ROZDZIAŁ VI •

15 0 0
                                    

Przez resztę weekendu byłam rozmarzona i nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Pomijając fakt, że miałam wrażenie, że zrobiłam z siebie idiotkę, zaczęłam myśleć nad pytaniami, dla niego, gdyż po przeczytaniu forum, wszystko stało się jasne.
We wtorek ubrałam szarą spódnicę, szare rajstopy, oraz szarą sweterkową bluzkę. Całą stylizację dopełniła srebrna biżuteria, czarne botki i marynarka w tym samym kolorze. W sumie... Nie wyglądałam najgorzej. Oczywiście, że liczyłam na to, że go spotkam, ale tamtego dnia nie była to jedyna rzecz o której myślałam. Ani przed, ani po zajęciach z doktor Tutaj nie poszłam pod salę dwa czterdzieści siedem, tak, żeby mnie zobaczył. Stwierdziłam, że jak ma mnie zobaczyć, to mnie zobaczy.
Wracając z informatyki zeszłam schodami koło sali dwa trzynaście. Miałam nadzieję, że się miniemy, ale jego już tam nie było. Trudno. Zeszłam na dół, ubrałam się na spokojnie i poszłam w stronę wyjścia. Szłam jak zwykle w sumie, średnio szybkim tempem z głową dumnie wyprostowaną, a tam przed samymi drzwiami szczupła postać w żółtej kurtce. No któż to mógł być?! No oczywiście, że tylko Jaśkiewicz.
Rozmawiał z jakąś blondwłosą młodą kobietą. Ton i sposób ich rozmowy nie wyglądał na relacje student– wykładowca. Chociaż... Kto wie? Jedno jest pewne. Poczułam wówczas uderzenie zazdrości, ale mimo to powiedziałam do niego "dzień dobry". Miałam wtedy poważną twarz. Potem tego żałowałam, bo mogłam wyglądać niesympatycznie. Cóż... Michał mimo to odpowiedział mi "dzień dobry" odwracając uwagę od swojej rozmówczyni. Jego uśmiech był duży i uroczy. Chyba nawet szczery, bo kiedy odwrócił ode mnie wzrok, uśmiech nadal promieniał na jego twarzy.Po wyjściu stanęłam przed schodami i "długo" sprawdzałam autobus. Kiedy Michał wyszedł, ja udając, że tego nie widzę, poszłam tamtego dnia w innym kierunku niż zwykle.
W domu nie przestawałam myśleć nad pytaniami, które dla Doktorka byłyby kolejnym wyzwaniem albo czymś imponującym. W międzyczasie napisałam maila do doktor Grzybińskiej z moim pomysłem na swoją karierę. Poprosiłam ją, aby pomogła mi się ukierunkować i powiedzieć od czego zacząć. Tamtej nocy wpadłam również na pomysł; zważając na to, że ciekawił mnie temat "ne" explétif, postanowiłam to wykorzystać. Jak się po drodze okazało, Michała też chyba ciekawił, bo napisał o tym artykuł. Poczytałam więc o zagadnieniu i nie musiałam się już dłużej martwić; pytania pojawiły się same, odpowiedzi w internecie nie było, a Dominika nie wiedziała tak jak ja. Motyw idealny. Miałam zapytać Doktorka o coś, co go ciekawi, pokazując przy tym, że mam już jakąś wiedzę na ten temat.
Mało tego, następnego dnia (czwartek), dowiedziałam się czegoś, co zrobiło mi dzień. Grzebiąc w USOSie, natrafiłam na rubrykę, której jakimś cudem wcześniej przeoczyłam. Było to pole, w które można było wpisać imię wykładowcy i zobaczyć jak wygląda jego plan zajęć. Cóż ja wówczas mogłam zrobić? Wpisałam jego nazwisko i okazało się, że ma jeszcze zajęcia w czwartek od godziny trzynastej czterdzieści pięć i kończy o tej samej godzinie co ja. Byłam w niebo wzięta. Po drodze, doktor Grzybińska mi odpisała i powiedziała, żebym przyszła do niej na konsultacje w następnym tygodniu. Jeśli więc poszłybyśmy do jej gabinetu, byłaby szansa, że zobaczyłabym się z Michałem, bo mieli wtedy gabinet w tym samym pokoju i usłyszałby On jakie miałam plany. Pomyślałam wtedy, że gdyby może zobaczył moje ambicje, spojrzałby na mnie jak na kogoś poważnego. Cóż... Takie miałam wtedy marzenia. Miałam wtedy dobry humor, bo dostałam piątkę z fonetyki i szóstkę z hiszpańskiego. Po powrocie do domu zaczęłam się uczyć na gramatykę. Mieliśmy mieć nazajutrz kolokwium u Jaśkiewicza z hipotez oraz czasów przyszłych. Bardzo się bałam. Wybitnie chciałam dostać piątkę, żeby udowodnić mu, że ta poprzednia ocena, to nie przypadek.

* * *

W piątek nie poszłam na sprawności zintegrowane z Eweliną Szpak. Dostałam swoją drugą piątkę z kolokwium, które napisałam dzień wcześniej. Po wejściu do sali usiadłam w pierwszej ławce pod samym oknem, gdyż tylko takie miejsce mi zostało. Cóż... Nie płakałam z tego powodu. Wszyscy zaczęliśmy intensywnie powtarzać do kolosa. Czułam się doskonale, bo wszyscy zadawali mi milion pytań. Widocznie wzbudzałam na tamtą chwilę autorytet w grupie, bo to nie była pierwsza taka sytuacja. Być może nawet Michał to usłyszał.
Po tym jak wszedł, spojrzał na moje rzeczy, które miałam przed sobą, po czym powiedział, żebyśmy się rozsiedli. Ja pozostałam tam, gdzie byłam. Kolokwium nie było aż takie trudne. Potem na zajęciach, często zerkał na mnie, a ja wówczas byłam pochłonięta zadaniem, bo robiłam kilka przykładów do przodu. Wydaje mi się, że po raz kolejny go zdziwiłam, bo potrafiłam zrobić zdanie w stronie biernej w czasie Passé Simple.
Po zajęciach podeszłam do niego, ale z trochę innym nastawieniem niż ostatnio. Poszłam do niego jako do źródła, z którego faktycznie mogłam się czegoś nauczyć, a nie jako do mężczyzny, o którym fantazjowałam po nocach. Moje podejście pomogło:
– Przepraszam, ja mam jeszcze jedno pytanie.
– Tak?
– Chodzi o to, że ostatnio zainteresowałam się "ne" explétif. – Na twarzy u Doktorka od razu zagościł uśmiech.
– To znaczy długo już wiedziałam o jego istnieniu, ale nigdy nie zgłębiałam tego tematu, więc postanowiłam sobie o tym poczytać.
– Napisałem o tym artykuł. – Odpowiedział, a ja odwzajemniłam jego uśmiech mówiąc:
– O... Nie wiedziałam o tym.
– Tak. Jak wpisze sobie Pani moje nazwisko i "ne" explétif, to wyskoczy Pani. – Powiedział dumnie.
– A zrozumiała Pani to z tym "de la chance" i "la chance"? – Kontynuował.
– Tak, wszystko zrozumiałam.
– No... Tam jest taka delikatna różnica; jak mamy korzyści, to wtedy "la chance", a jak nie, to "de la chance".
– Dokładnie tak. Ja się chciałam zapytać jak to jest z tym "ne" explétif w przeczeniu. Ono znika? Czy może jednak ono może tam być? Ale wtedy to przecież nie miałoby sensu...
– Tak, ma Pani rację. Wtedy nie miałoby sensu. – powiedział podchodząc do tablicy.
– Np. J'ai peur que tu viennes... – zaczął szeptać półgłosem, tak jakbym ja też miała usłyszeć.
– J'ai peur que tu NE viennes... – poprawiłam zdecydowanym głosem, akcentując mocniej "ne". Michał przytaknął mi głową i pisał kolejne zdania na tablicy. Zaczęliśmy dyskutować na ten temat, dzięki czemu rozwiał wszelkie moje wątpliwości.
– Dziękuję bardzo! – Odparłam z uśmiechem kierując swoje ciało w stronę wyjścia.
– Ten artykuł... Może sobie go Pani poczytać. – Powiedział w taki sposób, jakby chciał mnie jeszcze zatrzymać na parę minut.
– Może Pani te pierwsze strony pominąć, bo to jakaś nudna teoria i wstęp. Dalej są przykłady porównane z językiem polskim. – Kontynuował chcąc za wszelką cenę zachęcić mnie na poświęcenie chwili uwagi na jego dzieło.
– Dobrze. Dziękuję! – Rzekłam z uśmiechem będąc już za drzwiami.
– Ale przeczyta Pani? – Upewniał się Wykładowca.
– Poczytam, poczytam!
Idąc w stronę wyjścia, zaczęłam ubierać futro i szalik. Jak zwykle szłam dumnie, niezbyt szybkim tempem. Kiedy byłam na głównym korytarzu, nagle wyprzedziła mnie sylwetka w żółtej kurtce, po chwili ścinając mi agresywnie drogę. Ale jak to? Czy ten jakże utalentowany Adiunkt nie szedł na palarnie? Widocznie chyba nie... Miałam wrażenie, że sposób w jaki ściął mi drogę, był bardzo ostentacyjny. Cóż... Ja szłam dalej. Jak się okazało, jego miejscem na palarnie, tamtego dnia było miejsce przed schodami na rogu budynku. Jak na moje oko, idealne miejsce na obserwatorium, gdyż było to miejsce, w którym długo "sprawdzałam" autobus.
Kiedy wyszłam z budynku, dumnie i teatralnie spojrzałam w dal, a następnie sprawdzałam autobus. Byłam pewna, że na mnie patrzył. Po prostu to wiedziałam. Po chwili to ja Jemu ścięłam nie drogę, a róg, na którym stał, zakładając jednocześnie słuchawki na uszy. Mijając go, czułam dalej jego wzrok na sobie, aż do momentu kiedy kompletnie nie zniknęłam z pola jego widzenia. Myślałam długo jeszcze potem o tej sytuacji. Wydawało mi się wówczas, że moje przypuszczenia nie są błędne. Podobałam mu się. Wydawało mi się, że w końcu zwrócił na mnie uwagę w taki sposób w jaki chciałam od samego początku.

Szanowny Panie Doktorze, mam pytanie.Where stories live. Discover now