ROZDZIAŁ 5. Błaganie

13.2K 553 50
                                    

WILL

Dzień mojej śmierci:

Byłem zamyślony wychodząc z sali matematycznej, nie potrafiłem się na niczym skupić. Ciągle rozmyślałem nad jedną sprawą.

,,Ciągle przed oczami miałem ten straszny widok, ten ból, to obrzydzenie do samego siebie. Nie mogłem patrzeć na siebie w lustrze, to było obrzydliwe. Nic już mnie nie cieszyło. Nic nie dawało radości tak jak kiedyś, a mimo wszystko w tej chwili szedłem uśmiechnięty. Już od dłuższego czasu chciałem odejść, ale nie potrafiłem jej tego zrobić. Bella Conor była wyjątkową dziewczyną, zasługiwała na szczęście. Wiele zła spotkało ją w życiu. Bałem się ją zostawić. Miałem nadzieję, że poradzi sobie beze mnie. Podjąłem już decyzję. Kocham ją jak siostrę, której nie chciałem skrzywdzić. To co chciałem jej zrobić, prawdopodobnie ją zniszczy.''

Zobaczyłem jej uśmiech. Szedłem w jej stronę. Tylko po co ja to robię? Lepiej byłoby ją unikać, zaoszczędziłbym jej trochę bólu.

-Cześć, przystojniaczku-przywitała mnie z tym czarującym uśmiechem.

I jak się mam do niej nie uśmiechać? Nie potrafię jej tego zrobić. Musiałem ją oszukiwać, a to było najgorsze.

-Hej słonko, co się stało? - spytałem z udawaną radością.

- Nie, nic. Jakie plany na dziś? Może...

W głowie zacząłem się już śmiać. Znam ją za dobrze, żeby nie wiedzieć, co chce powiedzieć. Jej tata na pewno ma dzisiaj wolne, więc chce coś wymyślić na wieczór, żeby z nim nie spędzać czasu.

- Czekaj! Niech zgadnę, kino? Nowy film? Po szkole?- spytałem wstrzymując śmiech.

-Tak dobrze mnie znasz. No więc?-patrzyła mi w oczy z nadzieją.

Jak ja miałem jej odmówić. Ale musiałem.

- Jasne. Spotkamy się o 15:00 przed kinem?

-Będę czekać- odpowiedziała ucieszona. Przecież miałem jej odmówić! Znowu nie potrafiłem. Nie chciałem jej zawieść. Widziałem jak odchodzi. I co teraz?

Czas spotkania zbliżał się nieubłaganie. Została godzina. Wiedziałem, że tam nie pójdę, ale nie chciałem do niej dzwonić, bo domyśliłaby się, że coś jest nie tak.

Wyciągnąłem dwie kartki i koperty. Muszę jej to jakoś wyjaśnić. Zacząłem pisać.,

,Ukochana Izabello

Piszę ten list pożegnalny, aby wszystko ci wyjaśnić. Proszę nie obwiniaj się za to, co się stało, ponieważ nie miałaś na to żadnego wpływu. Już po prostu sobie nie radziłem. Mam nadzieję, że mi wybaczysz to, że cię zostawiłem bez słowa. Więc wszystko zaczęło się od tego, że...''

List do Belli skończony.

 List do rodziców też już skończony. Nie wyjaśniałem im czemu to zrobiłem, chciałem im tylko podziękować i pożegnać się. 

Wszystko miałem już przemyślane. Już od dawna. Zarzuciłem gruby sznur na wcześniej przygotowany hak. Patrzyłem chwilę na to wszystko. Byłem gotowy. Ustawiłem mały taboret pod nim, wszedłem na niego. Wsadziłem głowę do uwięzi. Czułem jak zaciska się mi na szyi.

-Bello, tak bardzo przepraszam- to były moje ostatnie słowa. Tuż przed zamknięciem ostatni raz oczu zobaczyłem jej promienny uśmiech. Mogłem już to wszystko zostawić.

Odszedłem. Nie żałowałem tej decyzji. Widziałem swoje blade ciało na sznurze. Pozostałem na ziemi. Może to dobrze, będę obserwował przyjaciółkę w jej dalszej historii. Chciałem jej szczęścia. Usiadłem na swoim łóżku, aby powspominać wszystkie wspaniałe chwilę z Izabellą. Przypominałem sobie każdą jej łzę, każdy uśmiech, każdy uścisk, każdy problem. Będę za nią tęsknić.

Nagle usłyszałem znajomy głos.
To ona. Przyszła tu. O nie! Nie chciałem, aby tu przychodziła. Zacząłem panikować, ale nic już nie mogłem zrobić.

Weszła. Zaczęła płakać i krzyczeć. Nie mogłem na to patrzeć. To tak strasznie bolało. Wiedziałem, że ją zranię. Podszedłem do niej i ją przytuliłem. 

Potem widziałem jak mnie ściąga i kładzie na łóżko. Czułem jej palące łzy. Usiadłem obok niej. Zaczęła coś mówić.

- Dlaczego? Czemu mi nic nie powiedziałeś? Postarałabym się ci pomóc! Nie! Może jeszcze mi powiesz, że nic mi nie powiedziałeś dla mojego dobra! Och, zapomniałam! Ty nie żyjesz. Myślałeś o tym, że zostawiasz mnie tu samą. Z kim ja teraz będę się śmiała, co? Komu będę mogła się wyżalić? Kto mnie pocieszy i wytrze spływającą łzę? Dlaczego? Dlaczego nic nie mówiłeś?

,,Tak, cholera, nie powiedziałem ci dla twojego dobra. Ja ci wszystko wytłumaczę. Musisz wziąć tylko ten list. Błagam, przeczytaj go! Ja nigdy cię nie zostawię, będę obok...''  Zacząłem do niej krzyczeć. 

Po chwili wstała i szła w stronę listu. Chwyciła go i schowała. ,,Co? Przeczytaj go!''

Poszła do mojego ciała i przytuliła.

-Przepraszam za to, że krzyczałam i nic nie wiedziałam. Jestem okropną przyjaciółką. Będę za tobą tęsknić. Pamiętaj, że jesteś moim jedynym przyjacielem i nigdy o tobie nie zapomnę. Do zobaczenia...

,,Nie jesteś okropna. Nie mów tak! Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie!''

Potem obserwowałem jej rozmowę z policjantem i podróż do domu. Myślałem, że gdy wbiegnie do pokoju, przeczyta list. Nie zdarzyło się tak. Zachowywała się tak jakby o nim zapomniała. Nie wiedziałem, co dalej robić.

Pogrążyła się w smutku i rozpaczy przeze mnie...

Mijały kolejne dni, a ona ciągle tylko spała. Bardzo mało jadła. Martwiłem się o nią. Często krzyczałem do niej, ale ona mnie nie słyszała. Ciągle płakała. Tak chciałbym ją przytulić. Tak bardzo...

Nastąpił dzień mojego pogrzebu.Byłem przy niej cały czas. Siedziałem obok i nie opuszczałem. Widziałem jak sprząta w pokoju. Jak gromadzi nasze rzeczy. Chciałbym być koło niej, aby ją przytulić i pocieszyć, ale postanowiłem odejść. Musiałem. 

 Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyły się ostrożnie. To był jej ojciec.

-Kochanie idziesz?- zapytał zatroskany .

-Gdzie znowu?- spytała oschle.

-Jak to gdzie? Na pogrzeb- powiedział zdziwiony.

,,To będzie dla niej trudne. Będzie musiała dać sobie jakoś radę. Przepraszam, że postawiłem cię w takiej sytuacji...''

Błagam los, żeby przypomniała sobie o tym liście.

-----------------------------------------------------------------

Przepraszam za nieobecność

Dziękuję za czytanie.

ONA. Inna niż wszystkie...Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin