ROZDZIAŁ XXVII

14 0 0
                                    

Jak się okazało, były to akurat walentynki. Ustalając kiedy będziemy się widzieć nawet tego nie zauważyłam, ale nie wiedziałam czy coś powinnam robić, czy nie... Nie wiedziałam w końcu na jakim my byliśmy etapie. Postanowiłam więc po drodzę wejść do Żabki i kupić mu symbolicznie żelki w kształcie serduszek. Poprosiłam panią kasjerkę o kawałek kartki, długopis i taśmę klejącą. Na kolanie napisałam "Pour le meilleur docteur que j'ai eu DE LA chance de rencontrer" i przykleiłam do opakowania.
Kiedy przyszłam wszystko było już przygotowane; Michał zrobił nam spaghetti na kolację, zrobił herbatę z miodem, cytryną i goździkami i kupił nam chipsy, czekoladę i ciastka. Kupił też wino na później.
– Ojej! Jak słodko! Skąd wiedziałeś, że lubię makaron?
– Domyśliłem się; pasuje mi to do Ciebie. – Powiedział z tajemniczym uśmiechem. Nałożył nam następnie jedzenie i w połowie powiedział:
– Zaczekaj tutaj chwilę, muszę po coś iść do sypialni. – I wyszedł. Ja zatopiłam się w Instagramie jednocześnie wszamając włoskie danie. Nagle usłyszałam głos Michała stojącego przede mną:
– Klarciu, zostaniesz moją walentynką? – Miał w ręku czerwoną, ogromną różę.
– O wow! Z ogromną chęcią! – Daliśmy sobie buzi, po czym ja mu dałam paczkę serduszkowych żelek.
       Po zjedzeniu i po ekscytacji prezentami, od razu więc wtuliliśmy się do siebie na kanapie, przykryliśmy się kocem i zaczęliśmy oglądać horror. W pewnej chwili, podniosłam się, gdyż chciałam zrealizować swój wcześniej obmyślony plan:
– Michał, w jakiej my jesteśmy relacji? – Zapytałam stresując się, że albo uniknie odpowiedzi na to pytanie, albo że powie, że nie chce żadnego związku.
– W jakiej?
– Wolałabym jednak wiedzieć na czym stoję...
– A czy zgodziłaby się Pani zostać moją kobietą? – Kiedy to usłyszałam, to łzy wypełniły moje oczy i nieskontrolowanie spuściłam głowę. Nie wierzyłam w to, co usłyszałam
– Tak. – Kiedy udało mi się odpowiedzieć na to pytanie retoryczne, całkowicie mnie emocje ogarnęły.
– Ej, czemu płaczesz? Teraz już oficjalnie będę mógł do Ciebie mówić kochanie.
– Tak, wiem...
– To o co chodzi? Kochanie?
– Jestem po prostu bardzo szczęśliwa, bardzo! – Wyznałam
– Ja też. – Michaś cały czas mnie przytulał i kiedy się trochę uspokoiłam, zaczęliśmy się całować. Po chwili zapytałam z przekąsem:
– To znaczy, że za rok dzisiaj, będziemy obchodzić rocznicę?
– Liczę na to, że za 20 lat również. – Był taki romantyczny... Nie sądziłam, że faktycznie będę z Michałem Jaśkiewiczem w związku, to mi się od początku wydawało takie nierealne, a jednak! Miałam wrażenie, że sobie to wszystko zmanifestowałam.
– Ale Klarcia, à propos tego „oficjalnie" co wspomniałem. Możemy pozostać w ukryciu w pracy? Boje się, że inaczej mogą  być z tego niezłe problemy...
– Tego się raczej domyślam...
– To znaczy najbliższym zamierzam się pochwalić! Powiem Marcie, rodzinie... Nie masz nic przeciwko, prawda? – Był taki podekscytowany, radosny... Kochałam jak miał taki humor.
– Nie! Jak najbardziej! Ja zrobię to samo. – Musiałam przecież pochwalić się Okoń, Dominice, Ani... Wiedziałam, że na pewno się ucieszą.
Skończyło się na tym, że ja zasnęłam na kanapie, a Michał zaniósł mnie potem do łóżka.     Następnego dnia obudził mnie, zrobił mi kawę śniadanie, a następnie zawiózł na uczelnie. Widzieliśmy się praktycznie codziennie. W niedziele miałam przyjść do niego znowu na noc, żeby obejrzeć drugą część "Obecności".
Kiedy już leżeliśmy w na kanapie, aby wspólnie emocjonować się horrorem, Jaśkiewicz otworzył wino, po którym prowadziliśmy różne trudne rozmowy.
– Michał, muszę Cię o to zapytać, bo nie wytrzymam. Dlaczego akurat ja? Czemu nie inna studentka? – Byłam ciekawa, jak to wyglądało z jego perspektywy.
– Jak to dlaczego?
– Byłam, albo nawet dalej jestem Twoją studentką.
– Klarcia! Przestałem patrzeć na Ciebie jako na studentkę kiedy dopuściłem do siebie myśl, że mi się podobasz. Nie będę kłamał; zwróciłem na Ciebie uwagę w ten sposób, bo zaimponowała mi Twoja wiedza, upartość i drążenie tematu, dopóki nie będzie dla Ciebie w stu procentach zrozumiały.
– A kiedy dopuściłeś do siebie tą myśl? Tą że Ci się podobam?
– Pamiętam, że uświadomiłem to sobie po pierwszym kolokwium w semestrze jak mieliśmy razem zajęcia. Wcześniej myślałem bardzo dużo o Tobie, o Twojej wiedzy, potem o urodzie, a potem łapałem się na tym, że wizualizowałem sobie związek z Tobą... Jak razem spędzamy czas, jak razem pracujemy... Nigdy tak z nikim nie miałem... Po prostu... Po prostu się zakochałem... – Wyznał z zawstydzeniem. Czyli tak jak mi się wydawało; te wszystkie znaki, które wydawało mi się, że sobie wmawiałam, nie były tworem mojej wyobraźni.
– A Pani? Jak to u Pani wyglądało?
– O jejku! To był proces bardzo złożony... Na początku semestru byłam jeszcze w związku z bardzo toksycznym człowiekiem... Potem pochłonęłam się totalnie nauką, a szczególnie gramatyką, bo się trochę Ciebie przestraszyłam.
– Mnie? – Zdziwił się mój ukochany.
– Tak! Bardzo zaznaczyłeś swoją pozycję na początku i po jakimś czasie... Na pewno po pierwszych konsultacjach... Albo drugich... Nieistotne. W którymś momencie jak wszedłeś do sali, poczułam motylki w brzuchu i powoli przyzwyczajałam się do myśli, że chyba się zakochuję. Trochę zwariowałam. Potem, jakoś w kwietniu zaczęłam związek z Clément, takim Francuzem. Byłam z nim pół roku w nadziei na to, że się odkocham, ale się nie udało. W momencie, w którym zaproponowałeś mi konferencję naukową, od razu po zajęciach pobiegłam do niego i z nim zerwałam. Lubiłam go... Dalej go lubię, ale nigdy nie byłam w nim zakochana.
– Klara, a możesz mi powiedzieć, czy to jak zawsze mijaliśmy się w korytarzach, na palarni... to był przypadek? – Kurczę! Czyli widział to od samego początku...
– Nie! Ja tam chodziłam specjalnie. W końcu to była jedyna okazja, żeby Cię zobaczyć...
– Muszę przyznać, że był moment, że też chciałem się odkochać, więc starałem się tego unikać, ale trochę mi to nie wychodziło. Dlatego o nas absolutnie nie może się dowiedzieć Ewelina Szpak.
– Właśnie! O co z nią chodzi? Ona cały czas do Ciebie pisze, dzwoni... Nigdy nie mówisz mi ani nie pokazujesz czego ona od Ciebie chce. – Nie sądziłam, że pojawi się okazja, żeby załatwić dwa tematy przy jednej rozmowie.
– Na początku października prawie się z nią przespałem... Wcześniej chodziliśmy na jakieś randki... Miałem nadzieje, że dzięki niej zapomnę o Tobie, ale nic z tego... Nigdy nie byliśmy w żadnym związku, ani nic, ale ona się we mnie zakochała. Ona teraz do mnie dzwoni i wypisuje, błagając o związek. Jest natarczywa, zdesperowana... Nie chcę, żebyś sobie pomyślała, że mnie coś z nią łączy, ale ona potrafi się na mnie rzucić i całować. Tragedia. Unikam jej jak ognia.
– Michaś! Nie martw się. Rozumiem... W końcu jej przejdzie. – Wyznałam. Byłam w szoku... Ale miałam chociaż pewność, że nie jest nią zainteresowany.
       Po chwili Michał zaczął mnie całować. Odwzajemniłam to jednocześnie zwiększając intensywność pocałunku. Ogólnie rzecz biorąc Michaś nie całował źle. Na pewno nie gorzej niż Clément, ale nie lepiej niż Tymek z winobrania. Zaczęłam wsuwać rękę pod jego sweter i delikatnie głaskałam jego plecy. Miałam na niego ochotę; wreszcie chciałam spełnić swoje seksualne fantazje związane z Doktorem nauk humanistycznych specjalizującym się w językoznawstwie. W związku z tym zdarłam z niego ten zielony sweterek i usiadłam okrakiem na jego kolanach. Michaś zaczął mnie również dotykać wkładając swoją rękę pod moją sukienkę. Po chwili, mój Ukochany podniósł mnie i zaniósł prosto na sypialniane łóżko. Całkowicie go rozebrałam, podczas gdy Michał nie potrafił rozpiąć mi stanika. Pomogłam mu z tym, a później w założeniu prezerwatywy. Kiedy Michał przeszedł do docelowych działań, tak jak zawsze na początku, odczuwałam delikatny ból.
– Coś Cię boli? – Zapytał z niepokojem w głosie.
– Tak, ale to normalne... – Wydawał się być zestresowany całą tą sytuacją, ale nie przestawał mimo to.
– Ała! –
– Przepraszam... Nie jestem chyba w tym dobry... – Powiedział.
– Czekaj. Nie ten kąt... O teraz powinno być dobrze. – Rzekłam, kładąc moje nogi na jego ramionach. Michaś nie przestawał mnie całować, patrzyć mi w oczy. Było mi cudownie. Ale po chwili, poczułam dyskomfort związany z dziwnym uczuciem, które ciężko mi opisać.
– Michał, możemy skończyć na zewnątrz? – Zasugerowałam.
– Nie podoba Ci się?
– Nie, nie o to chodzi...
– To co się dzieje? – Był taki bezbronny. Wyglądało to jakby to był jego pierwszy raz. Było to urocze.
– Nic, po prostu miałam takie uczucie... Przyjemne, ale zbyt intensywne. Wolę skończyć w ten sposób.
– Przepraszam Klara. – Powiedział smutnym głosem.
– Michał, nie przepraszaj, wszystko było idealnie, po prostu kontynuujmy inaczej. – Powiedziałam zaczynając go całować gdzie się tylko dało. Kontynuowaliśmy na zewnątrz, ale jak to z pierwszymi razami z kimś nowym to bywa, skończyło się na tym, że sobie leżeliśmy przytuleni bez słowa.
– Kochanie, przepraszam Cię bardzo! Chciałem dobrze... – Zaczął po chwili Misiu.
– Ale Misiu, nie masz za co przepraszać! Przecież wiadomo, że nie będzie fajerwerk na początku. – Uspokoiłam go buziakiem w nosek.
– Muszę Ci się do czegoś przyznać. Chcę, żebyś wiedziała...
– Tak?
– To był mój pierwszy raz... I wiem co sobie pomyślisz...
– Michał! Stop! Nie chcę, żebyś myślał, że ja sobie coś pomyślałam, albo pomyślę, rozumiesz? – Czyli tak jak mi się wydawało... To był jego pierwszy raz. Nie przeszkadzało mi to w ogóle. Nawet pomyślałam, że to urocze.
– Ja po prostu nigdy nie miałem dziewczyny, kobiety ani nic takiego, więc trochę nie wiem jak to działa w łóżku. Jeszcze godzinę temu byłem prawie czterdziestoletnim prawiczkiem, którego rozdziewiczyła prawie dwadzieścia lat młodsza kobieta...
– Michał, stop! Seks to bardzo indywidualna sprawa. Jeśli jest tak jak mówisz, to bardzo mi miło, że ze ja mogłam być Twoją pierwszą partnerką nie tylko życiową, ale też seksualną. – Cóż mogłam zrobić innego, jak go uspokoić? W sumie to się nie dziwię, że się tak czuł.
– Ale ani Ty ani ja nie doszliśmy...
– I co z tego? Pewnie nie będziemy jeszcze dochodzić przez następne kilka jak nie kilkanaście razy. Przecież my musimy się siebie nauczyć... Zrozumieć... A potem za każdym razem będzie lepiej. Je te le promets. – Zapewniałam mojego Ukochanego. Było mi go szkoda, ale niestety, nie chcąc być narcystycznym, przy innej mogłoby być gorzej. Nie każdy w taki sposób potraktowałby go wiedząc, że ma prawie czterdzieści lat i nigdy nie uprawiał seksu.

Szanowny Panie Doktorze, mam pytanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz