Rozdział 38

1K 73 0
                                    


Ruszam biegiem w kierunku chłopaków. Staję obok nich, czekając aż mnie zauważą, ale oni niestety nadal leją się pięściami. Mam tego dość. Wsuwam obie ręce pomiędzy nich i strzelam iskierkami z ognia. Żywe fajerwerki. Bójka w ciągu sekundy natychmiast zostaje przerwana. Chłopcy upadają z hukiem na ziemię. Dzielą ich tylko metry. Żeby nie dopuścić do powstania drugiej bijatyki, podchodzę do Graysona i próbuję go obudzić.

– No, wstawaj! – uderzam go w twarz. Chłopak odzyskuje wzrok. Otumaniony spogląda na mnie.

– Hmm? – Grayson pociera zaczerwienione źrenice.

– Chodź! Musimy zabezpieczyć Ryana zanim się obudzi. Masz może jakiś sznur? – pomagam mu się podnieść.

– Przypilnujesz go, kiedy pójdę po sznur? – zagaja chłopak.

– Ta... Pospiesz się – wzdycham i kieruję się w stronę Ryana.

Nie będę potrafiła się zbytnio bronić, gdyby się obudził, więc postanawiam usiąść na nim. Kiedy się obudzi, w taki właśnie sposób go spowolnię.

***

Grayson kieruje się na ganek, gdzie czekają zniecierpliwione Daisy i May. Po ich minach można z łatwością stwierdzić budzące w nich zdenerwowanie.

– Gdzie podziała się Maddie? – pyta siostra chłopaka.

– May, gdzie przechowujesz jakiś mocny sznur? – ignoruje ją Grayson.

– Powinien być w piwnicy. Ale po co ci on? Gdzie Maddison? – krzywi się zmartwiona ciotka.

Chłopak nie ma zamiaru odpowiadać na zadane pytania. Wbiega do domu, po czym zbiega po schodach do zapleśniałej piwnicy. W rogu pokoju przy ścianie wisi gruby sznur na haczyku. Chwyta go. Następnie jak najszybciej wraca do Maddie.

***

W tym samym czasie...

Ryan zaczyna się budzić, za to ja zaczynam się niepokoić.

Kiedy widzę, że chłopak powoli odzyskuje wzrok, mocniej wgniatam go w trawnik. Ryan szarpie mnie za włosy, próbując się oswobodzić spod mojego uścisku. Krzyczę.

Nie wiem, czemu, ale denerwuje mnie sam fakt, że ten idiota jest ode mnie silniejszy.

Gdy tak sobie rozmyślam, nie zauważam wytwarzającego się ognia między rękami Ryana.

Chłopak rzuca się na mnie z ognistymi pięściami.

– Co ja wam takiego zrobiłem?! – krzyczy.

Ogarnia mnie fala wewnętrznego spokoju. Nirvana.

Nirvana jest stanem, kiedy niczego nie potrzebujesz. Czujesz się szczęśliwy, a do szczęścia niczego ci nie brakuje.

Właśnie tak czuję się teraz. Dokładniej mówiąc, nie wiem, co się dzieje. Wydaję mi się, że płonę, ale czuję się w niebo wzięta. Jak w siódmym niebie. Nagle przerywa się moje oczyszczenie duchowe. Ktoś potrząsa mną. Szarpię.

– Maddie! – krzyczy Grayson. Ogień na moim ciele po woli gaśnie. Budzę się z transu cała mokra.

– Co? – krzywię się. Nie rozumiem większości z tego, co się stało.

– Już po wszystkim. Związałem go ognioodpornym sznurem. Jesteśmy już bezpieczni – uśmiecha się chłopak.

– To dobrze – przytulam się do niego. – A gdzie on jest?

– Tam – Grayson wskazuje palcem na związaną postać, którą trzyma May i Daisy. – Dziwne.

– Ale co? – patrzę na chłopaka, który dotyka mojej twarzy i ramion. – O co chodzi?

– Nie jesteś poparzona. Ani trochę. Nawet nie jesteś czerwona – dziwi się Grayson.

– I co z tego? – jestem lekko zdenerwowana.

– Po prostu to niezwykłe – odpowiada.

– Może skończmy ten temat i zajmiemy się Ryanem? – odchrząkam.

– Ach, tak – mówi chłopak. Bierze mnie pod rękę i prowadzi mnie do nieprzytomnego Ryana.

Ciekawe, co spowodowało, że jest nieprzytomny...

Ciekawe, co spowodowało, że jest nieprzytomny

Oops! Bu görüntü içerik kurallarımıza uymuyor. Yayımlamaya devam etmek için görüntüyü kaldırmayı ya da başka bir görüntü yüklemeyi deneyin.
Nie ma takiej drugiejHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin