Jesteśmy na miejscu

777 62 3
                                    

Klaus opuścił Nowy Orlean i jechał długą prostą szosą która miała poprowadzić go do Mistic Falls. Do miejsca w którym wszystko się zaczęło. I choć Klaus zawsze dotrzymywał obietnic to teraz, to nie było dla niego ważne. Obiecał blondynce która do tej pory leżała w jego bagażniku nie przytomna, że już nigdy tam nie wróci. Jednak teraz musiał, według niego to było jedyne rozwiązanie. Caroline kochała swoją matkę, miłością czystą i bezgraniczną. Jej matką również ją kochała i chodź wiedział ze Liz nie żyła od dobrych kilku lat to sądził ze wspomnienia pomogą. Caroline była osobą bardzo uczuciową. Uwielbiała wszystkie pamiątki. Zostawiała dosłownie wszystko. Pierwotny sądził ze jeśli wspomnienia nie pomogą to wykorzysta to że blondyna jest pod wpływem jadu wilkołaka, że jest osłabiona i dostanie się do jej głowy i pokaże jej wspomnienia. Jej matkę. To z pewnością pomoże a jeśli nie to, to już nic. A jeśli tak się stanie wtedy pozwoli jej umrzeć. Z ciężkim sercem ale to zrobi, właśnie to postanowił.Klaus ponad wszystko chciał odzyskać Caroline jednak nie miał zamiaru robić nic na siłę. W końcu do jego uszu doszło coś oprócz hucznej muzyki która wydobywała się z radia. A mianowicie krzyki Caroline i uderzanie pięścią o żelazną klapę bagażnika.

-Wypuść mnie!

Krzyczała raz za razem.Caroline była zła, po co zamknął ją w bagażniku? I gdzie ją wiózł?

W końcu jeśli nie zależało by mu na niej pozostawiłby ją w domu na pewną śmierć.

-Spokojnie Kochana.

Powiedział opanowany po czym pogłośnił radio próbując za ciszyć krzyki blondynki nie chciał ich słuchać. Jednak nic to nie dało.

-Jeśli mam umrzeć to tylko w twoich ramionach.

Jak to się mówi tonący brzytwy się chwyta i tak teraz Caroline była w stanie zrobić naprawdę wiele, powiedzieć wszystko aby Klaus dał jej antidotum czyli swoją krew. Pierwotny prychnął śmiechem. Wiedział że Caroline gra i że to co mówi nie jest szczere.

-Bardzo zabawne, Care na mnie to nie działa.

Krzyknąłem lekceważąco.Usłyszałem szloch, Caroline płakała. Blondynka była pod ścianą musiała coś szybko wymyślić.

-Kocham Cie Klaus.

Serce pierwotnego zabiło szybciej a w jego oczach można było dostrzec niesamowity błysk, tak długo czekał na te słowa. Caroline była zadowolona, Klaus zamilkła według niej to znaczyło że jej uwierzył. Wiec konturowała.

-Wypuść mnie, daj mi swojej krwi i będziemy razem szczęśliwi na zawsze.

W końcu do Klausa dotarło że to kolejna sztuczka wampirzycy.

-Na mnie to nie zadziała piękna.

Wycharczał w końcu. Po czym wyłączył radio. Caroline zamilkła a on dzięki wyostrzonym zamysłom słyszał jej szybki oddech. Wiedział ze jad zaczyna działać. Że strasznie cierpi ale nie mógł z tym nic zrobić, nie teraz. Skrzywił się, po czym dość głośno westchnął. Caroline od razu to usłyszała.

-Wierz że boli mnie jak cholera? Umieram, umrę przez Ciebie a ty będziesz...

Mówiła wymęczonym głosem. Wciąż leżała w bagażnika dotykała dłonią rany na jej szyi z której wydobywała się ciemna ciecz. Jednak przerwała na moment krzyknęła głośno, cierpiała. Klaus przymknął na moment oczy. Nie chciał tego słuchać.

-A ty będziesz żył cała wieczność z wyrzutami sumienia. To się nazywa wyjście ze sceny z przytupem.

Skończyła po czym zakasłała z jej ust poleciała krew. Jednak blondynka się nie bała. Jeśli na śmierć można się przygotować to ona właśnie była na nią gotowa. Nic nie mówił milczał i kiedy przez kolejne kilka minut blondynka także nie odezwała się słowem zaniepokoił się po czym wcisnął pedał gazu jeszcze mocniej. Czuł ze kończy się mu czas po czym z największa prędkością na liczniku jaką może osiągnąć jego auto minął znak informujący że wjechał do Mistic Falls.

W końcu zajechał pod tak dobrze mu znany budynek a mianowicie dom Caroline w Mistic Falls. Wyłączył silnik, zaciągnął ręczny i wciągnął kluczyki ze stacyjki.

-Jesteśmy na miejscu.Dziękuje za cudowną podróż i zapraszam ponownie do skorzystania z moich usług transportowych.

Oznajmił ironicznie po czym opuścił auto. Wampirzyca nic nie powiedziała, nie zareagowała. Zaniepokoiło go to. Dość szybko otworzył bagażnik.Blondynka leżała pół przytomna. Od razu chwycił jej drobne ciało w dłonie i postawił na nogach.

-Czuje znajomy smród.

Oznajmiła zachrypiała po czym ledwo co uniosła głowę i uchyliła powieki.

-A to ty wilczku.

Przyznała zmusiła się do uśmiechu. Blondyn nie zareagował na zaczepkę tylko westchnął aby już po chwili wprowadzić do jej domu Posadził ją na fotelu.

-Jak by się czuła Liz widząc Cie w takim stanie?

Zaczął swój monolog i rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś co mógłby mu pomóc.

-Ona nie żyje.

Przyznała wampirzyca.Caroline nie miała siły aby uciekać. Nie zawracał uwagi na jej słowa i konturował.

-Liz Forbes szeryf tego miasta. Kobieta która broniła niewinnych ludzi przed takimi jak ty.A raczej jak ja bo ty.

Przyznał i obrócił się w jej kierunku. I wskazał na nią palcem.

-Ty byłaś jej szczęściem. Byłaś dla niej perfekcyjna, idealna. Jej jedyna córką z której zawsze była dumna.

Przerwał na chwili bo jego oczom ukazał się album z zdjęciami który leżał na stoliku.Chwycił go w dłoń wypadło z niego kilka zdjęć i płyta.Zaciekawiony obejrzał ją dookoła.

-Nudzisz...

Przyznała znudzona Caroline która ziewnęła. Pokręciłem głową na boki po czym włączyłem telewizor i odtwarzacz i wsunąłem do niego płytę. Na ekranie pojawiła się Liz, blondynka w starym swetrze.

-Caroline..

Zaczęła i tym samym zwróciła uwagę wampirzycy. Sam byłem ciekawy co to za nagranie.

-Kiedy to oglądasz mnie już nie ma. Ale..

Przerwała na moment i otarła samotną łze.

-Chce żebyś wiedziała że zawsze będę Cie kochać i chronić. Jesteś cudowna, mądra,piękna i dobra.

Caroline jak zahipnotyzowana patrzyła w ekran starego telewizora.

-Jestem z Ciebie taka dumna, jesteś wampirem, będziesz żyć wieczne musisz pogodzić się z stratą. Mam nadzieje że nigdy nie wyłączysz człowieczeństwa.Nie chce tego, nie chce oglądać mojej małej córeczki która zabija niewianych. Jesteś moją córką Caroline, jedyną i taką..

Przerwała na chwile.

-Taką dobrą. Przez te wszystkie lata byłaś dla mnie słońcem nie pozwól aby ono choć na chwile zgasło lub aby przysłoniłem je chmury. Kocham Cie Caroline z całego serca, poradzisz sobie jak zawsze. Pamiętaj że Cie kocham i czuwam nad Tobą.

I w tym momencie na ekranie pojawił się ciemność. Klaus momentalnie przeniósł wzrok na wampirzyce która wciąż wpatrywała się w ekran telewizora. Nic nie mówił. Caroline poczuła, poczuła cholerną tęsknotę za matką. Tak bardzo ją kochała, jej śmierć była najgorszym okresem w jej życiu. W trakcie ciszy która panowała coś w niej piekło. Stało się coś czego nie chciała. Ale nie miała siły się przed tym bronić zamknęła oczy aby po chwili otworzyć je i poczuć ten okropny ból, wyrzuty sumienia, wszystko czego nie powinna zrobić. Zaszokowana otworzyła usta a z jej oczy popłynęły strumienie łez. Klaus momentalnie kucnął przed nią. Otarł kciukami jej policzki.

-Już dobrze kochana, już dobrze.

Powtórzył ciszej po czym pomógł jej wstać, usiadł na fotelu a blondynkę posadził na swoich kolanach rozgryzł swój nadgarstek i przyłożył do jej ust. Wampirzyca instynktownie zaczęła pić. Blondyn gładził dłonią jej włosy.

-Witam  z powrotem Caroline.


Kolejny rozdział za nami. Dziękuje za wszystkie wyświetlenia i komentarze oraz gwiazdki.

Ktoś  z was domyślał się ze chodzi o Liz? Piszcie kochani czy wam się podoba :D



Vampire Barbie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz