ROZDZIAŁ 20. Co przyniesie nowy dzień?

9.2K 429 44
                                    

Izabella

Nastał nowy dzień. Nowy poranek i nowe zmagania. Nie miałam dziś sił na nic. Chciałabym zapomnieć o tym, co działo się wczoraj, mam dość tego dupka! Za kogo on się uważa?!

Moje myśli ciągle krążyły wokół tego chłopaka. Wydawał się, mimo tej swojej otwartości na świat, bardzo tajemniczy. Czułam, że może coś skrywać, coś strasznego.

Z moich przemyśleń, wyrwał mnie głos przyjaciółki.

- Bell! Jejku, jestem taka szczęśliwa. Nie uwierzysz, co się stało!- mówiła podekscytowana.

- Cześć. Nie, nie wiem, co się stało. Powiesz mi czy będziesz tak tylko skakać?- spytałam radośnie. Ta dziewczyna potrafi poprawić mi humor. Ma w sobie tyle szczęścia, jakby nałykała się promieni słonecznych i pomieszała je z jakimiś grzybkami.

- To słuchaj- mówiła radośnie- więc wczoraj byłam na tej kawie. Oczywiście było świetnie! Uroczo! Romantycznie! I słuchaj, co się stało? Zostaliśmy zaproszeni na piątkową imprezę, co ty na to? Zgódź się! Proszę! No dawaj! Co ci szkodzi! Poznasz nowe osoby!- patrzyłam na nią zdziwiona. Jak ona tak szybko mówi? Musiałam to przemyśleć, a ona ciągle nie zamykała buzi. Nie byłam pewna czy to dobry pomysł, ale widziałam jak moja jedyna przyjaciółka cieszy się z tej okazji. Wiec co miałam zrobić? Nie mogłam jej zawiść.

- No dobrze-odpowiedziałam zrezygnowana -Ale ostrzegam cię, że nigdy nie bywałam na takich "uroczystościach", więc nie mam pojęcia w co się ubrać...- zaczęłam powoli narzekać. Miałam nadzieję, że to ją zniechęci. Ale...

-Przecież ja ci pomogę! Przyjdziesz do mnie, to cię ubiorę...no, znaczy nie! No w sensie dam ci ubrania na imprezę. Pomalujemy cię i uczeszemy- mówiła podekscytowana. Teraz, aż do piątku będę musiała słuchać, jak to będę super wyglądać. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, godząc się na to wyjście.

- Dobrze, chodźmy na lekcję, bo się spóźnimy- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy. 

Przez całą drogę Meg nawijała o tym Johnie, a moje myśli krążyły wokół piątku. Zastanawiałam się, kto to organizuje? Jak to będzie wyglądać? Co powiem babci? Ehhh tyle pytań bez odpowiedzi. Nie chciałam martwić Meg tymi pytaniami, bo wydawała się taka szczęśliwa. Zauważyłam, że bardzo mi zależy na tej zwariowanej dziewczynie, która wygląda jakby okradła tęczę z kolorów i nażarła się toksycznych żelków.

Nagle spostrzegłam tego dupka. Stał przy sali, w której miała odbywać się lekcja. Nawet o 7:30 rano musiał wyglądać jak z okładki gazety dla napalonych nastolatek. Spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy, a on delikatnie się do mnie uśmiechnął i szedł w moją stronę. Chyba ten debil chce umrzeć w przeciągu najbliższych 5 minut.  Miałam ochotę przyłożyć mu lampą, krzesłem, stołem, biurkiem. No tak szczerze, to wszystkim. Zamknęłam oczy i zaczęłam odliczać. Uspokój się. Jesteś pociągiem pełnym tybetańskich mnichów.  1...2...3...4...5...

-Cześć Izabello- rzekł tym swoim uroczym głosem. Bell, użyj siły woli. Dasz radę, nie zabijesz go.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że w rękach trzyma misia. Spojrzałam na niego, jakbym zobaczyła ufo. Że co? Co to do cholery ma znaczyć? Chowa się za misiem, czy jak? 

-Co to jest?- spytałam jak głupia. No może nie chciałam tak sformułować pytania, ale dziś nie miałam ochoty na myślenie. 

-Z tego co wiem to pluszak- odpowiedział złośliwie, ale szybko zaczął mówić dalej, widząc moją złość- Chciałem cię przeprosić.

Czekaj! Co?! Spojrzałam na moją przyjaciółkę, ona też była zszokowana. Czy właśnie on mnie przeprosił. Nie słysząc mojej odpowiedzi, kontynuował swój wywód.

-Wiesz, strasznie mi przykro za to, co stało się wczoraj. Poniosło mnie. Nie powinienem cię tak traktować, wiec błagam cię o wybaczenie- i dokładnie w tym momencie klęknął przed nami- Proszę. Wybacz mi mój debilizm. Chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić, a ten miś jest dowodem moich szczerych intencji. 

Spojrzałam wokół siebie i spostrzegłam, że dość sporo osób nam się przygląda, więc szybko pociągnęłam go w górę, aby wstał z kolan. Jeszcze pomyślą, że idiota mi się oświadcza! I potem te wszystkie napalone jego fanki będą chciały mnie spalić na stosie. Nie pozwolę na to!  Meg obok mnie powstrzymywała śmiech, miałam wrażenie, że zaraz się udusi. Wzięłam oddech, tak jak zawsze polecał Will.

-Dziękuję za twoje przeprosiny, ale mogę ci powiedzieć, że przyjaciółmi nigdy nie zostaniemy...- i kiedy chciałam dalej odpowiedzieć to Eren mi przerwał. Zabiję go! Niech on da mi skończyć.

-Też liczę na więcej. Cieszę się, że popierasz moje zdanie- wsadził w moje ręce pluszaka i puścił do mnie "oczko"- Czyli mogę uważać, ze przeprosiny przyjęte. Możesz nazwać misia moim imieniem, będzie ci o mnie przypominał- patrzyłam na niego wściekła. Jeśli to potrwa jeszcze chwilę, to zrobię z niego mielone na obiad. 

-Wiesz idioto, że nie oto mi chodziło, a misia w życiu nie nazwę twoim imieniem. Nie skrzywdzę go tak. - mówiłam dość głośno, a on patrzył na mnie z tym swoim złośliwym uśmieszkiem- Najlepszym rozwiązaniem będzie, kiedy zapomnimy o sobie, a raczej ty o mnie-  wraz z tymi słowami odeszłam od niego. W mojej głowie rozchodziły się echem jego słowa: ,, Jeszcze się we mnie zakochasz..."

Chyba śniesz!!! Nigdy, dupku!!!

ONA. Inna niż wszystkie...Where stories live. Discover now