Rozdział 29

1.8K 131 2
                                    

Mijały sekundy, minuty, godziny, dni...

Według moich poprawnych obliczeń siedzieliśmy tu już tydzień.

- Mam tego dość! Uciekamy! - krzyknęłam, wstając. Nie miałam już związanych rąk w porównaniu do innych. Inteligentny Michael bardzo się śpieszył i zapomniał o wykonaniu tej czynności po naszej kolejnej rozmowie. Lub zrobił to celowo. Tak czy siak, czarownik zaufał mi bezgranicznie.

- Clary, na Anioła - westchnął Alec - Byłem pewien, że się poddałaś.

- Michaela nie ma, Alec. A jam rozwiązane ręce. Potrzebowałabym jeszcze steli... - mruknęłam, chodząc dookoła.

- Może wykorzystałabyś to w inny sposób? Przypominam, że ja jestem ciągle związany. Poza tym Michael chyba mnie nie lubi.

- Michael nie lubi nikogo. Tak samo, jak ty - uśmiechnęłam się do niego serdecznie, przy okazji całując w policzek, po czym rozwiązałam bruneta.

- Wy jesteście razem? - zapytała cicho moja matka, to znaczy kobieta, które mnie wychowywała przez długi okres.

- Nie. - Przewróciłam oczami. - Mój chłopak jest w Instytucie i na pewno próbuje nas stąd wydostać.

- Nasza córka tak szybko dorosła - westchnął Valentine.

- Wasza córka została zamordowana przez ciebie 14 lat temu - prychnęłam z pogardą.

- Clary, lepiej bierzmy się za wymyślenie jakiegoś sposobu na ucieczkę - zarządził Alec, przerywając nam okrutną wymianę zdań. Przytaknęłam i usiadłam obok chłopaka, przytulając się do niego. W pewnym sensie zastępował mi on Jace'a. Mogłam się do niego przytulać. Co nie zmieniało faktu, iż większość mojego umysłu była z Jace'em. Tęskniłam za nim. Bardzo, ale to bardzo. To uczucie rozrywało moje serce na tysiące, a nawet miliony kawałków.

- Wiesz, jak zdjąć czar? - zapytałam.

- Magnus kiedyś coś wspominał o tym... - zamyślił się chłopak, a ja spojrzałam na niego z nadzieją w oczach - Potrzebny jest jakiś przedmiot, ale nie pamiętam, co to było.

- Alec... - jęknęłam i zamknęłam powieki, skupiając się.

- Jesteś przywódcą Nocnych Łowców, musisz coś wymyślić - oznajmił Raphael.

- A ty jesteś przywódcą wampirów - wytknęłam mu.

-  W sumie to tak...- mruknął cicho.

- Woda święcona! - krzyknął nagle Alec. Spojrzałam na niego jak na idiotę, co było niewidoczne z powodu panującego tam półmroku.

- O czym ty bredzisz? - zapytałam, marszcząc czoło.

- Woda święcona zmywa czary. Trzeba wypowiedzieć imię Boga! To działa jak na wampiry!

- Alec, jesteś genialny! - stwierdziłam i przytuliłam go mocniej.

- Tylko skąd my ją weźmiemy?- zapytał.

- Michael ma taką półkę na zewnątrz i tam jest. Gdybyś się bardziej rozglądał, to byś zobaczył - oznajmiłam - Muszę tylko stąd wyjść i ją ukradnę.

- Clary, nie wiem, czy to taki dobry pomysł... - zaczął, lecz przerwałam, mu przykładając palec do jego ust.

- To nasza jedyna szansa na ucieczkę - szepnęłam. Po chwili wstałam i zaczęłam uderzać pięściami o ściany wykonane ze starej, zardzewiałej blachy. Krzyczałam i wrzeszczałam.

Inna historia o Darach Anioła ✔✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz