Rozdział 3

5.4K 256 8
                                    

Szliśmy długimi korytarzami w nieznaną mi stronę i Jace co nieco opowiadał mi różne historie o Instytucie i ich życiu. Pokazywał również różne pomieszczenia.

- Izzy chyba się na ciebie obraziła - stwierdził po jakimś czasie.

- Tak myślisz? Nie chciałam jej urazić. Po prostu to jedzenie było okropne - odparłam i wzruszyłam ramionami.

- To prawda. Dziękuję Aniołom, że tu jesteś. Nareszcie skończy się gotowanie Isabelle. Alecowi to też nie smakowało, ale to jego siostra, więc głosu nie ma. A tu jest biblioteka - oznajmił i otworzył drzwi. Przede mną ukazało się wiele półek, a jeszcze więcej książek. Po okładkach zauważyłam, że są to książki Nocnych Łowców. Stworzone dla nich. Czyli jednak będę musiała iść do księgarni.

- Dużo tych książek - powiedziałam.

- Znajdziesz w nich wszystko. Czary, runy, demony, wszystko - przytaknął blondyn i poprowadził mnie dalej.

- Mam nadzieję, że Isabelle mi wybaczy - powiedziałam, wracając do tematu.

- Na pewno. W końcu teraz nie jest jedyną dziewczyną tutaj. A takiej okazji nie zmarnuje. Na jak długo tu przyjechałaś? - zapytał, stając i opierając się o framugę kolejnych drzwi. Dopiero po kilku sekundach zauważyłam, że na tabliczce widnieje moje imię.

- Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. - Ale prawdopodobnie na zawsze. - Po tych słowach chłopak wyraźnie się ucieszył.

- Izzy będzie szczęśliwa - odpowiedział- Dzisiaj jest impreza w naszym ulubionym klubie. Na pewno spotkamy jakiegoś demona... Wyluzujemy się i wypełnimy obowiązki. Chcesz iść z nami?- zapytał, spoglądając mi w oczy.

- Dzisiaj?- zadałam pytanie, a on przytaknął. Zamyśliłam się na chwilę, jednak i tak znałam odpowiedź. - Chętnie bym poszła, ale nie dzisiaj. Jeszcze nie odzyskałam wszystkich sił po wczorajszym dniu, a i tak chcę pobyć chwilę sama.

- No trudno - powiedział cicho - Więc... Do zobaczenia później - dodał i po chwili zniknął za drzwiami nieopodal. 

Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Moja prawa ręką niemiłosiernie mnie piekła i bolała, jednak zignorowałam ból. Pewnie wczoraj ją stłukłam. Była dopiero 12.00, więc postanowiłam zadzwonić do Michaela. Z nim nikt nie zabronił mi się kontaktować. Zabrałam fioletowy koc i usiadłam na przestronnym parapecie. Po kilku sygnałach włączyła się poczta. Pewnie znowu zgubił komórkę. Oparłam się o ścianę i dokładniej przyjrzałam pokojowi. Ściany były jasnofioletowe. Na jasnych meblach stało kilka figurek z moich wypraw do innych państw. Półka na książki była pusta, a na szafce nocnej stał jedynie zegarek. Gdyby zapełnić to wszystko, byłoby tu bardzo przytulnie. Postanowiłam wziąć się do pracy za godzinkę. Przez ten czas spać. Moje oczy mimowolnie się zamknęły, a już po chwili byłam w innym świecie.

Obudziłam się sama. O dziwo. Po chwili jednak odnalazłam przyczynę mojej pobudki. A mianowicie było to piekące ramię. Podwinęłam rękaw bluzy, a moim oczom ujrzał się wielki ślad po ugryzieniu demona. Jego barwa przybrała fioletową barwę, wokół był kolor czerwony. No to miałam problem. Potrzebowałam czarownika. Michael. Przez jad byłam strasznie senna. Szybko wzięłam telefon i wybrałam numer do jedynego przyjaciela.

- Słucham cię, słoneczko! - Usłyszałam głos czarownika.

- Michael, potrzebuję pomocy - powiedziałam szybko.

- Coś się stało? - zapytał poważnie.

- Wczoraj, podczas podróży z hotelu pełnego wampirów do Instytutu zabiłam dwa demony, jednak jeden mnie ugryzł - odpowiedziałam.

Inna historia o Darach Anioła ✔✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz