Rozdział 20

1K 41 1
                                    

ROZDZIAŁ 20

Nie czekając aż zaparkujemy wyskoczyłam z samochodu w stronę szpitala.

- Gdzie leży Ewa De Carlo. – Zapytałam pielęgniarki stojącej za ladą.

- Chwilkę…  - Kobieta zaczęła sprawdzając coś w komputerze. – Przed  chwilą przyjechała. Leży w Sali 8 na drugim piętrze – Powiedziała w tym samy momencie kiedy do środka wszedł Alex. Nie miałam czasu, żeby na niego czekać. Biegłam jak szalona na  drugie piętro, zdyszana rzuciłam się tacie w ramiona.

- Wejdź do niej. – Wyszeptał. Podniosłam  głowę, żeby na niego spojrzeć. Wyglądał jak by przybyło mu conajmniej 10 lat, pod oczami wielkie wory i pokrążone. Nie mogłam uwierzyć, że to ten sam facet którego widzę na codzień.

 Nie pewnie weszłam do Sali gdzie leżała mama.

- Cześć mamo. – Przywitałam ją podchodząc bliżej.

Leżała nieruchomo opatulona jakimiś rurkami i kabelkami.

- Cześć Kochanie. –  Jej głos brzmiał bardzo słabo. Patrząc na nią coś we mnie pękło. Niegdyś zdrowa, radosna kobieta  teraz leżała, słaba, blada. Poczułam jak pierwsza  łza spływa po moim policzku. Usiadłam na krześle koło jej łóżka.

- Co się stało? – Wychrypiałam bo ledwo mogłam mówić. Nie wiem czemu czułam strach. Modliłam się w duchy, żeby to nie było nic poważnego.

- Wiesz Lu … Nie mówiłam ci bo myślałam, że wszystko będzie dobrze ale okazało się, że nie ma już dla mnie lekarstwa.

- Co ty mówisz. – Czułam jak strach zaczyna mnie dusić. Mama nic nie mówiła tylko patrzała się na mnie współczująco co jeszcze bardziej mnie dołowało. Zamknęłam oczy, nie mogłam już patrzeć na to w jakim jest stanie.

- Jestem chora …. Na raka. – Usłyszawszy jej cichy głos z moich oczu, zaczęło spływać coraz więcej łez. Nie chciałam w to uwierzyć.

- Nie to nie możliwe . To jakaś pomyłka . Zaraz cię wypiszą i wrócisz razem z nami. –  Starałam się być silna ale obraz zaczął mi  się rozmywać od nadmiaru łez.

- Lu …

- Mamo proszę. – Z każdym wypowiedzianym słowem mój głos zamieniał się w coraz większą chrypę. – Pamiętasz jak mi mówiłaś, że nadzieja umiera  ostatnia. Zostawiłam przyjaciół, dom, odnalazłam się w nowym otoczeniu, mimo wszystko wierzyła, że moje, nasze życie ułoży się na nowo. Nie możesz się teraz poddać – Załapałam jej wychudzoną dłoń swoimi dwiema rękami.

- Kochanie ja nigdy się nie poddam mimo, że nie ma już dla mnie ratunku. Moja nadzieja umrze razem ze mną. – Jej ciepłe i smutne oczy spoczęły na mnie. Już nie wiedziałam co myśleć. Jakoś te słowa jeszcze do mnie nie dotarły.

- Chcesz mi powiedzieć, że już nic nie możemy zrobić?

- Nic. Nie ważne jak bym się starała, przed śmiercią nikt nie ucieknie.

- Nie wierze w to! Nie możesz nasz zostawić. Co będzie z Flaviem, ze mną z tatą. On tego nie przeżyje, jesteś jego sercem. Mamo błagam. – Mój świat z minuty na minutę zaczął się walić.

-  Córuś ja nigdy was nie zostawię. Kocham ciebie, Flavia i twojego tatę, zawsze będę nad wami czuwać. Jesteście i zawsze będziecie całym moim światem i nie pozwolę, żeby któremuś z was stała się krzywda. Pamiętaj, że nie ważne czy będę tu czy tam na górze zawsze cię wysłucham. Może już nasza rodzina nie będzie pełna ale proszę nie zapominaj o tym, że masz młodszego brata i kochającego ojca.

PrzeznaczenieWhere stories live. Discover now