//6//

22.1K 1.4K 31
                                    

Wyszłam ze stołówki i podreptałam do biblioteki. Gdy weszłam pierwsze co przyciągnęło moją uwagę była nauczycielka gnom, wpatrująca się we mnie złowrogim wzrokiem. Chyba ktoś narozrabiał i zepsuł jej humor. Ehh. Weszłam po schodkach na górę, gdzie znajdowały się kolejne setki regałów z książkami. Nie  było tu żadnej żywej duszy. Przechodziłam tak wsród nich, próbując znaleźć jakąś książkę jaką mam ochotę przeczytać, ale żadna nie przykuła mojej uwagi. Więc się poddałam, wyszłam z biblioteki, po czym  korytarzem doszłam do tylnego wyjścia szkoły, którym wyszłam. Usiadłam na najbliższym murku, wyciągnęłam fajki z kieszeni, odpaliłam  papierosa, po czym zaciągnęłam się, a moje płuca wypełniły się dymem. 
Wyciągnęłam szkicownik, i dałam się ponieść wyobraźni. Po jakimś czasie  rozproszył mnie dzwonek dzwoniący na lekcje. Czy mam zamiar wrócić do tych cymbałów? Czy mam zamiar siedzieć z tym kretynem? Czy mam zamiar siedzieć na matematyce i powtarzać wszystko to, czego te cymbały nie  rozumieją, co ja mam w małym paluszku? Nie. Więc kontynuowałam rysowanie.

Gdy dzwonek zadzwonił na ostatnią lekcję wzięłam szkicownik pod rękę, paczkę Marlboro schowałam do kieszeni, torbę  zarzuciłam na ramię i podreptałam do klasy. Wmieszałam się w tłum ludzi na holu po czym przecisnęłam się do klasy. Gdy weszłam Stew siedział w mojej ławce. Pamiętaj, Bitch mode on. Wzięłam głęboki oddech,  wyprostowałam się, i z klasą podeszłam do ławki, położyłam szkicownik na  stoliku, torbę rzuciłam obok, i usiadłam.
- Gdzie byłaś?

Zapytal Stew. Czułam jego wzrok na sobie. Czy ja mam zamiar mu odpowiedzieć? Nie. Czy zauważy  jeśli go zignoruje? Prawdopodobnie tak. Czy to mój problem? Nie. Więc udając że go nie słyszę skierowałam wzrok na nauczycielkę która weszła do klasy i usiadła za biurkiem.
- Odpowiesz mi?
A ja dalej udawałam jak by go nie było. Jak by był powietrzem. Po cholerę sie odzywa?
- Boże reszta miała rację, dziwaczka.
Wymamrotał  pod nosem. To szczerze zabolało. Wkurzyłam się. I bez skrupułów tak szybko jak się podniosłam tak szybko strzeliłam mu z liścia. Już nie raz  słyszałam że mam ciętą rękę. Po klasie rozniósł się hałas jaki wydała moja ręka. Steward odrazu złapał się za policzek i spytał
- A to za co?
- Dziwaczka? Jak inni mówią tak? Hah! Nie myliłam się. Kolejny kretyn.
Powiedziałam  chwytając za moje rzeczy po czym popędziłam w strone wyjścia. Czułam jak łzy zbierały mi się i były gotowe na wyścig po moich policzkach. Nauczycielka nie powiedziała nawet słowa gdy wychodziłam. Zna mnie.  Ma mnie od 1. klasy. Domyśliła się że coś się stało. Zatrzasnęłam drzwi za sobą, i poczułam spływające mi po policzkach łzy. Nie miałam zamiaru  spędzić ani chwili dłużej w tej szkole. Szłam tak zdeterminowanym  krokiem w stronę wyjścia. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi i kogoś  szybkie kroki w moją stronę. To pewnie Madison chce wiedzieć co się  stało. Ale nie chciałam się odwracać. Nagle poczułam że ktoś mnie pociągnął za nadgarstek. Odwracając się ujrzałam Stewa. Gdy się na mnie  spojrzał automatycznie wyraz jego twarzy zmienił się. Przez chwile wyglądał jak by się zastanawiał co powiedzieć. Nie chciałam na niego patrzeć ani chwili dłużej.
- Czego znowu chcesz?!
- Ja.. Ja przepraszam.. Ja naprawdę nie chciałem...
-  Zamknij się. Chciałeś, i to zrobiłeś. A teraz proszę bądź tak miły i się odwal. Idź do innych. Jeszcze ktoś cie zobaczy z taką dziwaczką jak ja. Dupek.
Zezłościłam się. Czułam jak złość i smutek zlatują po moich policzkach. Wyrwałam mu mój nadgarstek i wybiegłam ze szkoły. Biegłam całą drogę bez zatrzymywania się.

Gdy doszłam do domu, drzwi okazały się zamknięte. Całe szczęście. Rodziców nie ma w domu. Otworzyłam drzwi, weszłam do domu i wbiegłam do mojego pokoju. Położyłam torbę koło biurka i rzuciłam się na łóżko, przytuliłam kołdrę, i pogrążyłam się we łzach. Czemu to ja musze być tą dziwaczką?! Czemu ja musze być inna? Czemu ja musze być tą której inni unikają? Czym zawiniłam? Czy żeby być lubianym, czy chociaż by, akceptowanym trzeba być puszczającą się zdzirą, cymbałem czy kretynem?  Bo nic z tego już nie rozumiem.
Przekręcając się na bok wypadła mi z kieszeni paczka Marlboro. Wyciągnęłam papierosa, odpaliłam go, i pozwoliłam moim płucą wypełnić się po raz kolejny dymem. Pale gdy jest mi źle. Nie pamiętam kiedy ostatnio paliłam więcej niż jedną fajkę jednego  dnia.
Gdy skończyłam palić leżałam i rozmyślałam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


Sorry, I'm different. Can you still love me? ©Where stories live. Discover now