ROZDZIAŁ XIII •

11 0 0
                                    

Po tym jak wróciłam z winobrania zwolniłam się z pracy. Nie mogłam tam dłużej pracować przede wszystkim ze względu na atmosferę i zarobki. A poza tym nie po to studiowałam, żeby robić jakieś bułki. Trzeciego października poszłam na uczelnie. Byłam tym faktem bardzo podekscytowana, gdyż wiedziałam, że na pewno zobaczę się z moim Michałkiem. Po sprawdzeniu jego planu zajęć byłam lekko mówiąc załamana, bo nasze godziny na uczelni bardzo się nie zgrywały. Nadzieja była jednak w planie Dominiki. Postanowiłam chodzić do niej na fonetykę, gdyż była ona w godzinach kiedy Doktorek był obecny. Nie wzbudzało to absolutnie żadnych podejrzeń gdyż każdy przecież wiedział, że fonetyka i gramatyka, to moje ulubione przedmioty.
Przerwa wakacyjna ewidentnie mi służyła; na praktycznie każdym przedmiocie wymiatałam wszystkich swoją wiedzą, a w szczególności podczas gramatyki opisowej gdzie uczyliśmy się jakiejś teorii semantycznej. Kiedy byłam na winobraniu, Dominika opowiadała mi o tym w winoroślach, więc modele eksplikatywne oraz składniowo semantyczne były mi dobrze znane. Było mi dosyć przykro, bo w pierwszym tygodniu nie zobaczyłam mojego wyczekiwanego Ukochanego. Kiedy przyszła środa następnego tygodnia, pokładałam ogromne nadzieje w to, że wszechświat postanowi nam skrzyżować drogi tamtego dnia na jednym z uczelnianych korytarzy.
Poszłam pod jego gabinet, w którym również mieścił się gabinet doktor Grzybińskiej. Miałam sprawdzić, czy przez przypadek nie ma tam osób czekających na koło naukowe. Bardzo mi to odpowiadało, bo akurat wtedy Michał miał mieć konsultacje. Niestety nie przychodził, a wiedziałam, że raczej już był na uczelni. W pewnym momencie przybiegła do mnie Dominika mówiąc:
– Uwaga! Jaśkiewicz na schodach! – Ostrzegła mnie, żebym zdążyła się przygotować psychicznie.
– Ale muszę Ci coś jeszcze powiedzieć z czego nie będziesz raczej zadowolona.
– Ale dotyczy to Michała?
– Tak. Ale powiem Ci później.
– Nie. Chcę wiedzieć teraz.
– Jak szłam po schodach, to przede mną szedł Jaśkiewicz, a z góry schodziła Szpak.
– No i co z tego?
– No słuchaj! Oni się pocałowali w policzek ale bardzo blisko ust. Nie wiem czy to przez przypadek, czy celowo, ale to było mega dziwne.
– A może to tak po koleżeńsku?
– Nie wiem, ale oni odeszli potem na bok i patrzyli się na nas tak niezręcznie czekając aż sobie pójdziemy. Zapytaj się Kasi jak to z jej perspektywy wyglądało, ale jak dla mnie to to było mega dziwne. – Poczułam wówczas delikatne zirytowanie, ale jednocześnie nieprzyzwoitą pewność siebie. Jak w ogóle ta kobieta wyglądała?! Jak ona się ubierała. Zwięźle podsumowując; tragedia. Poza tym ona była literaturoznawcą, więc niby o czym mogła rozmawiać z Michałem? O tym, że sobie nowe waciki kupiła? A zresztą jakie waciki... Przecież ona nie miała na sobie grama makijażu. Postanowiłam to natychmiast ukrócić idąc tymi samymi schodami na papieroska. Odczekałam jakieś dziesięć minut, żeby nie było dziwnie. Korzystając z tego, że doktor Grzybińska dała mi pięć książek na własność z listy, którą otrzymałam od Michałka na początku naszej znajomości, wzięłam je pod pachę tak, żeby było od razu widać co to za książki. Pewnym krokiem wraz z Dominiką wyruszyłam w stronę schodów. Gdy zobaczyłam tam Doktorka ubranego w czarną koszulę, granatowe jeansy i dobrany do tego również czarny pasek, czas dla mnie stanął w miejscu.
– Dzień dobry! – Powiedziałam głośno z uśmiechem na twarzy. Ja byłam ubrana we wzorzystą niebiesko białą plisowaną sukienkę, do której miałam wrażenie, że Jaśkiewicz miał słabość. Odpowiedział mi tym samym. Miałam wrażenie, że był trochę ogłupiony tym zajściem. Zaczął się nerwowo ruszać, uśmiechnął się najpierw do mnie, a potem do Eweliny Szpak.
Kiedy wracałam z palarni, już go tam nie było. Usiadłam ponownie na przeciwko drzwi do jego gabinetu, aż w końcu tam przyszedł. Po chwili zaczęłyśmy się zbierać na fonetykę, ale stanęłyśmy blisko jego sali wykładowej i Kasia zaczęła mi opowiadać o sytuacji z Eweliną Szpak. Faktycznie było to dziwne, ale ta sytuacja sprawiła jedynie, że poczułam się bojowo i pewnie jak nigdy. W pewnej chwili przyszedł Doktorek do sali. My ucichłyśmy, a on na pewno wiedział że rozmawiałyśmy o nim i o jego niestosownym zachowaniu na schodach z inną wykładowczynią.
W poniedziałek napisałam do doktor Grzybińskiej z prośbą o przyjście do niej na konsultacje w sprawie mojej pracy. Nadal trzymałam się pomysłu żeby napisać o negacji, ale jak do tamtej pory, moje pomysły na moje pierwsze dzieło naukowe były albo za proste albo za trudne. We wtorek poszłam sobie na palarnie o godzinie piętnastej piętnaście. Stanęłam sobie przy schodach, a po upływie kilku minut zobaczyłam chudego mężczyznę w granatowych jeansach i bordowej koszuli. No któż to mógł być?!
– Dzień dobry! – Powiedziałam standardowo jednocześnie się uśmiechając.
– Dzień dobry! – Odpowiedział mi Doktorek nie odrywając ode mnie szczęśliwego wzroku. Patrzył mi się prosto w oczy z delikatnym uśmiechem. Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale poczułam się poziom wyżej niż on. Miałam takie przeczucie, że to on był bardziej zafascynowany mną niż ja nim, choć żadne znaki na niebie i ziemi na to nie wskazywały. Kiedy tylko mnie minął, zaciągnęłam się jeszcze dwa razy i wróciłam na gramatykę opisową.
Szczerze liczyłam na to, że podczas mojego pobytu w gabinecie u doktor Grzybińskiej pojawi się Michał i usłyszy o mojej pracy. Szczerze mówiąc wręcz sobie zaplanowałam, że tak będzie nie mając jednocześnie żadnej pewności, że znowu nie przegada całej przerwy z tą jakże mało błyskotliwą i inteligentną kobietą jaką była Ewelina Szpak. Ona nigdy nie znała odpowiedzi na żadne moje pytanie, nawet to najprostsze.

Szanowny Panie Doktorze, mam pytanie.Where stories live. Discover now