×3×

83.9K 4.5K 2.2K
                                    

- Dlaczego? - spytał wyraźnie zaskoczony.

- Bo, po pierwsze - uniosłam w górę palec wskazujący - jesteś dla mnie odpychający. Nie trawię cię, i z tego co widzę, to z wzajemnością - przytaknął. - Dzięki. A po drugie - kolejny palec wystrzelił w górę - Dylan mnie zostawił. I chyba nie ma w planach do mnie wracać.

- No to właśnie o to chodzi! - wyrzucił ręce w górę. - Blondynek wróci do ciebie, a za dziesięć lat będziecie po ślubie z dzieckiem. Takie są korzyści tej całej umowy dla ciebie, Mortez. Nie odpowiada ci taka opcja?

Nie odpowiedziałam.

- Jesteście dla siebie pod tym względem idealni, obydwoje jesteście sztywni, nudni, macie takie same plany. Zawrzyjmy ten układ, a jeśli nie wyjdzie do końca roku, to po prostu o tym zapomnimy.

Skrzywiłam się. Był dopiero październik. Do czerwca musiałabym znosić tego fiuta, jeśli plan ostatecznie by nie wypalił.

Ale z drugiej strony, czy to nie tego pragnęłam? Ja i Dylan byliśmy w związku przez dwa lata, i naprawdę mieliśmy razem wszystko zaplanowane. Często nawet siadaliśmy na kanapie, ja opierałam głowę na jego ramieniu, i po prostu rozmawialiśmy o takich sprawach. Życie z nim miało wyglądać naprawdę fantastycznie. Razem poszlibyśmy na studia, które oboje kochaliśmy, a następnie zamieszkalibyśmy we wspaniałym domku nad wybrzeżem, lub ewentualnie gdzieś w Nowym Jorku. Mielibyśmy trójkę dzieci, o czym zawsze marzyliśmy, i zestarzelibyśmy się w spokojnym, własnym towarzystwie. Brzmi jak opis idealnego życia, raju. Tak właśnie ma wyglądać moje życie, a moim partnerem ma być Dylan, Dylan, a nie nikt inny.

Czy nie tak to miało wyglądać?
Jestem pewna, że jest szansa na jego powrót do mnie. Przecież jestem pewna, że czuł i czuję do mnie coś dobrego, skoro spędziliśmy razem ponad dwa lata. Muszę po prostu mu o tym przypomnieć, żebyśmy za kilka lat uznali Boonie za pewien krótki, nieszczęśliwy epizod w naszym życiu.
I choć wizja codziennego oglądania twarzy Stylesa przed sobą naprawdę mi nie odpowiadała, to chyba jednak była na tyle zdesperowana, żeby przystać na jego propozycję.

- Niech ci będzie, kutasiarzu - warknęłam, a jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. - Nie wierzę, że jesteś na tyle zdesperowany tylko dla tej blond cipki.

Zaśmiał się.

- Przyzwyczaiłem się, żeby dostawać to, czego chcę. A teraz chcę Boonie.

- Co wszyscy faceci w niej widzą?

- Jest podobno doskonała w łóżku, ma zajebiste ciało...

- I tępą twarz - prychnęłam.

- Twarz nie jest ważna w porównaniu do gardła, które całego mnie pomieści.

- Daj spokój, ciebie pomieści gardło siedmiolatki - zaśmiałam się wrednie.
Styles zmarszczył brwi w złości i wypuścił głośno powietrze, chcąc pozbyć się frustracji.

- Od czego zaczynamy? - spytałam na odchodne, kiedy zadzwonił dzwonek. Styles podszedł do mnie i uśmiechnął się tajemniczo, zbliżając swoją twarz do mojej.

- Z uwagi na to, że jutro jest sobota, spędzimy cały dzień razem.

Potem wyprostował się i poprawił ramiączko plecaka na ramieniu.

- Galeria Handlowa w centrum, godzina dwunasta przy kawiarnii.

Mruknęłam coś w stylu "dobra".

- Tylko na co nam to?

- Dylan nie poleci na worek ziemniaków - pokazał na moją bluzkę. - Zapiszemy cię na siłownię i pokażesz mi się w obcisłych ciuchach, żebym wiedział, ile na to - tu z niewielkim, sztucznym obrzydzeniem popatrzył na moje uda - potrzeba pracy.
Fuknęłam.

- A w poniedziałek w szkole - wymruczał - już będziemy parą.

Uśmiechnęłam się sztucznie, hamując odruch wymiotny.

- Jasne, Styles.

- Jasne, Mortez.

Kiedy brunet odchodził, do głowy przyszła mi się jedna myśl.

Jak zdesperowana muszę być, żeby wchodzić w takie układy z Harrym Stylesem?

Nareszcie przebrnęłam przez tę rozmowę *wzdycha*
Oczywiście komentujcie, co sądzicie!

deal, Styles / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz