//4//

23.2K 1.4K 42
                                    

- Skoro musimy ze sobą spędzić tyle czasu, może się trochę lepiej zapoznamy?
Zapytał chłopak w pewnym momencie.
- Ymm, nie dzięki.
Mruknęłam.
- To może inaczej. Teraz oficjalnie zmuszam cię do zagrania ze mną w grę.
Zaśmiał się.
- Uhh. Jaką znów grę?
- Po kolei mówimy jedną ciekawostkę o sobie.
Wytłumaczył.
- Boże, człowieku zanudzisz się grając ze mną w tą grę.
- Ok, to ja może zacznę. Przeprowadziłem się tu, do Portland z Nowego Yorku.

Boże to jest bez sensu. Nie ważne co mu powiem i tak zapomni, i i tak już pewnie jutro, a może nawet dziś znajdzie sobie ciekawsze towarzystwo wśród tych cymbałów, i tak się skończy nasza znajomość. Chodź, jak tak z nim gadam okazuje się dość miły. Brooke, może on też przypadkowo trafił do tej szkoły dla niedorozwiniętych osób? Ogarnij się.
- Chodzę do tej szkoły dla cymbałów już trzeci rok, a koleguję się z Madison i Adrianem. Więc można powiedzieć że tworzymy trójkącik dziwolągów, których reszta omija.
Powiedziałam po chwili namysłu po czym chłopak zapytał.
- Czy od zawsze jesteś tak negatywnie nastawiona na wszystko?
Dobre pytanie, jestem? A skąd ja mam wiedzieć? Ehh.
- Nie. To ludzie z tej szkoły mnie zepsuli.
- Dokładniej?
Powiedział unosząc brwi.
- To szkoła pełna cymbałów. Ludzi którzy chodzą i myślą że są lepsi bo mają kasę. Dzięki tej szkole, szczerze znienawidziłam każdego istniejącego bogatego dzieciaka. Na początku oczywiście byłam miła, próbowałam się wmieszać w tłum, i tak dalej. Ale to nie moja bajka. Gadanie o makijażu, chłopakach, plotkowanie albo gadanie o tym z iloma chłopakami się przespałam to nie dla mnie.
- Skoro już o tym mowa to z iloma?
Zaśmial się Steward. Znów naszła mnie chęć zignorowania go modląc się żeby nie zauważył, ale cóż.
- Ile jednorożców widziałeś w swoim życiu?
- Zero.
- No właśnie. Jeśli cię to rozśmieszy, albo walniesz jakiś głupi komentarz na temat tego to nadzwyczajniej ci przwalę.
Mruknęłam czując jak moje policzki się rumienią. Tak mam prawie osiemnaście lat i nie spałam z chłopakiem.
- Czemu miał bym się śmiać?
Zapytał zdziwiony.
- Więkrzość osób uważa że to dziwne że dziewczyna w moim wieku nie przespała się z żadnym chłopakiem. Może to też po części dla tego jestem uważana za dziwaczkę, sama nie wiem.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego, wręcz przeciwnie, trudno znaleźć dziewczynę która się nie puszcza na prawo i lewo.
Powiedział. Jasne. Szczerze? Czy ty Stewardzie Korringtonie jesteś aniołem zesłanym mi z nieba jako wynagrodzenie za to że chodzę do tej szkoły? Nie, Brook. Ogarnij się. On teraz jest taki miły, ale jak tylko wpadnie w szpony cymbałów sam się nim stanie i tyle. Masz racje. No nie ważne, muszę skorzystać z chwili dopóki jest normalny.
- Ile miałeś dziewczyn?
- 3, a ty ilu chłopaków?
- Tyle ile ty widziałes jednorożców.
Małe kłamstwko chyba nie zaszkodzi. Z resztą i tak nie mam zamiaru mu mówić o Danielu, jeszcze by się zaczął dopytywać czy coś, a to go nie powinno obchodzić.

Steward. To takie długie imię. Brooke też nie jest najkrutsze ale o wiele prostrze. Nazwę go Stew.

Sorry, I'm different. Can you still love me? ©Where stories live. Discover now