Czarna magia

924 63 2
                                    

Caroline była naprawdę dobra w udawaniu to naprawdę niesamowite jak człowiek czy nawet wampir potrafi się szybko do czegoś przyzwyczaić. Blondynka była dobra w ukrywaniu swoich uczuć, emocji. Nie chciała się wiązać,chciałam się cieszyć życiem. Po co związek jeśli można spotykać się z kilkoma wampirami naraz i cieszyć się ich bliskością? Klaus jej przeszkadzał.

Chociaż może przeszkadzać to nie odpowiednie słowo. On jako jedyny potrafił dotrzeć do niej, do uczuć które skrywała a nie chciała tego, nie chciała być ponownie słabą wampirzycą, która jest w stanie oddać życie za człowieka teraz czuła się dowartościowana. Czuła że żyje, a Klaus no cóż, sama nie wiedziała czego chce.Caroline sądził ze po prostu oni nie mogli być razem. A dlaczego?Prosta przyczyna Klaus nie chciał jej dawnej wersji, twierdził że jest zbyt delikatna i uczuciowa a teraz kiedy jej człowieczeństwo wciąż było ale jakby zakopane w jej ciele i pragnieniach twierdził że wciąż nie jest dla niego odpowiednia. Ona nie chciała spełniać oczekiwań nikogo, nawet jego. W końcu Pierwotny sam jej to doradził. Jednak nie mogła ukryć tego że słowa Klaus ją zabolały. Była na siebie zła że tak się stało. Chciała się ukarać choć nie wiedziała jak. W końcu jednak zrozumiała co musi zrobić aby poczuć się lepiej, aby już nigdy nikt nie był wstanie jej zranić.

Aby Klaus już nigdy niegrał na jej emocjach i uczuciach. To było proste i choć dawna ona nigdy by tego nie zrobiła to teraz. Nie myślała ,działała.Siedząc w czarnym porsche na środku drogi przymknęła oczy i po prostu to zrobiła. Wyłączyła człowieczeństwo powtarzając sobie że nigdy go nie włączy.

W tym samym czasie nieświadomy tego co ma miejsce wściekły Klaus wrócił do domu.Pewnie przekroczył próg swojego obszernego domu. Od niego wręcz emanowała wściekłość. Był na siebie wściekły, nie mógł zaakceptować tego że kocha  przepełnioną dobrem wampirzyce co więcej nawet się tego wstydził. I właśnie gdyby nie to, nigdy by taka sytuacja nie miała miejsca. On nie powinien próbować jej zmienić.W końcu jeśli się kogoś kocha akceptuję się go takiego jakim jest. Jednak Hybryda tak nie wiele wiedziała o miłości. Wiec błędów można było się spodziewać. Pomimo tego że w salonie przywitała go czwórka jego rodzeństwa mianowicie Freya, Rebeha,Kol i Elijaha. To żadne z nich nie odważyło się pisnąć ani słówa. Jednak przed szereg wysunął się jak zwykle spokojny Elijah. Wydawać by się mogło że on go rozumie najlepiej jednak tak nie było, najlepiej rozumiała go Rebekha.

-Niklaus..

Powiedział dość pewnie do blondyna który właśnie kierował się w stronę schodów. Ten momentalnie się zatrzymał i z mordem w oczach odwrócił się w kierunku brata.

-Zapanuj nad sobą.

Elijah jak zwykle pewny Siebie. Klausa irytowało  jego zachowanie, szczególnie teraz kiedy wystarczyła maleńka iskra aby bomba którą był wybuchła. Blondyn prychnął lekceważąco.

-Zostaw swoje rady dla Siebie.

Oznajmił pewnie po czym chwycił butelkę burbonu i roztrzaskał ją o pierwszą lepszą ścianę.

-Mam dość!

Warknął w końcu Kol który do tej pory zresztą rodzeństwa siedział na kanapie, jednak momentalnie z niej wstał.

-Chciałeś żeby była taka jak jest teraz i jeszcze masz problem. Sądziłem że oglądanie twojej stęsknionej miny jest najgorsze ale nie to.

Wskazał na kipiącego zezłości Klausa.

-Jest jeszcze gorsze. Użyj perswazji i po kłopocie.

-Gdzie jest sztylet!

Blondyn znalazł się przy Kolu w mgnieniu oka jednak rozdzieliła ich Rebekha.

Vampire Barbie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz