//22//

14.2K 1K 17
                                    

Zaczęło się robić  ciemno. Wyciągnęłam telefon. Godzina była 19.34. Miałam kilkanaście  nieodebranych polaczeń od nieznanego numeru. Więc dodzwoniłam.
- Halo?
Powiedział skądś mi znany męski głos.
- Kto mówi?
Zapytałam.
- Brooke?
- Tak, kto mówi?
Zapytałam trochę zirytowana.
- Steward... Ja-
- Daj spokój. I skąd masz mój numer.
Przerwałam mu.
- Rozmawiałem z Danielem.
- Super. Możecie założyć klub idiotów. A teraz wybacz, ale przeszkadzasz.
Warknęłam.
- Brooke, poczekaj! Daj mi się wy-
Zdążyłam  usłyszeć ostatnie zdanie po czym się rozłączyłam. Dupek. Zeszłam z  drzewa, i uznałam, chodź z niechęcią, że czas wracać do domu. Wolałabym  zostać tu do nocy, ale nie chcę żeby rodzice się martwili. Więc z  niechęcią podreptałam w stronę przystanku. W autobusie usiadłam na samym  końcu, wyciągnęłam telefon i słuchawki po czym walczyłam muzykę. Hah  znów Adele- Hello. Że tak powiem piosenka która pasowała  do tego jak się czuje. Brooke, jeszcze tylko dwa dni, i weekend.  Wreszcie będziesz mogła odpocząć od tych cymbałów, i od reszty szarej  rzeczywistości. Może nawet uda ci się zasnąć i obudzić dopiero po  weekendzie. Taki wiesz, dwu dniowy sen, to musiało by być fajne.  Zdajesz sobie sprawę z tego że to nie realne, prawda? Ciiii.

Weszłam do domu. W powietrzu unosił się zapach pieczonego kurczaka. Mniam. Migiem ściągnęłam buty i poszłam do kuchni.
- O kochanie, zdarzyłaś akurat na kolacje. Pomóż nakryć do stołu.
Powiedziała  mama. Pogrążona w myślach nakrywam do stołu, po czym usiadłam na moim  miejscu. Zerknęłam na telefon. Miałam ponad dziesięć nie odebranych  połączeń od nieznanego numeru, czyli Stewa. Heh. Nagle się mu  przypomniałam? To aż śmieszne.
- Coś się stało?
Otrząsnął mnie głos mamy.
- Co? Nie, czemu?
Zapytałam podnosząc wzrok na nią.
- Nie wiem, nie uśmiechasz się, ani nic. Tak jak pomyślałam.
-  Wszystko jest ok, zamyśliłam się po prostu.
Powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. W środku się nie uśmiechnęłam.

Reszta kolacji potoczyła się spokojnie. Mama tylko na mnie co chwile zerkała co zmusiło mnie do uśmiechania się przez resztę z nimi spędzonego wieczoru. Wyrwałam się z ich rodzicielskich szpon pod pretekstem że jestem zmęczona i nie wyspana, przez duszności dzisiejszej nocy. Już miałam wychodzić gdy głos mamy mnie zatrzymał.
- Prawie bym zapomniała, jutro jesteś umówiona na 12.30 do lekarza, odbiorę cię o 12 z pod szkoły, i pojedziemy razem.
- Po co?
Zapytałam zdziwiona.
- Twoje duszności są coraz częstsze w tym miesiącu było ich już pięć Prawdopodobnie przepisze ci po prostu silniejsze leki.
Powiedziała mama, niby spokojnym głosem, chodź widziałam w jej oczach coś takiego jak strach lub troskę. Prawdopodobnie to drugie. Chodź nie jestem pewna. Wzruszyłam beztrosko ramiona i popędziłam do góry. Zamknęłam się w pokoju. Puściłam muzykę, ściągnęłam z siebie koszulkę, potem spodnie. Czułam chłód który wdzierał się przez uchylone drzwi od balkonu uderzający moje ciało. Przyjemnie kojące. Stanęłam przed wiszącym na ścianie lustrze i przyglądałam się mojemu odbiciu. Czego nie mam ja, co ma Emily? Płaskiego brzucha? Długich nóg? Tyłka? Mam, tak mi się przynajmniej wydaje. Naprawdę nie wiem.

Nagle poczułam jak pod moimi powiekami zbierają się słone krople, które pragnęły się wydostać, przegryzła
wargę starając się je zatrzymać. Stawały się silniejsze, a ja silniej przegryzałam wargę. Nie pozwolę sobie na kolejne łzy przed jakiegoś dupka i jakąś dziwkę. Brooke przypomnę ci że tym dupkiem jest chłopak w którym niestety się zakochałaś. Którego obdarzyłaś uczuciem, któremu mimowolnie zaufałaś, uwierzyłaś. Czułam jak łzy zostawiają słone ślady po sobie na moich policzkach.

Nagle słyszę brzęczenie mojego telefonu. Podnoszę spodnie i wyciągam z nich mój telefon. Na ekranie ukazuje się imię 'Stew'. Chciała bym zignorować tą wiadomość, ale ciekawość pożera mnie żywcem.

Stew

Ślicznotko, zadzwoń, odpisz, cokolwiek. Proszę cię, chcę pogadać. Nie proszę o więcej niż chociaż minutę rozmowy. Jeśli nie odpiszesz będę musiał przejść do drastyczniejszych sposobów rozmowy z tobą.

Hah, jasne. Drastyczniejszych sposobów? Tja, co możesz zrobić? To aż śmieszne. Ślicznotko? Hahahahah. Zaraz się zesikam ze śmiechu. Gdybym była ślicznotką napewno nie poleciał byś na Emily tylko na mnie, that's the sad true. Mój telefon zabrzmiał ponownie. Stew próbował się dodzwonić. Ah jaka szkoda.

Wyciszyłam telefon. Czułam jak z każdą kolejną myślą, i wspomnieniem mój gniew rośnie. Czułam go w całym ciele. Czułam go tak mocno, że to aż bolało. Weszłam do łazienki. Spojrzałam się w lusterko. Po mojej twarzy spływały strumyki łez, chodź tak mocno starałam się je zatrzymać.

Po co to wszystko? Po co robić dziewczynie nadzieje, pozwolić się jej zakochać, skoro tego się nie odwzajemni. Ściągnęłam bieliznę i weszłam pod prysznic. Odkręciłam gorącą wodę. Po co do cholery dawać nadzieje? Co jest fajengo w krzywdzeniu drugiego, słabszego człowieka. Czy ktoś mi to wytłumaczy? Naprawdę chce to zrozumieć.

Zakręcam wodę. Wychodzę z pod prysznica. Wycieram się moim białym, bawełnianym ręcznikiem. Zorientowałam się że nie wzięłam piżamy. Okrywam się ręcznikiem, biorę szczotkę i zaczynam rozczesywać włosy. Otwieram drzwi od łazienki i robie pierwszy krok w stronę pokoju, gdy moim oczom ukazuje się sylwetka jakiegoś chłopaka. Moje serce zaczyna bić szybciej ze strachu.

Przyglądam sie uważnie. Dostrzegam jego twarz. Stew. Braknie mi słów. Braknie mi myśli. Nie wiem czy mam byc zła czy zaskoczona czy smutna czy szczęśliwa. Czuje tak naprawdę to wszystko naraz. Nic nie mówię. Stew mi się przygląda. Chciała bym podejść i mu dosłownie przywalić, ale chciała bym też żeby mnie przytulił i powiedział że to wszystko było błędem.

Sorry, I'm different. Can you still love me? ©Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu