Rozdział 56

870 55 8
                                    

Grayson spogląda na mnie jak na wariatkę.

– Jak to zostajesz? – pyta zdezorientowany.

– Chcę wszystko wyjaśnić. Nie mogę wiecznie uciekać od problemu. Jeśli chcesz możesz ze mną zostać i pomóc podjąć decyzje – oznajmiam.

– Muszę wybrać czy zostanę z tatą, czy z mamą.

Chłopak przygląda mi się, nie mając pewności czy dobrze usłyszał.

– Czy to nie oczywiste? – marszczy brwi.

– Właśnie nie. Ilu was jest? – zmieniam temat.

–Co?

–Słyszałam was na korytarzu. Z kim przyszedłeś? – naciskam.

–Z Daisy, Zaynem i jeszcze Slaider się napatoczył – uśmiecha się.

–Nie ma z wami mamy? Przydałaby się – wzdycham sfrustrowana.

–Została z Alice, ale jak wychodziliśmy to ktoś do niej zadzwonił. Wiesz coś o tym? – drapie się po głowie.

–Tata dzwonił. Mieliśmy się spotkać we trójkę i pogadać, ale wy postanowiliście mnie uratować – krzywię się. –A teraz idź po resztę i zejdźcie na dół. Będę tam na was czekać razem z ojcem – odpowiadam, po czym wychodzę z pokoju i schodzę po schodach.

Widzę mojego ojca, który kłóci się z kimś przez telefon. Po jego minie stwierdzam, że to nie jest przyjemna rozmowa.

–Zamknij się! To ja tutaj rządzę! Masz się mnie słuchać! Chyba nie chcesz skończyć jak twój brat?! – krzyczy do słuchawki. –Nie obchodzi mnie to! Masz załatwić to na wczoraj! Trzymaj się planu, Bob – po tych słowach rozłącza się.

Kiedy mnie dostrzega zapada krępująca cisza.

–Co to było? – pytam lekko przerażona.

–Biznes, praca i te sprawy... – drapie się po głowie.

Mimo że to było dosyć dziwne, nie drążę dłużej tego tematu.

–Tato, Grayson i moi znajomi tu są – czekam na jego reakcje.

–Wiem, Maddie. To przecież mój dom, ale cieszę się, że mi powiedziałaś. A no właśnie! Twoja matka właśnie tu jedzie – oznajmia.

–Wspaniale. Chciałabym mieć już tę rozmowę za sobą, a...

–Dzień dobry – wtrąca grupka moich przyjaciół, stojąca za mną.

–O! Miło was widzieć, dzieci! Chciałbym was zaprosić na obiad, ale ja, Maddie i jej mama musimy pogadać, więc możecie zająć górne pokoje albo ulotnić się. No już – macha na nich ręką.

–Ale... – Grayson próbuje coś zdziałać.

–Daj spokój, Grayson. Dam radę, idźcie – popycham ich w kierunku schodów.

–Jakbyś mnie potrzebowała, znaczy nas, to wołaj – krzyczy Zayn z góry.

Wychodzimy we dwójkę na zewnątrz i czekamy niecierpliwie na mamę.

W końcu po długim oczekiwaniu pod apartament podjeżdża czarny VAN, za którego kierownicą siedzi kobieta, która mnie urodziła.

Wysiada z samochodu najwidoczniej niezbyt zachwycona tym spotkaniem. Ściąga z nosa okulary przeciwsłoneczne.

–Chodźmy. Madeline przygotowała kurczaka – mówi tata.

Pełną rodziną idziemy do jadalni, gdzie na stole znajduje się mnóstwo jedzenia.

–Musimy poważnie porozmawiać – zaczyna moja rodzicielka. –Musisz się zdecydować, czyją stronę bierzesz, Maddie.

–Po to się tu spotkaliśmy – przewracam oczami. –Ale najpierw chcę poznać twoją wersję wydarzeń, mamo.

–To nie tak, że nie chciałam, żebyś poznała ojca. Chodziło oto, jaki jest twój ojciec. Bo on się nie zmienił. Zawsze był, jest i będzie złym człowiekiem. Ja po prostu nie chciałam, żebyś uczestniczyła w tym szaleństwie. Nie chciałam, żebyś przeszła na złą stronę – wzdycha. –Uwierz, Maddie. Było mi ciężko, bo kochałam twojego ojca, ale dawał ci bardzo zły przykład. Znam niektórych ludzi, którzy pracują dla niego i twierdzą, że ta praca to był największy błąd ich życia. Zostań ze mną. On chce wykorzystać twoje zdolności – patrzy na swojego męża z wściekłością wymalowaną na twarzy.

–Nieprawda! Chcę tylko poznać moją córkę! – krzyczy. –Nie masz prawa tak mówić!

–Dość! – irytuję się.

–Dokonałaś decyzji, kochanie? – pytają rodzice, spoglądając na siebie złowrogo.

–Zostanę z mamą, ale chcę spotykać się z tatą – łapię powietrze.

–Jeśli tego chcesz – wtrąca tata.

–Zgadzam się z tobą – mówi mama.

–Jedźmy do domu, skarbie – kobieta klepie mnie po plecach.

–Grayson! Zbierajcie się! Jedziemy! – wołam.

Już po chwili cała grupa zbiega po schodach. Grayson podchodzi do mnie,a ja niepewna stoję w miejscu, czekając na to, co zrobi.

Chłopak wyciąga rękę i gładzi mnie po policzku. Przybliża się. Patrzy na moje usta.

–Mogę? – pyta. Kiwam głową.

Wpija się w moje wargi. Namiętność i pożądanie buzują w moich żyłach.

W końcu odsuwam się od niego.

–Za co to było? – pytam.

–Cieszę się, że dobrze wybrałaś – uśmiecha się.

I ciągnie mnie za rękę w stronę wyjścia.

I ciągnie mnie za rękę w stronę wyjścia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Nie ma takiej drugiejWhere stories live. Discover now