ROZDZIAŁ 11. Muszę dać radę

10.3K 495 37
                                    

Izabella

Patrzę w przestrzeń, nic nie czuję. Nie jestem już zła. Wszystko minęło. Czuję się wyprana z emocji. Jakby świat już nie istniał. Jakby wokół nic nie było. Jakbym była sama. Czy będę się już tak czuć do końca?

Widzę przed sobą mały domek. Czyli to jest mój nowy dom? Ma białe ściany i czarny dach. Nic nadzwyczajnego. Zwykły dom. Zaciskam rękę na pasku od torby i ruszam do środka. Przed drzwiami tego budynku widzę starszą kobietę, to moja babcia. Widzę jej poczciwy uśmiech, lecz w jej oczach można dostrzec troskę. Czuję jak na mnie patrzy. Nie chcę jej martwić, ale nie potrafię się nawet sztucznie uśmiechać. Podchodzę do niej.

-Och kochaniutka, aleś ty wyrosła! Tak się za tobą stęskniłam wnusiu!-mówi moja babcia wesołym tonem.

-Cześć- rzucam szybko i oschle.

Widzę, że zaczyna się niepokoić, ponieważ kiedyś byłam bardzo rozgadana. Teraz ograniczam słowa do minimum.  Czuję jak tata kładzie mi rękę na ramieniu. Strącam jego dłoń. Nie lubię dotyku, nie potrzebuję go. Odsuwam się od nich. Widzę ich niepokój, ale mimo to nie potrafię przestać.

-Chodź pokażę ci, gdzie będziesz miała swój pokój.  Zaraz przyniosę ci wszystkie twoje rzeczy- mówi ojciec ze smutkiem w głosie.

Kiwam tylko głową. Wiem, że go ranię, ale nie potrafię inaczej. Idę za nimi powoli. Przechodzimy przez mały korytarz i wchodzimy po drewnianych schodach. Trafiam do małego pokoju. Jest w odcieniach szarości. Nie jest zły. Jest umeblowany. Ma tylko pojedyncze łóżko z białą pościelą, białe biurko i szafę na ubrania. Cieszę się, że jest tutaj dość spore okno. Będę mogła patrzeć na gwiazdy jak w starym domu. Rzucam im ciche dziękuję i zostawiają mnie sami. Siadam na łóżko i czekam na moje rzeczy. Będę miała czas, aby się rozpakować. Dobrze, że mam tak mało rzeczy. Ciekawe czy przyzwyczaję się do tego miejsca. Słyszę ciche pukanie, spoglądam w tamtą stronę i widzę ojca z pudłami. Wchodzi z nimi do pokoju. 

Już po jakimś czasie wszystkie kartony są w pokoju. Pora zabrać się za rozpakowywanie. 

,,Najpierw ubrania''

Powoli składam wszystkie ubrania i chowam je do szafy. Wszystkie są ciemne. Na każde spoglądam ze smutkiem. Następnie układam buty na dolną półkę, przed schowaniem, najpierw je czyszczę. Zamykam szafę. Podchodzę do pudeł. Rozpakowuję następne, w którym mam książki. Układam wszystkie na półce w biurku. Wszystkie są cudowne i mają własną, niepowtarzalną historię. Każdą lubię tak samo. Nie potrafię ich wyrzucić ani oddać. Później zajmuję się resztą skrzyni.

Po długim czasie rozpakowywania zostaje mi ostatnia skrzynia. Wiem, co w niej jest. Rzeczy moje i Williego. Klękam przy tej skrzyni i spoglądam na nią. W kącikach moich oczu zbierają się łzy. Szybko wsuwam ją pod łóżko. 

,,Starczy na dziś.''

Kładę się na łóżko i zamykam oczy. Staram się odprężyć, przerywa mi to nieśmiałe pukanie. Otwieram oczy i widzę w drzwiach mojego ojca. Patrzę na niego pytającym wzrokiem.

-Ja już jadę, Bella. Powodzenia w nowej szkole. Babcia chciała jeszcze z tobą porozmawiać, zaraz tu będzie- po tych słowach mój ojciec znika.

Zastanawiam się o czym Bunia chce ze mną porozmawiać. Kiedyś miałyśmy bardzo dobre kontakty. Ciągle się rozmieszałyśmy, a babcia był moją przyjaciółką. Pamiętam jak kiedyś do niej przyjechałam smutna. Nie chciałam jej powiedzieć, że jestem smutna z powodu mamy. Zdziwiłam się kiedy nie spytała, co się stało, tylko podeszła i mnie przytuliła. Pamiętam jakie słowa wtedy wypowiedział. Zawsze będę je pamiętać. ,,Malutka, dziś uśmiechasz się odwrotnie. Nie smuć się, bo tracisz szczęście które może cię spotkać(...)''  Po moim policzku spłynęła łza. 

Nagle poczułam, że materac mojego łóżka się ugina. Spojrzałam w tamtą stronę i widziałam, że siedzi tam moja babcia. Patrzy na mnie z uśmiechem. Podała mi kubek ciepłego kakao, a ja chwyciłam go w obie ręce i spojrzałam na jego zawartość. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż usłyszałam głos babci.

-Kruszynko, wiem, że ci ciężko, ale chcę ci coś opowiedzieć-rzekł z uśmiecham na ustach-Pamiętam jak byłaś mała. Pewnego dnia przyjechałaś do mnie bardzo szczęśliwa. Ciągle skakałaś i tańczyłaś. Gdy robiłam obiad, usłyszałam twój płacz. Byłam bardzo zdziwiona, bo przed chwilą się śmiałaś, więc wszystko zostawiłam i pobiegłam do ciebie. Zobaczyłam, że siedzisz na podłodze i płaczesz. Podeszłam do ciebie i zobaczyłam, że obdrapałaś sobie kolanko. Byłaś wystraszona, starałam się ciebie pocieszyć. Kiedy się uspokoiłaś poszłam do kuchni po plastry. Pokazałam ci jak się je przykleja. Już nie płakałaś, a twoje kolanko było obklejone plastrami w serduszka. Gdy miałaś się podnieść, zatrzymałaś się. Popatrzyłaś w stronę stołu i na kolanach weszłaś pod niego. Po chwili twoja buźka zaczęła się uśmiechać. Nie wiedziałam o co chodzi, a ty pokazałaś mi motylka, którego trzymałaś w rękach. Widocznie wleciał przez otwarte okno. Bardzo się cieszyłaś. Podeszłaś do okna i go wypuściłaś, a ten odleciał. Powiedziałaś wtedy bardzo piękne słowa. ,, On by tego chciał.''  Byłam wtedy zaskoczona, ale dumna z ciebie. Wiesz, co chcę ci powiedzieć, że początkowo stało się coś bardzo smutnego i złego. Płakałaś, ale dzięki tej sytuacji zobaczyłaś coś pięknego. Czy nie uważasz, że teraz może być tak samo? Powinnaś iść dalej. Zachować się tak jak wtedy i powtórzyć tamte słowa.

Po tej opowieści moja babcia wstała i wyszła z pokoju, zamykając drzwi. Siedziałam w osłupieniu na łóżku. Czyżby Bunia mogła mieć rację? Czy powinnam o nim zapomnieć. Powinnam chociaż spróbować, nie zaprzepaścić swojego życia. 

,, Mam nowy cel. Żyć dalej z myślami o tobie. W końcu tego byś chciał...''

ONA. Inna niż wszystkie...Where stories live. Discover now