ROZDZIAŁ X •

10 0 0
                                    

W następny wtorek, tak jak zwykle, poszłam na tą palarnie, na której zwykłam go widzieć. Niestety nie było go tam. Byłam załamana, ale poprosiłam Dominikę, żeby poszła ze mną na tą drugą. I bingo! Michał był właśnie był tam. Byłam bardzo zestresowana i pomimo sugestii Dominiki, żebym tam nie szła, pobiegłam jak głupia do tych szklanych drzwi.
Pierwsza gafa; nie zmieściłyśmy się w drzwiach. Druga gafa; Dominika mówiąca "stań tutaj, bo mi wieje". Trzecia gafa; stanęłam tyłem do Michała i do Dominiki. Czwarta gafa; niezręczna cisza pomiędzy mną a Dominiką. Piąta i najważniejsza gafa; nie powiedziałam Mu nawet "dzień dobry". Miałam wrażenie, że Jaśkiewicz poczuł się równie niezręcznie, gdyż po niecałych dwóch minutach wyszedł stamtąd. Po jakiś dziesięciu minutach poczułam się do tego stopnia źle, że mama musiała odebrać mnie z uczelni. Było mi słabo, niedobrze, źle... Krótko mówiąc, prawie mdlałam. Byłam jednocześnie zażenowana, załamana i chciało mi się płakać. W tamtym momencie postanowiłam całkowicie odpuścić, jednocześnie wiedząc, że i tak będę chodzić na te jebane palarnie z tym wiecznym ziarenkiem nadziei.
Minął kolejny tydzień. Przyszłam do szkoły spóźniona, więc nie poszłam na pierwszą historię. Po tym jak Michał miał przerwę, poszłam na palarnie w nadziei na spotkanie. (Czyli tak jak myślałam, moja świadomość, że nie będę się trzymać własnego założenia, była słuszna). Nie czekałam zbyt długo, gdyż zobaczyłam doktor Kopczyńską, która ewidentnie na kogoś czekała. Oczywiście czekała na Michałka, który przyszedł już po kilku minutach. Palił tak jak ja i dyskutował o czymś z  promotorką Dominiki. Czułam jednak, że Doktorek, "nie chcąc", próbował zwrócić moją uwagę. A jak nie zwrócić, to chociaż sprawić, żebym się popatrzyła na niego; bardzo głośno zanosił się od śmiechu i mocno gestykulował. Ponieważ byłam bardzo mocno rozemocjonowana, zadzwoniłam do Dominiki i gadałam z nią o totalnie niczym. Była to ewidentnie naciągana rozmowa. Spojrzałam na zegarek i okazało się, że byłam już kilka minut spóźniona na historię. Pobiegłam więc szybko po schodach w stronę gabinetu Pana Dyrektora. Usiadłszy tyłem do prof. Ruczyńskiego, wzięłam duży łyk wody myśląc jednocześnie o wszystkim. Sama nie wiedziałam co czułam w tamtym momencie. Nagle poczułam jak ogrom ciepła kuł moją skórę od środka, a gorzki smak zaczął wypełniać moje usta. Natychmiastowo wstałam i skierowałam się w stronę drzwi, usłyszawszy głos Wiktorii:
– Klara, wszystko dobrze?
– Źle się czuję. – I wyszłam. Idąc po schodach do łazienki świat się kręcił wokół mnie, a moje nogi były z każdym krokiem coraz bardziej zwaciałe. Od razu jak weszłam do toalety, zaczęłam wymiotować. Robiło mi się ciemno przed oczami; myślałam, że zemdleje.
Jak to się dzieje, że ktoś z kim zamieniłam kilka zdań był dla mnie tak ważny? Czy jest możliwe, że taka osoba już drugi raz doprowadziła mnie do takiego stanu? Chyba nawet jak chciałam, to nie potrafiłam sobie go odpuścić.
Po tych sytuacjach postanowiłam wrócić do swojego starego "systemu", a wówczas wszystko wróciło do normy. I tak właśnie mijały tygodnie za tygodniami.

* * *

W międzyczasie nasze koło naukowe zaczęło istnieć. Nie wspominałam chyba o  tym jeszcze, ale od jakiegoś miesiąca pracowaliśmy nad stworzeniem czegoś, co łączyłoby wszystkich wszystkich pasjonatów. Coś, co potem nazywało się "Francofans". W bardzo szybkim tempie udało nam się nawiązać współpracę z Alliance Française, pojechać do podstawówki z zajęciami zorganizować wydarzenie związane z kuchnią francuską. Oprócz tego prowadziliśmy Instagrama i zastanawialiśmy się nad założeniem Tik Toka. Chcieliśmy, żeby o nas słyszano. Postanowiliśmy więc przejść po grupach "francuskich" w czasie ich zajęć, żeby ogłosić naszą egzystencję i zawiadomić o zbliżających się wydarzeniach.
Poszłam z Julią. Wypadło tak, że dwie grupy miały zajęcia z Michałem. Przy pierwszej czekaliśmy na niego piętnaście minut, aż szanowny Pan Doktor się zjawił. Był nieco zdumiony, kiedy zobaczył mnie pod salą, gdyż zmarszczył brwi na mój widok.
– Dzień dobry, czy my możemy zająć chwilkę?
– Tak, o co chodzi? – Zatrzymał się z zainteresowaniem.
– To znaczy my do grupy. Chciałybyśmy coś ogłosić.
– A, jak najbardziej. Zapraszam! – I otworzył drzwi do sali. Weszłyśmy, stanęłyśmy na środku, a Jaśkiewicz przy biurku.
– Czy ktoś jeszcze przyjdzie? – Zapytałam zdecydowanie. Ktoś mi odpowiedział, że tak, ale, że się bardzo spóźni. Poszłam więc zdecydowanym krokiem w kierunku wyjścia mówiąc "to może zamknę drzwi" i zaczęłam ogłoszenia. Mówiłam jak opętana; zdecydowanie, z ekscytacją, z zapałem... Mówiłam dość swobodnie. Podeszłam do tablicy, żeby zapisać naszego maila.
– Mogę? – W połowie się zorientowałam, że nawet nie zapytałam o pozwolenie użycia tablicy.
– Oczywiście. – Powiedział Doktorek z uśmiechem i dumą na twarzy.
– To tyle. Serdecznie zapraszamy! Czy są jakieś pytania?
– Tak, ja mam! – Wypalił Michał.
– Kto jest opiekunem koła?
– Doktor Grzybińska. – Powiedziałyśmy synchronicznie z Julią i wyszłyśmy dziękując za uwagę. Zważając na to, że miałam potem zabieg, nie mogłam uczestniczyć w dalszych ogłoszeniach z powodu czego było mi trochę przykro, gdyż potem znowu mieliśmy iść do grupy z którą miał zajęcia Michaś. Byłam mimo wszystko zadowolona ponieważ miałam stuprocentową pewność, że dowiedział się o istnieniu koła naukowego.

Szanowny Panie Doktorze, mam pytanie.Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin