Rozdział 49

1K 66 4
                                    

Od kilku godzin próbuję przyjąć do wiadomości, że to wszystko było kłamstwem. Oszustwem, które moja matka ciągnęła od mojego szóstego roku życia. Od dnia, w którym to mój ojciec zginął.

Tylko on nie zginął. Nadal żyje. Obecnie sieje postrach w Australii. Obecnie jest najgroźniejszym bandytą, jakiego widział świat. Obecnie poszukuje go każda straż na każdym kontynencie. Obecnie krzywi się na samą myśl, że posiada córkę. Córkę potężniejszą od niego.

Wchodzę do jednego z pokoi przyciągnięta zapachem świeżego śniadania – głównie bekonu indyjskiego. Zjadłabym konia z kopytami, a nawet dwa.

– Maddie! – na moją szyję rzuca się jakiś chłopak. Z początku go nie rozpoznaję, ale po chwili rozpoznaję każdy szczegół jego ciała; mięśnie, zapach perfum od Guccie'go i rozczochrane, czarne włosy muskające moją twarz.

Przytulam się do niego.

– Tak bardzo tęskniłem – szepcze mi do ucha Grayson.

– Skąd się tu wziąłeś? – uśmiecham się, ukazując wszystkie zęby.

– Zayn i Slaider mnie znaleźli. Wtedy dowiedziałem się o wszystkim. Kiedy tylko powiedzieli mi o tobie, od razu zabrałem Daisy i przyjechaliśmy tutaj – odwraca się na moment, aby spojrzeć na chłopaków.

Zayn wygląda na oburzonego, co mnie dziwi, a Slaider wygląda tak jak Slaider.

– Daisy też tu jest? – w głębi duszy skaczę z podekscytowania.

– Tak. Rozmawia z Alice.

– Z Alice? – warczę.

– Tak. Alice to bardzo interesująca osoba. Przepełniona seksapilem – tym Grayson przeciąga strunę. Odpycham go. Bez słowa zostawiam go i kieruję się do pokoju, w którym, jak sądzę znajduję się moja matka.

– Cześć! – krzyczę na powitanie.

– Dzień dobry, kochanie... – śmieje się moja rodzicielka. – Nadal jesteś zła?

– Za co?! Za to, że jedenaście lat mojego życia było kłamstwem?! No... Proszę... Masz szansę się wytłumaczyć... – zaczynam łkać.

– Nie płacz... Próbowałam cię chronić... Nie mogłam pozwolić, żebyś przeszła na jego stronę... Wybacz mi, stokrotko – prosi mnie.

– Żebym nie przeszła na jego stronę?! Ty nic nie rozumiesz?! Ty nawet nie wiesz, ile cierpienia przeżyłam! W pierwszej klasie byłam nazywana "sierotą". W drugiej byłam klasowym pomiotem, ale najgorzej było w czwartej. Nie miałam przyjaciół. Nikt mnie nie lubił. Wszyscy wyśmiewali się ze mnie, dlatego, że nie mam ojca! A tu się nagle okazuję, że mam!

– Wyobrażam sobie, co możesz czuć...

– Nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić! – wrzeszczę, połykając słone łzy.

– Może masz rację, ale zrozum... – mama próbuje mi to wszystko wytłumaczyć. – Bądź dojrzała i daj mi dojść do słowa! – krzyczy, natomiast ja milknę. – Mi też było ciężko okłamywać cię tyle lat, ale nie miałam innego wyjścia. Wolałabyś być świadoma, że ojciec porzucił cię, mając ciebie w nosie czy mieć pewność, że kochał cię najbardziej na świecie, ale z powodu choroby zmarł?

– Racja... – powoli łagodnieje.

– Wreszcie zrozumiałaś! Czy teraz będzie między nami tak jak dawniej? – jej oczy świecą.

– Tak – uśmiecham się, przytulając się do jej wiecznie ciepłego ciała. – Poznałaś już Graysona?

– To świetny chłopak. Mam nadzieję, że wam się układa, chociaż pasowałby do ciebie również Zayn, nie sądzisz?

– Mamo... Ja i Grayson... to skomplikowana sprawa..., a Zayn nie jest w moim typie... – śmieję się przez zęby.

– Nie jestem w twoim typie? – od tyłu oplata mnie ramionami Zayn.

Po chwili zarumieniona po czubek głowy, wyswobadzasz się z objęć chłopaka.

– Nawet nie wiesz jak bardzo – warczę.

– Jeszcze się przekonamy – zostawia mnie nieświadomą tego, co wkrótce nastąpi.

– Widzisz? Pasujecie do siebie – wybucha niekontrolowanym śmiechem.

– Jasne...

– Kto do kogo pasuje? – Grayson wcina się w naszą rozmowę, z resztą jak zwykle.

– Maddie i Zayn – dlaczego moja matka to powiedziała?!

– Naprawdę? A myślałem, że to ja pasuję do Alice – szelmowski uśmiech wdziera się na twarz chłopaka.

– Daj spokój. Nie musisz mi psuć nastroju tą jędzą – automatycznie się krzywię.

– Zazdrosna?

– Po prostu jej nie lubię – odwracam się. – Przepraszam – mijam Graysona, stając mu bardzo mocno na stopie, po czym wydostaję się z tej szopki.

Przechodzę przez korytarz wyłożony czerwonym dywanem o brązowo–złotych tapetach. Po kilku sekundach wchodzę do najprzyjemniejszego pokoju w całym domu. Do mojego pokoju.

Ściany pomalowane na perłową biel, podłoga w kolorze głębokiej czerni, dywan o barwie srebrzystego złota tworzą wspaniałą kompozycje nadającą pomieszczeniu tajemniczości.

Układam się na czarnym, dwuosobowym łożu.

– Mrr... Najwygodniejsze łóżko, na jakim leżałam – mruczę do siebie.

Obracam się z boku na bok, zastanawiając się, od czego zaczniemy jutrzejsze planowanie zamachu na mojego tatusia.

Moje rozmyślania przerywa nieprzezwyciężony sen, pochłaniający mnie w kolejny z koszmarów.

Moje rozmyślania przerywa nieprzezwyciężony sen, pochłaniający mnie w kolejny z koszmarów

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.
Nie ma takiej drugiejDove le storie prendono vita. Scoprilo ora