Rozdział 4

1.5K 118 21
                                    


Dopiero kiedy usłyszałam głos Klausa zdałam sobie sprawę z tego co robię i co się dzieje. Ten akcent, jego aksamitny głos. Tęskniłam za tym,taka była prawdą jednak nie miałam zamiaru się do tego przyznać.Nic nas nie łączyło i nic nas nie połączy. To pewne, dostane krew, uratuje Amber i wrócimy do Mistic Falls taki był plan.Przełknęłam bursztynowy płyn który to momentalnie rozgrzał moje gardło. Odnalazłam spojrzeniem Klausa. Jednak szybko odwróciłam wzrok, ponieważ stał na schodach w samych spodniach jego tors był nagi. Może zachowałam się zabawnie w końcu w przeszłości  widziałam zdecydowanie więcej.

-Klaus muszę z Tobą porozmawiać ale najpierw się ubierz.

Powiedziałam pewnym głosem po chwili hybryda z łobuzerskim uśmiechem pojawił się przede mną, westchnęłam i wywróciłam oczami.

-Serio?

Zapytałam retorycznie wpatrując się w jego błękitne tęczówki. Zachowanie Klausa mnie irytowało ale musiałam być miła w końcu wszystko zależało od niego.

-Wiec porozmawiajmy.

Szepnął znacząco patrząc na Elijah i Marcela, usłyszałam głos Amber od razu spojrzałam w jej kierunku.

-Zostawimy was samych z chęcią poznam bliżej Elijah i Marcela.

Przyznała po czym ruszyła powoli w stronę jaką wskazał jej pierwotny.Obrzuciłam ją proszącym spojrzeniem aby mnie nie zostawiała. Nie chciałam być sama z Klausem taka była prawda jednak no cóż nic nie mogłam na to poradzić. Kiedy zostaliśmy sami zerknęłam na moją szklankę która napełniła się sama nie wiem kiedy ,Klaus dłonią poklepał miejsce obok Siebie na kanapie ja natomiast usiadłam na fotelu maksymalnie oddalając się od pierwotnego.

-Wiec jesteś.Opowiadaj co u Ciebie i co sprawdza Cie do Nowego Orleanu. Bo z pewnością nie jestem to ja.

Klaus ilustrowała mnie wzrokiem a ja upiłam łyk alkoholu.

-Przyjechałam do Ciebie .

Powiedziałam zanim pomyślałam Klaus od razu uśmiechnął się kiedy dotarło do mnie że moje słowa mogły zabrzmieć dwuznacznie od razu to naprostowałam.

-To znaczy nie z tego powodu co myślisz.

-Domyśliłem  się.Potrzebujesz pomocy?

-Tak. To znaczy nie... Nie ja...

Sama nie wiedziałam co mówię gubiłam się w słowach, nie miałam pojęcia jak mam się zachować.

-Caroline oddychaj.

Klaus zaśmiał się , śmiał się ze mnie .Zrobiłam naburmuszoną minę. Gdyby wzrok mógł zabić Klaus leżał by już martwy a on wciąż nieustanie się śmiał.

-To nie jest śmieszne.

-Wiem ,wiem.

-Wiec przestań się śmiać.

Powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu Klaus zamilkł. Sama zaśmiałam się kręcąc głową z rozbawienia.

-Kochana jesteś tutaj w moim mieście więc pozwól że Ci je pokaże.

W jego mieście?Zrobiłam zaskoczona minę i przegryzłam delikatnie dolną wargę.

-Nie zostaje długo a z tego co słyszałam to jest miasto Marcela. Sam to powiedział i to on mnie oprowadzi.

-Marcela?

Zaśmiał się po czym pokręcił głową z niedowierzaniem. Mało mnie interesowało   kto jest królem tego miasta, no cóż interesowało mnie to jak zeszłoroczny śnieg.

-Już ja sobie z nim porozmawiam. Ale nie ważne. Mów o co chodzi.

-Wiec...Potrzebuje twojej krwi, właściwie nie ja ale Amber.

-Tylko po to tutaj jesteś?

Zapytał a mi się zdawało że jest zawiedziony jednak taka była prawda. To był cel mojej podróży. Odłożyłam szklankę na stół po czym schyliłam się i oparłam łokcie na kolanach.

-Proszę to dla mnie bardzo ważne.

Wyszeptałam patrząc w jego błękitne oczy.

-Nie ma nic za darmo.

Momentalnie wstałam i powiedziałam dość głośno.

-Wiedziałam.Wiec czego chcesz? Pieniędzy ?Co mam zrobić ?

Nie powinnam tak reagować, ale to było silniejsze ode mnie. Słowa Klausa tylko utwierdziły mnie w przekonaniu że nigdy nic między nami  nie było.

-Ciebie.

-Co?!

Zapytałam zaskoczona wprowadzona  z równowagi. Mnie? Miałam stać się jego niewolnicą? Właśnie tak zinterpretowałam jego słowa.

-Uspokój się.

-Ja mam się uspokoić? Przepraszam bardzo ale to ty stwierdziłeś że mam być twoją niewolnica.

-Za kogo ty mnie masz? Niczego takiego nie powiedziałem.

Klaus momentalnie stanął na wprost mnie, krzyczał tak samo jak ja. Był zły a w takich chwilach jak ta bałam się go.

-Wiec czego chcesz?

-Zostań w Nowym Orleanie rok. Pełen rok a przez ten czas będziesz miała tyle mojej krwi ile zapragniesz.

-Zmuszasz mnie?

-Nie, gdzieżbym śmiał.

Westchnęłam zła i obróciłam się na pięcie tym samym odwracając się do Klausa plecami.

-Wiesz że nie mam wyboru. Po co mam zostać tutaj?

Zapytałam niedowierzająca w to czego zażyczył sobie pierwotny po chwili obróciłam się w jego kierunku.

-Bo ja chce.

Zaśmiałam się nerwowo nie wierząc w to co się dzieje. Przeczesałam dłonią włosy do góry.

-Jesteś żałosny, uwielbiasz mieć władze. Władza jest dla Ciebie najważniejsza. Myślałam że jesteś inny ale nie ty jesteś...

-No jaki?

Chciałam coś powiedzieć jednak wtedy na schodach pojawiła się kobieta.Czerwonowłosa obwinięta jedynie w prześcieradło.

-Klaus kochanie ile mam jeszcze na Ciebie czekać?

Sądziłam że dzisiaj już nic mnie nie zaskoczony a tu proszę. Zilustrowałam wzrokiem dziewczyne po czym nic nie mówiąc chwyciłam szklankę z trunkiem i naraz ją opróżniłam.

-Aurora wróć do łóżka.

Pierwotny warknął, Aurora powiedziała coś pod nosem i z wampirzą szybkością zniknęła.

-Zgadzam się zostanę. Dawaj swoją krew.

Powiedziałam śmiertelnie poważnie podając mu już puste naczynie. Chwycił ją w dłoń.

-Obiecaj.

-Obiecuje.

*****************************

Kolejny rozdział za nami :D Spotkanie Caroline z Klausem.Długo myślałam nad tym jak ono ma wyglądać i jak się potoczyć ale myślę że wyszło całkiem dobrze :D

Piszcie swoje zdanie w komentarzach. Kolejna cześć pojawi się.. Hmm sama nie wiem kiedy :D

Gwiazdki i komentarze mile widziane. Miłej soboty kochani :* 

Vampire Barbie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz