Słabość Yui

1.9K 146 6
                                    

~~~
YUI
~~~

Promienie słońca obudziły mnie nad ranem. Ayato nie przyszedł. Dlaczego? Nie wiem.

Wyszłam z pokoju do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Uczesałam starannie włosy. Dopiero wtedy uderzyła mnie ta cisza.

Zeszłam do salonu i dopiero wtedy dotarły do mnie pierwsze dźwięki. Szmery przebiegających rozmów, które ucichły gdy zbliżyłam się do drzwi. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do ciemnego pokoju. Wszyscy patrzyli się na mnie chłodno. Tylko Christa mieszała herbatę i nie patrzyła na mnie.

- Napijesz się czegoś, kochanie? - spytała i uśmiechnęła się przyjaźnie. Sabaru miał szczęście. Taka matka zdarza się raz na sto lat. No. Może przesadziłam, ale Christa była taka miła, kochająca, przyjazna i inteligentna. Spostrzegłam, że wygląda inaczej niż zwykle. Rozpuściła białe pukle, które sięgały jej do 1/4 uda. Miała delikatny makijaż w kolorze ciepłego złota, który dodawał jej twarzy delikatności, powabności i ciepła. Paznokcie też miała pomalowane na złoto dzięki czemu jej drobne, kobiece dłonie stały się jakby silniejsze. Ubrana była w złoto - żółtą sukienkę do kolan w małe brązowe kropeczki. Między talią, a biodrami miała brązowy pasek. W tym kolorze była też modna marynarka i szpilki z paskami. Gdzie podziała się jej średniowieczna suknia? Wyglądała pięknie, ale muszę się przyzwyczaić.

- Nie, dziękuję. - odparłam grzecznie i trochę w transie, bo jej uroda nadal mnie zniewalała.
- A więc może coś zjesz?
- Również podziękuję.

Udało mi się wyrwać spod uroku. Nie byłam ani głodna, ani spragniona. Pragnęłam tylko przytulić się do Ayato i zatonąć w jego gorących pocałunkach. Niestety, było to niemożliwe. On się do mnie nie odzywa, a i do tego dochodzi pobudka Karlheinza. Miałam nadzieje, że nasz związek przetrwa nienaruszony.
M a m t a k ą n a d z i e j ę. A ona jest matką głupich. Zostaje mi więc modlitwa.

- Mamy już trasę podróży. Ja postanowiłam zostać w domu. Ktoś musi zająć się tą rezydencją i sprawami papierkowymi. - posłała mi uroczy uśmiech anioła i upiła łyk herbaty z królewską gracją i wdziękiem.

Usiadłam na przeciwko niej i spojrzałam na papier leżący na stole. Ewidentnie był to owy plan podróży.

- Mogę? - spytałam wskazując na kartkę.
- Ależ oczywiście. Słyszałam, że chcesz iść z nimi. Powinnaś wiedzieć którędy.

Skinęłam głową i przejrzałam plan. Najpierw podróż autem, pózniej statek i na pieszo. Dwa noclegi w lesie, trzy na łące, jeden w starym motelu na początku wyprawy. Długie i mozolne przeprawy przez puszczę i płytkie, ale rwące rzeki. Zaniepokoiła mnie duża, niebieska plama symbolizująca jezioro. Trasa przebiegała przez nie i nie było tam żadnych znaczków mówiących o sposobie przejścia.

- Jak przejdziemy przez to jezioro? - wskazałam na miejsce.
- W porze suchej nie ma tam wody więc przejdziemy korytem. Jednak może się zdarzyć, że będzie nią wypełniony. Wtedy przepłyniemy. - powiedział Reiji.
- Przepłyniemy? - przełknęłam ślinę trochę za głośno.
- O wampiry się nie martwię, mam jednak nadzieję, że twoja kondycja jeśli chodzi o pływanie jest co najmniej wyśmienita. - zachichotała Christa.

Ja dobrze wiem, że ona dobrze wie, a jej chichot ma mnie sprowokować.

********

Założyłam na siebie sportowy kostium kompielowy. Miał kolor pudrowego różu i jasnego błękitu oraz zmysłowe wycięcie na plecach. Ubrałam się w aksamitny, różowy szrafrok i związałam włosy w koka. Upewniwszy się, że nikogo nie ma na korytarzu zeszłam do piwnicy gdzie znajdował się basen.

Mocny zapach chloru uderzył mi do głowy i zawrócił w niej. Połżyłam miękki, niebieski ręcznik na półce i zdjęłam klapki. Kafelki były chłodne. Przeszły mnie ciarki. Spojrzałam na sufit i ściany gdzie tańczyły światełka odbijane przez czystą, lodowatą wodę. Zdjęłam szrafrok i zamoczyłem palce. Zimna. Bardzo zimna. Mimo to postanowiłam wskoczyć na hardcore'a. Gdy znalazłam się pod wodą zrozumiałam, że nigdy nie będę dobrą pływaczką, bo:

Po 1. Nie ufałam wodzie.
Po 2. Nie wiedziałam od czego zacząć naukę.
Po 3. Wody basenowe i nie tylko są dla mnie za zimne.
Po 4. Żaden idiota nie zapomniał przy pierwszym skoku do wody nabrać powietrza, a ja TAK!

Zaczęłam się dusić. Wierzgałam nogami i rękami jak polujący na zwierzynę dzikus, albo gorzej. Cudem udało mi się wypłynąć i zaczerpnąć tlenu. Zginę. Utopię się. Miałam zamiar krzyczeć, żeby mnie ktoś wyciągnął, ale uderzyłam się w palec. Obróciłam głowę, aby sprawdzić co wywołało nieprzyjemny ból. Drabinka. Na wyciągnięcie ręki. Poczułam, że się czerwienię. Ale ze mnie głupek. Złapałam metalowej rury i wyszłam z wody. Było mi zimno i cała ociekałabym wodą.

- Może rzucę zaklęcie żeby przedłurzyć suszę. - pomyślałam głośno i wyszłam. Musiałam się przebrać w mundurek.

*******

W szkole jak to w szkole. Potworne nudy. Z Ayato znowu mieliśmy dyżur w kuchni.

- W domu nie było okazji z tobą porozmawiać. - zaczął gdy kroiłem marchewkę.
- To prawda. - potwierdziłam.
- Opowiedz mi o wizjach. Od kąd je masz?
- To nie ważne.
- Co?! Nie ważne?! Najpierw budzisz się ze śmierci, a pytem mówisz nam o jakiś wizjach! To nie jest ważne?! Jestem twoim chłopakiem do cholery! Mam prawo wiedzieć! - był wkurzony.
- Ayato uspokój się. Krzyki nic tu nie poradzą. Kocham cię i chcę być z tobą szczera. Może w tej kwestii po prostu nie mogę? Pomyślałeś o tym?
- Błagam powiedz o co chodzi z tymi wizjami.
- Jeśli jestem dla ciebie ważna to przestań nalegać.
- Jesteś ważną osobą w moim życiu. Udowodnię ci to.

Podszedł do mnie i wgryzł się w szyję. Pił łapczywie moją krew. Miałam wrażenie, że wyraźnie dał mi do zrozumienia iż jestem tylko pokarmem. Do oczu napłynęły mi łzy. On mnie nie kocha? Chce tylko mojej krwi? Przed oczami stanęła mi ciemność. Znowu. De ja vu?

********

Obudziłam się w błękitnym pokoju, w którym tańczyły światełka. Coś mi on przypominał. Basen. Chlor ponownie uderzył mi do głowy. Przypomniałam sobie poranną naukę pływania, z której nic nie wyszło.

- Nareszcie się obudziłaś. - powiedział Ayato.

Wyczułam negatywną energię chłopaka. Wziął mnie na ręce.

- Powiesz mi o tych wizjach?

Pokręciłam przecząco głową.

- Jak chcesz.

Podszedł do krawendzi basenu, zamachnął się i wrzucił mnie do wody. Pisnęłam w szybkim locie. Kiedy byłam pod wodą zaczęłam wymachiwać rękami i nogami. Z trudem wypłynęłam na powierzchnię.

- Ayato ja nie umiem pływać! - zawołałam ksztusząc się wodą.

Stał chwilę oszołomiony, a później zdjął marynarkę i wskoczył do wody. Szybko znalazł się przy mnie i sprowadził na brzeg, a raczej kafelkowy kant. Zmaterializował się z ręcznikiem i rzucił mi go na głowę, a później poszedł sobie jak gdyby nigdy nic.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie napiszę dalej jeśli nie uzyskam 4 komentarzy, które będą odpowiedzią na pytanie:

Jak dokładnie mam opisać zbliżenie Yui i Ayato?

To już wkrótce i chcę wiedzieć co was usatysfakcjonuje. Puki nie dostanę odpowiedzi nie opublikuję rozdziału. Zapraszam! Komentujcie. <33

Diabolik Lovers New VersionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz