//26//

13.7K 1K 47
                                    


Na przerwie zostawiłm Adriana na chwilę samego, i poszłam do stołówki kupić sobie jakąś kanapkę. I co widzę gdy tam wchodzę? Stewa siedzącego i obejmującego Emily razem z resztą tych idiotów.Oddychaj Brooke. Masz prawie osiemnaście lat. Jeśli zabijesz, będziesz odpowiadać przed sądem jak dorosła. Naciesz się zabijaniem jej, i go w swojej głowie. Czułam jak zazdrość i smutek siedzą i kłują mnie w serce. Coraz mocniej. Brooke, pamiętaj że istnieje coś takiego jak zemsta. Wyciągnęłam szybko telefon i wysłałam Adrianowi sms'a.

Ja:
Masz minutę żeby zbiec na dół, znaleźć mnie, podejść i objąć szeroko się uśmiechając. Dziękuję z góry.

Wziełam głęboki wdech, po czym spokojnym, seksownym krokiem podreptałam powoli w stronę sklepiku. Starałam się nie patrzeć w stronę Emily i Stewa, ponieważ nie chcę popsuć swojego planu. Kątem oka widziałam jak ich oczy wędrują za mną. Podeszłam i zamówiłam kanapkę z kurczakiem. Za sobą usłyszałam zatrzaskujące się drzwi, a po chwili poczułam uscisk na mojej talii. Z wielkim uśmiechem popatrzałam się na Adriana, który się we mnie wpatrywał jak zakochany.
- Trzymaj tak dalej.

Wyszeptałam mu, po czym się oboje zaśmialiśmy. Kto jak kto ale Adrian nadaje się na aktora.
- Za to kupujesz mi pistacje.
Wyszeptał mi do ucha. Poprosiłam jeszcze o paczkę pistacji i zapłaciłam. Teraz ta trudna część planu. Musimy się odwrócić i przejść jak by to nie było ukartowane.

Adrian dalej trzymał mnie w pasie, i spokojnym krokiem, szepcząc i chichocząc obgadywaliśmy tych cymbalów. Spojrzałam się na Stewa tylko raz, i w tedy złapaliśmy chwilowy kontakt wzrokowy. Na jego twarzy pojawił się grymas, a w jego oczach pojawiły się płomienie zazdrości. Bam! Jeden dla Brooke, zero dla Stewa. Jeśli on kiedykolwiek pomyślał że lubię robić na złość, to dopiero teraz pokaże mu na co mnie stać. Żaden chłopak nie będzie ze mnie robił debilki. Uczucie bólu które nadal kuło w środku jeszcze bardziej motywowało moją zemste. Posłałam mu niby najzwyklejszy uśmiech jak gdyby nigdy nic, po czym wyszłam z Adrianem ze stołówki. Na korytarzu przybiliśmy sobie piątkę i wybuchliśmy śmiechem.

Pod koniec przerwy Adrian poszedł gdzieś z kolegami a ja poszłam odlożyć książki, gdyż godzina zbliżała się dwunastej.

Zamknęłam szafkę i o mało co nie dostałam zawału. Z nikąd znalazł się tam Stew, który poważnie się we mnie wpatrywał. Uśmiechnęłam się do niego, po czym obojętnie przeszłam obok niego. Zatrzymał mnie łapiąc za mój nadgarstek.
- Co to miało być?
Zapytał a w każdym jego słowie widniała zazdrość. Wiedziałam co miał na myśli, ale zrobiłam zdziwioną minę, chcąc usłyszeć jeszcze raz jego zazdrość.
- Podobno Adrian to twój przyjaciel.
Powiedział opierając się o ścianę. Pokiwałam przytakując głową. Zazdrość go porzerała żywcem, a ja to widziałam.
- To co to miało być?
Zapytał ze złością. Wyrwałam mu delikatnie mój nagarstek po czym z uśmiechem od ucha do ucha powiedziałam.
- Gubisz się w swojej własnej grze.
Po czym sarkastycznie się zaśmiałam i odwróciłam. Chciał mnie zatrzymać, ale głos Emily mu w tym przeszkodził.
- Kochanie, co ty tu robisz?
Te słowa coś we mnie pobudziły, taką cholerną złość. Zazdrość. Ale jak mówiłam nie dam po sobie tego poznać. Odwróciłam lekko głowę i zwróciłam się do Stewa.
- Juz nawet kochanie do siebie mówicie.
Spojrzałam się mu w oczy i kontynuowałam.
- Zniszczę cię twoją wlasną grą.

Wysłałam mu buziaka w powietrzu, po czym odeszłam spokojnym krokiem. Potem słyszałam jak Emily coś do niego mówi, a on biedny gubił się w swoich własnych słowach ze zlości. Wiem że on coś do mnie czuje, widzę to w jego oczach. I czuje w każdym dotyku. Doprowadzę go do szaleństwa, tak jak on mnie. Usmiechnęłam się wścipsko sama do siebie i wyszłam przed szkole, gdzie mama już na mnie czekała.

'Dziewczyna wraz z mamą pojechały do lekarza. Dziewczyna chodź udawała że była spokojna, bardzo się stresowała. A myśl o Stewie z Emily rozwścieczała ją. Budziła w niej jej wszystkie zmysły. Pobudzała całe jej ciało. Czuła jak czasem ciężko było jej oddychać, chodź nikomu o tym nie mówiła.
Chłopak umierał z zazdrości, ale z całej siły próbował odepchnąć wszystkie uczucia do Brooke, chodź z nie powodzeniem. Wmawiał sobie że jesli zacznie się umawiać z Emily, przejdzie mu. Ale to było nie prawdą. W raz z każdym spojrzeniem Brooke, on pragnął jej coraz bardziej, a gdy odchodziła, umierał z tęsknoty. To stawało się tak silne, że sam się tego bał.

Brooke nie bała się tego uczucia. Nie bała się zostać skrzywdzona, bo wiedziała że z każdym bólem da się żyć. Po za tym była gotowa poczuć każdy ból, byle tylko dopiąć swego. Widziała w jego oczach, że on coś do niej czuje, i z całej siły chciała go doprowadzić do szaleństwa. Rozmyślała tylko o tym jak to zrobić.
U lekarza okazało się że Brooke miała większe problemy z płucami niż myślała. Zrobili jej badania, po czym kazali unikać sytuacji w których by zbyt mocno płakała i popadała w panike, bo tego mogły by jej płuca nie wytrzymać, gdyż w takich sytuacjach oddech staje się częstrzy i silniejszy. Nie dały by rady i trafiła by do szpitala. Brooke próbowała być spokojna. Nie bała się. Lekarze kazali jej zarzywać tabletki dwa razy dziennie, a jej mamie by dopilnowała córki. Bez tych tabletek wszystko mogło by się pogorszyć a w najgorszym wypadku, mogło by dojść do śpiączki. '



Sorry, I'm different. Can you still love me? ©Where stories live. Discover now