ROZDZIAŁ VIII •

9 1 0
                                    

    Jejku... Cóż to było za spotkanie... Kiedy zeszłam na dół, zorientowałam się, że nie miałam beretu. Pobiegłam z powrotem na górę i całe szczęście się znalazł. Leżał na krzesłach, na których czekałam na mojego Adiunkta. Ten jego wzrok... Myślałam o nim godzinami, dniami i nocami. Ten moment, kiedy spojrzał na mnie z uśmiechem "spod byka"... A właściwie nie spojrzał, a patrzył. To ja spuściłam pierwsza wzrok, bo mnie onieśmielił.
    Kiedy widziałam się dzień wcześniej z Dominiką na pizzę, a potem poszłyśmy na piwo, to po drugim wygadałam się. Może i w sumie dobrze... Poczułam się wówczas dużo lepiej. Byłam jednak mocno zaskoczona tym co usłyszałam po tym jak opowiedziałam jej całą historię:
– Klara, ja Cię nigdy nie widziałam w takim stanie. Nawet jak zaczęłaś być z Marcinem w związku, to w ten sposób nie opowiadałaś.
– Naprawdę? – Odpowiedziałam z chyba jeszcze większym zdumieniem.
– Klara, Ty jak byłaś zauroczona we Francescu i chodziliście sobie na randki, też tak się nie zachowywałaś. Szczerze, to jak do tej pory, to ja nawet nie potrafiłabym sobie Ciebie w takim stanie wyobrazić. – Powtarzała przez pół wieczoru. No cóż... Chyba zgłupiałam.
    Drugiego dnia spotkałam się z Okoń. Poszłyśmy do Stulecia na piwo. Ona powiedziała mi dokładnie to samo co Dominika. Z jednej strony, nie mogło to do mnie dotrzeć, a z drugiej właśnie bardzo docierało, bo wiedziałam, że nic nie mogłam w tej kwestii zrobić.
    Po wielu dniach od naszego spotkania w gabinecie, nie potrafiłam zapomnieć o tym wzroku. Co chwile sobie przypominałam jego twarz... Ten jego wzrok... Był na pewno bardzo szczery. Był taki łagodny... Szczerze, nie wiem na którym etapie związku z Marcinem, on tak spojrzał na mnie. Bałam się tylko, że wzrok Michała wcale taki nie był, tylko, że ja sama sobie tak wmawiałam i widziałam po prostu to, co chciałam widzieć.
    Zbliżał się egzamin. W ogóle się do niego nie przygotowywałam, gdyż ilość innych była wybitnie miażdżąca. Kiedy okazało się, że zaliczyłam zarówno językoznawstwo jak i gramatykę opisową, był już weekend. Byłam wówczas w pracy i myślałam tylko i wyłącznie o tym, że już we wtorek zobaczymy się "bezpośrednio" po raz ostatni. Nie miałam kompletnie żadnego pomysłu co ubrać, ale za to miałam bardzo dokładny plan działania. Wymyśliłam sobie, że po egzaminie podejdę do Eweliny Szpak, ale w taki sposób, żeby Michał to widział i słyszał. Chciałam zapytać ją o różnice pomiędzy słowami "allocation" i "assurance" i o coś gramatycznego, żeby wywołać u Jaśkiewicza coś na wzór zazdrości nie koniecznie damsko– męskiej, tylko takiej "ej, dlaczego nie zapytałaś mnie"? Trudno, żeby wówczas patrzył na mnie jak na kobietę jak byłam jedną z wielu "zakochanych". Zależało mi w tym wszystkim na tym, żeby uświadomić go, że nie był jedyną osobą, którą zasypuję pytaniami.
    Kiedy był już poniedziałek, zaczęłam się pilnie przygotowywać do gramatyki. Stres mnie zżerał nie tylko przez egzamin, ale przez inne, wiadome względy. Nagle dostałam powiadomienie. Wiktoria wysłała zrzut ekranu z Teamsa od Michała o treści:

Szanowni Państwo! Niestety... złapałem grypę. Typ A– potwierdzony. Nie sądziłem, że normalna grypa może tak sponiewierać człowieka... W związku z moją chorobą parę spraw się skomplikowało.

GRUPA FP
Zamiast mnie w komisji na wtorkowym egzaminie będzie prawdopodobnie dr Mrówka. Test jest przygotowany przeze mnie, więc nie musicie się Państwo obawiać żadnych nowości. Dr Mrówka lub dr Szpak sprawdzą Państwa egzaminy na podstawie przygotowanego przeze mnie klucza i według moich wytycznych. [...]

    W momencie w którym to przeczytałam, miałam ochotę się rozpłakać. Czy w tamtym momencie wyszło, że nigdy więcej nic nas nie będzie łączyć?! Byłam szczerze załamana i odechciało mi się wszystkiego. Z bólem serca poszłam spać, a nazajutrz czułam od samego rana frustrację. Było mi źle. Nawet nie miałam ochoty się ubrać, a tym bardziej pomalować. Zmusiłam się jakoś i wyruszłam do szkoły cały czas powtarzając sobie jakieś reguły gramatyczne.
    Kiedy dostałam egzamin, jeszcze bardziej się podłamałam. Nie był niby trudny, ale czasowniki, które się tam pojawiły i cała reszta były podchwytliwe, a ja zawsze byłam podatna na literówki, gubienie akcentów i tego typu rzeczy. Wiedziałam, że na piątkę nie ma co liczyć. Miałam zły humor, a w momencie, w którym zobaczyłam egzamin ze sprawności zintegrowanych, myślałam, że się rozpłaczę. Moja głowa była pusta i otępiała do końca dnia. Poszłam spać po powrocie i liczyłam na to, że obudzę się za tydzień. Było mi źle do tego stopnia, że nawet nie czekałam na wyniki. Mentalnie szykowałam się na mój ostatni egzamin– ustny. Nie chciałam zepsuć tej fonetyki, a poza tym, nie wiedziałam czego mogłam się spodziewać zważając na to co było na pisemnym ze sprawności zintegrowanych.
    Przed egzaminem z doktor Tutaj nas rozluźniła. Ja miałam wchodzić ostatnia, więc mój stres z każdą minutą potęgował. Pytania, które dostały osoby przede mną były okropne. Kiedy dowiedziałam się, że Basia dostała trzy i pół, byłam przerażona. Basia zdawała maturę rozszerzoną z francuskiego i miała być na normalnym francuskim, nie od podstaw. Ostatecznie dostałam pięć, więc byłam zadowolona, tym bardziej, że przyszedł mi do głowy świetny pomysł.
    Przecież doktor Grzybińska zna mojego Michałka, gdyż mają gabinet w jednym pokoju. Pomyślałam więc, że pójdę do niej, żeby powiedzieć, że zdecydowałam się pójść w stronę gramatyki i zajmować się zawodowo negacją. Udając, że nie wiem, niepozornie zapytam się kto tu u nas na uczelni zajmuje się podobną dziedziną pod pretekstem pójścia po złotą radę. Plan prawie idealny, ale zawsze istniało prawdopodobieństwo, że zamiast do Michasia, odeśle mnie do Kopczyńskiej. Pozostało mi tylko spróbować.
    Przyszedł mi do głowy jeszcze jeden plan działania. Na egzaminie miałam wątpliwość przy jednym przykładzie; nie byłam pewna, czy wstawić czasownik w Conditionnelu Présent czy Passé, bo pasowały mi oba. Przecież to był idealny pretekst. Chęci do życia mi wróciły. Była jakaś nadzieja na nie jedno spotkanie, a dwa. Mało tego, Michaś napisał na Teamsie, że być może tamtego samego dnia poznamy wyniki z gramatyki. Przez ten jego wpis strasznie się zaczęłam niecierpliwić. Niestety ostatecznie dostałam wiadomość od Eweliny Szpak; z gramatyki pięć, a ze sprawności zintegrowanych cztery. Kamień spadł mi z serca. Po raz kolejny go nie zawiodłam. Było mi jedynie przykro, że z PNJF (praktycznej nauki języka francuskiego) miałam mieć cztery i pół przez te głupie sprawności zintegrowane. Wyniku z gramatyki się nie spodziewałam, ale najważniejsze było to, że nie straciłam w oczach mojego ukochanego.
    Mogłam się wreszcie szykować na wyjazd do Pragi z Dominiką i z Anią. Weekend minął bardzo szybko, byłam w niedziele w pracy. Zaczęłam się pakować. Ten wyjazd to była nasza "nagroda" za zdaną sesję (w pierwszym terminie). Miałyśmy tam jechać na cztery dni. Byłam bardzo podekscytowana, bo Dominika powiedziała, że Michał też się Ani chyba kiedyś podobał. Ania była dla mnie można powiedzieć obcą osobą, bo po pierwsze już nie studiowała na Uniwersytecie Wrocławskim, a po drugie nie miała absolutnie żadnego powiązania z żadnymi moimi znajomymi, oczywiście poza Dominiką. Zważając na te okoliczności, postanowiłam powiedzieć o tym Anii, po to, aby poznać jej spostrzeżenie na ten temat.
    Po pierwszej rozmowie z Anią o Michałku, łatwo można było zauważyć, że wspominała go dobrze. O moim uczuciu do Doktorka, dziewczyna dowiedziała się jednak dopiero w Pradze, kiedy to zbłąkane próbowałyśmy dotrzeć do naszego, wcześniej już zarezerwowanego pokoju. Nie mogła w to uwierzyć i przez cały czas myślała, że żartowałam. Po upływie kilkunastu godzin, wszystkie wkręciłyśmy się do tego stopnia, że praktycznie każdy temat na całym wyjeździe sprowadzał się do mojego ukochanego Michałka. Kilkanaście razy nawet poczułam się jakbyśmy byli już w związku, przez sposób w jaki mówiły o tym wszystkim dziewczyny. Raz nawet Ania powiedziała "Klara, nie mogę się doczekać, aż weźmiecie ślub z Michałkiem". Było to niesamowite uczucie.

Szanowny Panie Doktorze, mam pytanie.Where stories live. Discover now