Rozdział 8

1.4K 98 9
                                    

Nabrałam głośno powietrza siadając i tym samym wracając do życia momentalnie zerwałam się z łóżka otwierając oczy i rozglądając się dookoła. Byłam w sypialni w hotelu wciąż miałam na sobie czerwoną sukienkę a raczej strzępy materiału które po niej zostały. Moje ciało było całe ktoś pozbył się obcych przedmiotów które w nim tkwiły. Amber musiała mnie znaleźć i przynieść tutaj. Odetchnęłam z ulgą ponieważ naprawdę sądziłam że nie wyjdę z tego cało. Ale jak to się mówi głupi ma szczęście a ja z pewnością byłam głupia. W końcu na własne życzenie mogłam skończyć naprawdę źle. Ale cóż ja mogłam poradzić na to że że liczyłam się z życiem każdego człowieka i nigdy nie mogłam bym przejść obojętnie kiedy komukolwiek dzieje się krzywda. Szybko opuściłam pokój.

-Amber!

Krzyknęłam kiedy zobaczyłam ją w kuchni momentalnie wpadłam jej w ramiona przytulając ją mocno do Siebie.

-Dziękuje za ratunek.

Wyszeptałam w jej włosy byłam jej naprawdę wdzięczna gdyby nie ona nie wiadomo czy dzisiaj miała bym jeszcze szanse oglądać ten świat. Odsunęłam się od niej delikatnie i uśmiechnęłam się jednak ona była poważna.

-Nie dziękuj mi to nie ja Cie uratowałam.

Ta informacja zaskoczyła mnie, jeśli nie ona to kto?

-Ale jak to nie ty? To kto Enzo, Marcel?

Zapytałam zagubiona zaczesując dłonią włosy do góry podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej torebki krwi od razu ją rozgryzłam aby już po chwili szkarłatna ciesz spływała do mojego gardła.Potrzebowałam krwi szczególnie po takim wysiłku. Amber nie odpowiadała poczekała aż dokończę kiedy tak się stało wyrzuciłam pusty woreczek do kosza.

-Jesteś lekkomyślną idiotką. Zostawiasz mnie sama w obcym klubie, w obcym mieście praktycznie z obcym facetem a ty sama znikasz z innym obcym facetem nie wiadomo gdzie! Jak mogłaś mnie tak zostawić!

I się zaczęło,bez kazania nie mogło się obyć. Moja przyjaciółka krzyczała.Ale wcale jej się nie dziwiłam. Wiedziałam że Amber musi to wszystko z Siebie wyrzucić miała racje zachowałam się lekkomyślnie miałam wyluzować ale chyba przesadziłam. Otworzyłam usta jednak wtedy brunetka wskazała na mnie palcem.

-Jeszcze nie skończyłam. Nie powiedziałaś ani słowa rozpłynęłaś się w powietrzu a jak do Ciebie zadzwoniłam ze masz wracać to ty próbujesz się zabić. Nie wiedziałam ze przyjaźnie się z niedoszłą samobójczynią!

-Nie chciałam się...

Próbowałam dojść do słowa jednak to nie było takie łatwe.

-Nie, nie chciałaś się zabić to jak można nazwać to że walczysz z jakimiś wampirami które mają przewagę liczebną? Mogłaś uciec.No chyba że zostałaś zaatakowana?

Spuściłam wzrok tym samym dając do zrozumienia przyjaciółce że wcale nie zostałam zaatakowana, taka była prawda.

-Teraz nawet nie chce mi się na Ciebie patrzeć. Jak mogłaś się tak narażać pomyślałaś o mnie? Gdyby tobie się cokolwiek stało zostałabym całkowicie sama....

Oznajmiła smutno uniosłam wzrok i spojrzałam w jej ciemne oczy skruszona.

-Przepraszam.

Powiedziałam słabo ona tylko pokręciła głową.

-Porozmawiamy jut...

Zaczęła mówić jednak momentalnie zamilkłą ponieważ z korytarza usłyszeliśmy krzyki. Podeszłyśmy razem do drzwi wyjściowych jednak na razie ichnie otwieraliśmy dopóki nie dotarł do nas krzyk Klausa.

Vampire Barbie Where stories live. Discover now