencie, mniej więcej koło kościoła, złapał mnie za ramię czule i nieśmiało gładząc palcem. Powiedział z zawstydzeniem:
– Bałbym się o Panią, gdyby Pani sama wracała. – Moje motylki w brzuchu zaczęły dawać o sobie znać.
– Dlaczego?
– A komu robiłbym kartkówki z Bescherelle'a?
– Swoim wszystkim grupom na zajęciach.
– Ale to nie sprawia takiej przyjemności jak ma się do czynienia z osobami, które widać, że są trochę przez przypadek na tych studiach.
– W sumie ja też jestem przez przypadek.
– Nie wierzę Pani.
– Naprawdę! Pierwotnie miałam iść na aktorstwo.
– Jest Pani bardzo ciekawą osobą. – Zapadła cisza. Kiedy przeszliśmy na drugą stronę ulicy, Doktorek nie zaprzestał zadawania troskliwych pytań:
– Daleko ma Pani z przystanku do domu?
– 20 minut na nogach.
– 20 minut?! Nie będzie się Pani bała?
– Jedyne czego się boję to dzików i pająków. Tam jest ich bardzo dużo.
– Niech Pani do mnie napisze albo zadzwoni jak Pani dotrze, dobrze?
– Ale w jaki sposób? Na Teamsie?
– Nie! Broń Boże! – Zatrzymaliśmy się wtedy, gdyż dotarliśmy już na przystanek.
– Podam Pani mój numer telefonu. – Nie mogłam się otrząsnąć. W tamtym właśnie momencie Michał Jaśkiewicz podyktował mi swój numer. Miałam numer do Doktora, Adiunkta, który jeszcze miesiąc temu wydawał mi się tak bardzo nieosiągalny. Wydawało mi się, że śniłam. Po upływie kolejnych kilku minut z jego ust padły kolejne słowa:
– To jak ma Pani już mój numer, to wypadałoby, żebym Panią zaakceptował na Facebooku. Ale zasadniczo nie powinienem akceptować zaproszeń od studentek.
– Zasadniczo, to ja już nie jestem Pana studentką.
– I już raczej Pani nie będzie. – Dodał uśmiechnięty. W tamtym momencie przyjechał mój autobus.
– To do widzenia! Merci beaucoup!
– Do zobaczenia! – I wystawił niezręcznie ręce do przodu na przytulenie. Przytuliliśmy się, ale to nie był zwykły przytulas. Michał użył większej siły niż zwykle używa się w takich stosunkach. Położył podbródek na moim ramieniu przypominając mi szeptem, abym do niego napisała jak będę w domu.

Szanowny Panie Doktorze, mam pytanie.Where stories live. Discover now