Wielka, podłużna nora borsuka śmierdzi jakimiś grzybami i pleśnią. Nie mogę się pozbyć tego wstrętnego zapachu. Grayson nie ma z tym problemu. Niewidocznie przybliżam się do jego klatki piersiowej. Wyczuwam ciasteczka, cynamon i wanilię. Nagle chłopak odwraca się, a ja jak gdyby nigdy nic udaję, że nic nie zrobiłam.
Postanawiam skupić się na głównej drodze, która prowadzi do C4. Jest skierowana w stronę granicy z Francją. Dziwię się, gdy Grayson zdradza mi, że jest duże prawdopodobieństwo, że jego rodzeństwo przebywa w Paryżu. Rezygnuję z dalszych wyjaśnień i zaczynam rozmyślać o starych sprawach np. o moich darach, mocach, o księdze, którą dał mi Stwórca.
Jestem bardzo ciekawa, dlaczego taka jak ja zdarza się raz na milion. Zdecydowanie moja cierpliwość pęka jak bańka mydlana.
– Grayson?
– Hmmm? – zatrzymuje się.
– Dlaczego wszyscy twierdzą, że jestem wyjątkowa? Jestem przecież normalna, zwykła...
– Posłuchaj. Każdy jest wyjątkowy... ale ty bardziej niż inni – spojrzał mi w oczy. – Chciałbym ci powiedzieć, dlaczego, ale nie wiem. Razem sobie poradzimy, tak?
– Tak – wzruszam się. Oczy podchodzą mi łzami.
– Tylko nie płacz. Nie radzę sobie z płaczącymi kobietami – uśmiecha się.
– Ja nie płaczę.
– Nigdy nie płaczesz? Naprawdę? – dziwi się Grayson.
– Czasami mi się udawało. Raz próbowałam, ale to dość długa historia – chłopak siada na trawie i poklepuje miejsce koło siebie.
– Siadaj. Mamy czas.
– No właśnie, nie mamy – nie chcę opowiadać mu o moich łzach, ale Grayson jest nieugięty.
– Krótkie opóźnienie nie zaszkodzi. Mów – siadam na mokrej ziemi.
– Tylko mi nie przerywaj. Nie lubię tego.
– Jasne.
– Miałam dziesięć, dziewięć lat. Jeszcze wtedy mieszkałam za miastem. Mój tata uwielbiał polować. Kiedyś przyprowadził do domu martwego węża. Umieścił go w szklanym słoiku.
– I co z tym wężem?
– Nie przerywaj!
– Dobra, dobra...
– Ten wąż... miał być martwy... A ja podeszłam do tego słoika... On żył, Grayson.
– Jak to? – chłopak mruży oczy.
– No, kompletnie nie rozumiem, co się stało. Do teraz. Nieważne, wracając do tematu... Ten wąż się na mnie rzucił. Byłam pewna, że jest jadowity. Przybiegł mój ojciec i strzelił do niego zanim zdołał mnie ugryźć. Byłam tak przerażona, że zaczęłam płakać. Tata chciał otrzeć moje łzy... i....ja....i on.... wtedy... – przerywam.
– No, już... Uspokój się. Spokojnie. Powiesz mi, co się stało? – Grayson otula mnie ramieniem.
– Tata wyciągnął rękę w moją stronę, ale kiedy dotknął moich łez, tak bardzo się poparzył... Mama zawiozła go do szpitala... Grayson, jemu prawie amputowali rękę... Od tego czasu nie płaczę. Dla zasady i bezpieczeństwa innych – kończę.
– Ogniste łzy... – marszczy brwi.
– Co? – dziwię się.
– Chyba odkryłem twój kolejny dar... Jesteś bardzo, cholernie bardzo wyjątkowa – uśmiecha się Grayson.
– Kolejny dar? To jakieś żarty? – krzywię się.
– Maddie, dziewczyno! Panujesz nad ogniem! Nad jednym z sześciu żywiołów! – krzyczy.
– Ja? Nad żywiołem? Myślałam, że żywiołów jest cztery – zagryzam policzek od środka.
– Stal, krew, woda, ogień, ziemia, powietrze. Pomyślałem, że mógłbym nauczyć cię kontrolować ogień. Czytałem dużo o żywiołach. I wiem swoje... – uśmiecha się jeszcze szerzej.
– Skąd wiesz? Jesteś pewien, że naprawdę mogę mieć w sobie ogień?
– Już bez niego miałaś go w sobie – w jego oczach dostrzegam dzikość.
– Kiedy znajdziemy Daisy i Willa, i kiedy znajdziemy bezpieczne miejsce na postój... no to może... może... wtedy... Wtedy mnie nauczysz – postanawiam.
– No to zbieraj się. Już nie daleko – chwyta mnie za rękę.
YOU ARE READING
Nie ma takiej drugiej
ParanormalW tej książce nic nie trzyma się kupy generalnie. Była pisana na początku gimnazjum, wiec proszę się nie dziwić. Zapraszam np. do „Aplikacji: Kopciuszek", która jest na lepszym poziomie według mnie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Co zobaczysz...