Rozdział 5

1.7K 109 14
                                    


Byłam zła, nie to złe określenie ja byłam wściekła. Taka była prawda, Klaus po raz kolejny mnie zawiódł. Domyślałam się że będzie chciał coś w zamian jednak miałam nadzieje że z racji tego co nas łączyło jego pomoc będzie bezinteresowna. No tak nadzieja jest matką głupich. Chciałam jak najszybciej opuścić ten dom, już nawet nie patrzyłam w stronę pierwotnego. W tym momencie lepiej było mnie nie drażnić bo w każdej chwili mogłabym wybuchnąć chwyciłam w dłoń szklankę uzupełnioną po brzegi czerwoną cieczą. Nic nie powiedział. Wyminęłam Klausa szerokim łukiem aby po chwili znaleźć się przy Amber która wraz Elijah i Marcel siedziała na tarasie.

-Masz, pij.

Mój głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji, brunetka posłusznie wypiła zawartość szklanki. Zdjęła chustę która do tej pory zasłaniała jej ranę. Patrzyłam jak rana znika gdy tak się stało. Obróciłam się na pięcie.

-Właśnie tego potrzebowałam, czuję się jak nowo narodzona. Gdzie jest Klaus?Chce mu podziękować.

Te słowa wystarczyły abym ponownie straciła nad sobą kontrole chwyciłam za drzwi i powiedziałam głośno, nie panowałam nad tym.

-Nie masz mu za co dziękować. Idziemy stąd. A zresztą jak chcesz to zostań.

Nie czekając na reakcje mojej przyjaciółki  ponownie znalazłam się w salonie chwyciłam w dłoń moja kurtkę.

-Nienawidzę Cie.

Właśnie tak wyglądało moje pożegnanie z Klausem, po tych słowach przekroczyłam próg jego domu wychodząc z niego szłam szybko.Zatrzymała mnie ręka Amber.

-Co się stało?

-Wszystko Ci powiem ale chodźmy stąd.

Już po chwili obie siedzieliśmy w samochodzie, emocje już opadły i dopiero teraz dotarło do mnie że przez rok będę skazana na to miasto. Obiecałam a ja zawsze dotrzymuję danego słowa. Moje rozmyślenia przerwał głos Amber.

-Dziękuj że załatwiłaś krew. Słyszałam wasze krzyki o co poszło?

-O to że nie ma nic za darmo.

Powiedziałam kpiąco naśladując głos hybrydy co zabrzmiało dość zabawnie.

-Czego chciał w zamian?

-Mnie.

-Że co? Teraz jesteś jego niewolnicą? Za trzymaj się i to już zaraz tam wrócę i powiem co o nim myślę!

Krzyknęła moja przyjaciółka jeszcze bardziej oburzona niż ja o ile to możliwe,złapała kierownice tym samym sprawiając że omal nie wjechaliśmy na chodnik. Momentalnie się zatrzymałam. Uderzyłam ją w dłoń dając jej do zrozumienia że ma je zabrać.

-Przestać! Mam zostać w Nowym Orleanie na rok tego zażądał.

Przyznałam po czym westchnęłam nie chciałam teraz o tym rozmawiać, chciałam to przemyśleć poukładać w głowie. To wszystko działo się tak szybko że potrzebowałam chwili na oddech.

-Caroline sprawie że to będę najlepsze wakacje twojego życia.

Amber powiedziała pewna swoich słów uśmiechając się łobuzersko w jej oku dostrzegał niebezpieczny błysk.

-Wakacje? To z pewnością nie będą wakacje a katorga.

-Przestań!Przez całe studia słuchałam Cie odpuszczałam imprezy, szaleństwa.Teraz czas nadrobić stracony czas. Zabawmy się. Jedziemy do hotelu czas wyluzować.

Nie byłam przekonana co do nastawienia Amber, ale może miała racje? Może musiałam wyluzować?

Po kilkunastu minutach znajdowaliśmy się w najlepszym hotelu w mieście w apartamencie prezydenckim. Dzięki hipnozie zapłacimy za niego jak za najzwyklejszy pokój. Hipnoza jest bardzo przydatna.Pokój składał się z dwóch sypialni, salonu, dwóch łazienek, kuchni i siłowni.Był idealny. Po odświeżeniu się i skończeniu podziwiania pięknego wystroju naszego lokum  rozsiedliśmy się na dużym kremowym, miłym w dotyku dywanie ja z   długopisem w ręku i notatnikiem na kolanach.

Vampire Barbie Where stories live. Discover now