Rozdział 35

903 38 14
                                    

                                             ROZDZIAŁ 35

    Nie miałam odwagi wrócić na lekcje. Nie po tym co się wydarzyło. Bójka z Amandą. Zerwanie z Alexem.  Nie. Nie mogę o tym teraz myśleć. Już postanowiłam.  Dziś w nocy ucieknę.  Nienormalne zwłaszcza, że zbliża się zima. Na szczęście znalazłam takie miejsce, że nikt się nie domyśli o moim pobycie w nim. Otóż kiedyś rodzice w spadku  otrzymali mały domek, który znajdowały się w Bydgoszczy. Widziałam go raz w życiu potem już nigdy tam nie jeździliśmy bo dom powoli zamieniał się w ruinę a rodzice nie mieli pieniędzy na odbudowanie go. 

Gdy wszyscy w końcu poszli spać mogłam zabrać się za pakowanie. Schowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy a zwłaszcza pieniądze. Udało mi się zaoszczędzić 1550 złotych, które miały być przeznaczone na lustrzankę ale mogę o niej zapomnieć. Przed wyjście zdążyłam jeszcze wydrukować sobie mapę i na wszelki wypadek wzięłam jeszcze mojego laptopa. Tata na pewno zauważy moje zniknięcie i nieuniknione, że policja będzie chciała sprawdzić komputer. Zmieniłam kartę w telefonie, żeby nie mogli mnie namierzyć i o trzeciej w nocy wymknęłam się z domu, upewniając się, że nikt mnie nie widział. Trudno było mi  zostawiać tatę i Flavia ale naprawdę zależało mi na ich bezpieczeństwie. Przed wyjście udało mi się tylko zerknąć za drzwi jak śpią. Nie mogłam ryzykować tym, że któreś z nich się obudzi lub ja sama stchórzę i wrócę do pokoju.

Dotarłam autobusem na główny peron w Gdyni i kupiłam bilet. Załamana usiadłam na ławce starając się jakoś zaćmić swoje wyrzuty sumienia i chęć powrotu do domu. Miałam już tego serdecznie dosyć  cały czas słyszałam czyjeś krzyki i jakiś żul co chwilę  mnie zaczepiał. Wreszcie doczekałam się na swój pociąg. Zmęczona upadłam na fotel a ciężki plecak rzuciłam obok bo już mnie kręgosłup od niego bolał. Siedziałam z głową opartą o szybę a w dłoni cały czas obracałam wisiorek od Alexa. Chciałam mu go oddać wczoraj przy samochodzie ale nie potrafiłam. Nie odważyłabym się oddać jedynej rzeczy, która mi go przypomina. Niespodziewanie do środka ktoś wszedł. Przerażona podskoczyłam odwracając się. Ujrzałam wysokiego, dobrze zbudowanego ciemnego bruneta o niesamowicie jasnych zielonych oczach. Mógł mieć najwyżej 20 lat. Na jego przystojnej twarzy malowała się niepewność i zakłopotanie. Uśmiechnął się do mnie ukazując białe proste zęby i słodkie dołeczki w policzkach. Miał na sobie czarny płaszcz i tego samego koloru spodnie. Jedyne co się wyróżniło w jego stroju to szare glany i ogromny, czerwony plecak. Kogoś mi przypominał ale nie wiedziałam kogo.

- Mogę się dosiąść ? – Pytająco podniósł brew a ja oczarowana nie tylko jego wyglądem ale  również głębokim i przyjemnym głosem, kiwnęłam głową. Znów się do mnie uśmiechnął po czym usiadł naprzeciwko mnie.

- Gdzie jedziesz ? – Spojrzałam zaskoczona a on się zaśmiał. – Przepraszam nie przedstawiłem się. Nazywam się Olivier. – Wypowiedział swoje imię z francuskim akcentem. Oniemiałam. W życiu bym się nie spodziewała, że to francuz bo gdy wcześniej mówił to brzmiał jak zwyczajny Polak. Ja od urodzenia uczyłam ojczystego języka mojej matki a w dodatku zamieszkałam tu a sama nie nabrałam takiego akcentu.

- Jestem Luiza. – Przedstawiłam się grzecznie nie mogąc oderwać oczu od jego magnetycznie zielonych tęczówek.

- Dokąd zmierzasz Luizo? – Powtórzył pytanie przyglądając mi się. Znów wróciłam wzrokiem za okno nie pewna czy mogę mu ufać. Wyglądał na miłego chłopaka ale czujność nigdy nie za mało jeżeli chodzi o nieznajomych. Zerknęłam na niego ukradkiem spotykając się z jego spojrzeniem.

- Coś mało mówna jesteś. – Wysłał mi przelotny uśmiech i też wyjrzał przez okno.

- Nie ufam obcym ludziom. – Poinformowałam go beznamiętnie.

PrzeznaczenieWhere stories live. Discover now