//28//

14K 1K 36
                                    




Stew się zatrzymał, a ja spoglądnęłam przez okno. Ujrzałam ładny, niewielki, dwu piętrowy dom.
- Mieszkasz tu?
Zapytałam wskazując na biały dom.
- Ja już poznałem twoich rodziców, teraz twoja kolej.
Powiedziaą a moje oczy zrobiły się wielkie jak pięć złoty. Co? Natychmiast czułam jak się rumienie. Nie ma mowy. Stew wyszedł z auta i otworzył mi drzwi. Spojrzałam się na niego i powiedziałam
- Chyba se żartujesz. Za nic tam nie wejdę. No spójrz jak ja wyglądam.
Stew zaśmiał się po czym wystawił mi swoją ręke, oczekując na moją dłoń.
- Wyglądasz ślicznie jak zawsze.
Powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Ughh. Przewróciłam oczami i mu podałam ręke. Wysiedliśmy i poszliśmy w stronę domu.

Stew złapał za klamkę i wysyłając mi ciepły uśmiech, który szczerze mówiąc mnie trochę uspokoił. Weszliśmy do środka. Panowała tu przyjemna atmosfera, a z kuchni dochodziły zapachy, przez które uświadomiłam sobie, że dziś nie jadłam nic po za dwoma tostami na śniadanie. Po chwili moim oczą ukazał się młody chłopiec, który wstydliwie zaglądał z za drzwi do salonu.
- To jest Brooke.
Usłyszałam głos Stewa, który zwracał się do chłopca, wskazując na mnie, po czym się odwrócił i powiedział
- A to mój młodszy brat, Mike.
Wysłałam Mikowi ciepły uśmiech, po czym Stew delikatnie pociągnal mnie za sobą w stronę kuchni, w której stała jakaś kobieta i pichciła coś w kuchni. Gdy ujrzała nas wchodzących, na jej twarzy zawidniał szeroki uśmiech po czym kobieta do mnie podeszła i pełna zachwytu przywitała mnie mówiąc
- Mama Stewarda, Elisabeth. Miło mi cię poznać Brooke.
Po czym mnie uściskała. Co? Skąd ta kobieta zna moje imie? Stew jej już o mnie mówił? Na tą myśl ponownie się zarumieniłam. Kobieta wróciła do szykowania obiadu, a Stew usiadł przy stole wskazując mi miejsce obok niego. Usiadłam a kobieta zwracając się do Mika poprosiła go by nakrył do stołu.

Gdy mama Stewa nakładała nam obiadu w drzwiach ukazał się wysoki ciemno włosy meżczyzna, ubrany w ciemny płaszcz. Domyślam się że to jego tata. Uśmiechnął się do mnie ściągając  płaszcz po czym wystawiając do mnie swoją dłon powiedział
- Tata Stewarda, Stephan.
Uścinsnęłam jego dłon po czym powiedziałam
- Brooke, miło mi.
Rodzice Stewa dosiedli się do stolu po czym zaczeli rozmawiać o tym jak minął im dzisiejszy dzień.
- Chodzicie razem do klasy, tak?
Zwróciła się do mnie Elisabeth.
- Tak.
Powiedziałam wstydliwie się uśmiechając. Kątem oka widziałam jak Stew mi się przyglądał.

Podziękowałam za obiad po czym poszłam ze Stewem na górę, gdzie znajdywały się dwa pokoje i łazienka. Pokój po lewej pewnie należał do Mika. Po środku była łazienka, w my weszliśmy do pokoju po prawej, który jak zgaduje był Stewa.

Ledwo przekroczyliśmy próg jego pokoju, Stew zamknął drzwi i złapał mnie za nadgarstek przyciągając do siebie. Przygwoździł mnie do ściany całym swoim ciałem, a ja ponownie czułam jak moje serce gubi rytm. Spoglądał mi przez chwilę w oczy, co doprowadzało mnie w środku do szaleństwa. Brooke, nie daj się mu. Ale jak kiedy takie cudowne 'coś' stoi przed tobą. Brooke dasz radę, chcesz dopiąć swego?

Uśmiechnęłam się delikatnie po czym odsunęłam się od jego warg i jak ninja wydostałam się z jego uścisku. Rozejrzałam się po pokoju. Ładnie tu miał. Na ścianie wisiało kilka zdjęć z dzieciństwa. Łóżko miał o dziwo ładnie zaścielone, a przez uchylone drzwiczki do szafy było widać poukładane ciuchy. Czy to napewno jego pokój? Ten chłopak ma czyściej w pokoju niż ja. To trochę przerażające. Położyłam moją torbę u niego na biurku i usiadłam na brzego jego łóżka. Stew nadal stał obok ściany, i się mi przyglądał.
- Masz miłych rodziców.
Powiedziałam. Stew odszedł krok od ściany mówiąc
- I co, było tak źle?
Na co posłałam mu sarkastyczny uśmieszek.

Siedzieliśmy na łóżku śmiejąc się i rozmawiając.
- Jaka jest twoja ulubiona pizza?
Powiedział Stew unosząc jedną brew.
- Zdecydowanie salami, pieczarki i podwójny ser.
Zaśmiałam się.



'Resztę dnia przesiedzieli głębiej się poznając. Ona coraz bardziej się przed nim otwierała, a on coraz bardziej się w niej zakochiwał. Uczucie rosło w nich, i każde z nich zdawało sobie z tego sprawę. Czuli to, przy każdym, dotyku, pocałunku, czy uśmiechu.
Brooke coraz bardziej pragnęła osiągnąć swego, a on nadal bał się tego uczucia. Pod wieczór Stew odwiózł Brooke do domu, żegnając ją gorącym pocałunkiem, który został przerwany przez dzwoniący telefon- Emily. To pobudziło jeszcze wiekszą złość i zazdrość w Brooke. Starała się z całej siły nie dać po sobie tego poznać, co kosztowało ją jeszcze więcej złości. Złości która motywowała ją do tego, by wygrać tą tak zwaną 'grę'.'

Sorry, I'm different. Can you still love me? ©Where stories live. Discover now