Rozdział 48

526 39 7
                                    

                      ROZDZIAŁ 48

Po wybudzeniu się nie otworzyłam oczu. Byłam tak zmęczona, że nawet nie miałam siły unieść powiek. Przez cały czas towarzyszyło mi upierdliwe pikanie dochodzące z daleka. Docierały do mnie również różne nieznane mi głosy. Balansując na krawędzi snu w końcu znów zasnęłam. Nie wiem ile spałam, ale po kolejnej pobudce miałam już więcej energii i powoli podniosłam rzęsy. Pierwsze co ujrzałam to biały sufit, a moje wrażliwe oczy uderzyła wielka fala nienaturalnego światła.  Automatycznie je przymknęłam, ale dalej się rozglądałam. Niepewnie usiadłam i spojrzałam na swoje ręce. Były one trochę za chude, a pod skórę miałam wbitą igłę, która wprowadzała do mojego organizmu jakąś substancje. Mój wzrok podążył do miejsca, z którego dobiegał denerwując dźwięk. Okazało się, że to taka sama aparatura, którą używają w szpitalach…

Jeszcze raz się rozejrzałam po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Znajdowałam się w szpitalu, podłączona do kroplówki.

Nieoczekiwanie do środka wchodzi młoda pielęgniarka, z bujną rudą czupryną na głowie. Jej filigranową sylwetkę opina biały strój, który przeważnie noszą pielęgniarki.

- Dzień dobry. – Wita mnie promiennym uśmiechem, a jej zielone oczy przepełnione entuzjazmem spoczęły na mojej mizernej twarzy.

- Dzień dobry. – Odparłam ochryple kiedy kobieta odłączyła mnie od kroplówki zostawiając wenflon.

- W skali od jeden do dziesięciu jak się czujesz? – Pyta wyciągając termometr z kieszeni.

Myślę przez chwilę, aż w końcu odpowiadam:

- Na osiem. – Mówię nie pewnie, bo nie jestem w stanie określić swojego samopoczucia w skali.

- Dobrze. A teraz zmierzymy ci temperaturę. – Dziewczyna przykłada do mojego czoła jakieś urządzenie i po chwili je odsuwam.

Siedzę odrętwiała i kompletnie nie wiem co się dzieję. Skąd ja się tu wzięłam? Jak to możliwe, że wylądowałam w szpitalu jak przed chwilą byłam… Właśnie gdzie ja byłam? Nic nie pamiętam. Nawet nie przypominam sobie jak tu trafiłam i co jest tego przyczyną. Czuję się jakbym miała jedną wielką pustkę w głowie i nie wiem czemu, gdy patrzę na tą młodą kobietę to kogoś mi ona przypomina. Ten sam promienny uśmiech i przyjazne spojrzenie. Ta sama pewność siebie w kroku. Biały strój i ta sama pozytywna energia. Kogo mi ona przypominała i dlaczego jej widok sprawił, że nagle posmutniałam?

- Temperatura w normie. – Poinformowała mnie z uśmiechem. – Zaraz ktoś powinien cię odwiedzić.– Powiedziała po czym wyszła, a do środka wpadła osoba, której widok sprawił, że do moich oczu napłynęły łzy.

- Luiza… - Jego głos drżał, a oczy wpatrywały się we mnie z niedowierzaniem.

- Tatusiu…- Ledwo wypowiedziałam to słowo, bo w moim gardle zawisła wielka gula żalu i wzruszenia.

Ojciec ze łzami w oczach podszedł do mnie i delikatnie mnie przytulił. Wiem, że gdybym nie była w takim stanie to objąłby mnie mocniej. Nie chciał mi zrobić krzywdy. Zarzuciłam mu ręce na szyję i uroniłam łzy.

- Przepraszam cię córeczko. – Bąknął chowając twarz w moją szyję. Czułam jego łzy na mojej nagiej skórze. – To przeze mnie to wszystko się stało. Nie miałaś we mnie wsparcia po śmierci matki. Nigdy sobie tego nie wybaczę, że doprowadziłem do twojej ucieczki z domu. – Szlochał. Po usłyszeniu czterech ostatnich słów nieoczekiwanie wszystko wspomnienia wróciły. Już wiem kogo tak bardzo przypominała mi ta pielęgniarka. Zobaczyłam w niej Daniele, która za każdym razem mnie ratowała. Z każdą sekundą do mojej głowy wracały coraz to świeższe wspomnienia, w które nie chciało mi się wierzyć. Ucieczka. Mieszkanie razem z Olivierem. Brutalne testy. Kordian. Alex…

PrzeznaczenieWhere stories live. Discover now