ROZDZIAŁ 7. Wspomnienia

11.9K 480 22
                                    

Izabella

,, Pierwszy dzień w nowym liceum po przeprowadzce. Tak bardzo nie chcę tam iść. Czy oni nie rozumieją, że mam dość! Chcę zostać w łóżku! Ciekawe jakby mój ojciec się czuł, kiedy zdałby sobie sprawę z tego, że własna matka go nie kocha. Zostawiła bez słowa, bez jakichkolwiek wyjaśnień. Jakby czuł jej ostatni pocałunek na policzku, a co noc śniłyby mu się te okropne koszmary. Jak wsiada do tego cholernego samochodu i go zostawia. 

Od tamtego dnia minęło już dziesięć lat, a ja nadal nie potrafię się pozbyć z mojego umysłu tych słów...

-Kiedy zamkniesz oczy, ja zawsze będę obok ciebie, córeczko...- to ostatnie słowa mojej matki przed odjazdem. Potem wsiadła do tego czarnego pojazdu. Trzymała dłoń na szybie, jakby chciała mnie dotknąć. 

Codziennie przeżywałam ten koszmar. Chodziłam do psychologa, ale on nic nie pomógł. Sny nie ustępowały. Były już moją codziennością, moim codziennym bólem i lękiem przed snem.

Razem z tatą przeprowadziliśmy się do nowego miasta, miało mi to niby pomóc. Miało mi to pomóc zapomnieć,  ja w to nie wierzyłam, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Ojciec ciągle powtarzał ,,Tak będzie lepiej, kochanie...''. Nie miałam innego wyjścia, tylko robić to, co mi karze. 

Szłam w stronę liceum. Miałam do niego kilka minut drogi, więc ten spacer nie był męczący. 

Stałam przed wejściem do szkoły. Nie wiem, co czułam. Może lęk? Radość? Gniew? Ekscytacje? Raczej żadne z tych. Przekroczyłam próg szkoły. Wszędzie było słychać rozmowy podekscytowanych ludzi. Nie należałam do nich.

Poszłam na dziedziniec, odbywał się na apel. Nic ciekawego się nie działo. Nasza wychowawczyni zaprosiła nas do swojej klasy, aby dać nam plany lekcji i poinformować o zasadach. 

Każdy usiadł w ławce. Ja zajęłam miejsce na końcu, przy oknie. Nauczycielka mówiła o paru ''istotnych'' sprawach, ale jakoś nie miałam ochoty jej słuchać. Więc kiedy otrzymałam plan, szybko wstałam z miejsca i kierowałam się do wyjścia. Nie zwracałam uwagi na uczniów z mojej klasy. Nie interesowali mnie. 

Kilka godzin później...

Szłam właśnie w stronę jakiegoś lasu. Sama dokładnie nie wiem gdzie. Rozglądałam się dookoła, aby podziwiać widoki. Lubiłam naturę. Kroki stawiałam bardzo spokojnie. Nigdzie się nie spieszyłam. Lubiłam takie miejsca. Zaczęła kroczyć w głąb lasu.

Nagle dostrzegłam postać, siedzącą na kamieniu. Był to chłopak. Znajdował się na jakieś małej polance w środku lasu. Było tam pięknie. Promienie słoneczne wpadały przez liście. Było tam słychać śpiew ptaków. Siedział do mnie plecami. Wiatr lekko rozwiewał jego złote włosy. Miał słuchawki w uszach. Był ubrany w biały t-shirt i czarne rurki. Na nogach miał czarno- białe Nike

Odwrócił się w moją stronę. Wyglądał na zaskoczonego, widząc mnie. Po chwili obdarował mnie swoim uśmiechem. Podeszłam do niego. Widziałam w tych błękitny oczach odcień fioletu. Nie znałam go, a on mnie. 

Usiadłam obok. Nie patrzyłam na niego. Po prostu przez jakiś czas, siedzieliśmy w ciszy. Patrzyliśmy w tę samą stronę i przyglądaliśmy się znikającym promieniom słońca. 

-Cześć, jestem Will Robins. Nie widziałem cię wcześniej- rzekł bardzo spokojnie.

-Dopiero co się przeprowadziliśmy. Jestem Bella Conor.- rzekłam suchym tonem.

-Bella?- spytał zdziwiony 

-Tak, znaczy nie. Nie ważne. Przepraszam, że przyszłam tutaj. To twoje miejsce. Zapomnij o mnie.- wstałam i szłam w stronę domu.

- Nie! Teraz to nasze miejsce- obdarzył mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie. 

Poszłam do domu z przyjemnym uczuciem w sercu. 

Dwa miesiące później...

-Bella, no szybciej. Zaraz kino zamkną- krzyczał, śmiejąc się.

- Już, już-odpowiedziałam

Szliśmy do kina, a ja pogrążyłam się w myślach. Nie wiedziałam, że ten jeden chłopak, którego spotkałam przez przypadek, tyle zmieni. Uświadomił mi, że straciłam bardzo wiele użalając się nad sobą. Od jakiś kilku dni ciągle się uśmiecham. Wszystko teraz jest lepsze. Zaprzyjaźniłam się z tym chłopakiem. Wie o mnie bardzo dużo. Nasza znajomość od początku była trudna, ale z dnia na dzień było coraz lepiej. Will codziennie wyciągał cegły z mojego mury przed światem i radością. Od tego momentu byliśmy nierozłączni, a koszmary skończyły się. To dzięki niemu...

-Halooo, jesteśmy na miejscu. Śpisz?- spytał rozbawiony.

Pół roku później 

Dziś bez mojego przyjaciela nie wyobrażam sobie życia...''

Tak poznałam Will'a. Mimo tego, że odszedł, jedna rzecz się nie zmieniła. Nadal nie potrafię bez niego żyć...

---------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak długo mnie nie było. 

Dziękuję za czytanie.

ONA. Inna niż wszystkie...Where stories live. Discover now