Trzy Ofiary

1.2K 109 9
                                    

~~~
YUI
~~~

Założyłam suknię. Dzisiaj miała odwiedzić nas bardzo daleka rodzina od strony matki Sabaru - Christy. Chciałam wypaść jak najlepiej, a przy okazji pokazać jak dobrze się czuję. Co nie do końca było prawdą. Przecież była we mnie jakaś cząstka Karlheinza. Obrzydliwe...

Zeszłam na dół i zaczęłam kierować się do salonu. Nagle ziemia się zatrzęsła, towarzyszył temu ogromny huk. Usłyszałam krzyk Kathariny. Pobiegłam tam.

Do salonu wszedł Karl z demonami przez olbrzymią dziurę w ścianie. Zaśmiał się złowieszczo widząc przerażone miny naszych gości, chłopców, Christy i zdziwione twarze Womenizer.

Podbiegłam do Ayato i Kathariny.

- Nic wam nie jest? - spytałam z troską.
- Nic. A tobie? - zmartwił się Ayato.
- Jest dobrze. Katharina?
- Oki.

Skinęłam jej głową i odwróciłam się do niechcianego przybysza.

- Odejdź, albo czeka cię niechybna śmierć. - ostrzegłam.
- Z twojej ręki? Szczerze w to wątpię. A tak przy okazji. Szkoda że nie udało ci się donieść mi tej księgi.

Drgnęłam, a później zesztywniałam. Cholera.

- Ta księga którą miałaś ze sobą? Chciałaś ją mu dać?! - wściekł się Ayato.
- Nie miałam wyboru. - broniłam się.
- Zawsze jest.
- Ale on zahipnotyzował mnie! Kiedy Cōrdelia przejęła władzę nad moim ciałem była w niej cząstka Karlheinza! Zrozum, że nie miałam na to wpływu.

Patrzył na mnie jeszcze chwilę, a potem odwrócił wzrok.

- Przepraszam. - szepnął.
- Dosyć tych ceregieli! - warknął Karlheinz i wydał komendę w demońskim. - Brać ich!

Jeden z nich skoczył na Katharinę, która wcześniej oddaliła się od nas. Stwór miał jakieś 6 metrów wysokości. Ale nie był to problem dla mojej córki. Dużo ćwiczyła i nabrała wprawy w swoim żywiole. Zacisnęła obie dłonie w pięści i ustawiła się w pozycji bokserskiej.

- No chodź. - zachęcała go.

Demon podszedł, a Katharina zrobiła zamach prawą ręką jakby chciała go uderzyć w nos mimo iż stał 2 metry od niej. Za jej plecami zrobiła się dziura w podłodze. Zaraz pojawił się roślinny pęd, który błyskawicznie zacisnął się wokół szyi potwora i oderwał mu głowę.

- 1:0 dla mnie. - uśmiechnęła się moja córka.

Z zapartym tchem podziwiałam jej walkę. Była idealna, każdy jej ruch to szczyt perfekcjonizmu. To napewno moja córka.

Z tego wszystkiego zapomniałam o toczącej się bitwie. Nie zauważyłam grubego demona, który natarł na mnie całym swoim cielskiem. Przewróciłam się. Ale jestem głupia.

- Yui! - krzyknął Ayato i szybko znalazł się przy mnie z mieczem.

Rozczłonkował bestię, a później pomógł mi wstać.

- Nic ci nie jest? - spytał i pogładził wierzchem dłoni mój policzek.
- Nic. - uśmiechnęłam się nieśmiało, a później coś przykuło moją uwagę. - Ayato, uważaj!

Diabolik Lovers New VersionWhere stories live. Discover now