×41×

67.8K 3.9K 957
                                    

Więc wyjechaliśmy.

#ktobogatemuzabroni?

Skończyło się na tym, że przez zaledwie kilka minut wybieraliśmy, gdzie chcemy wybrać się na nasz mały wypadzik - jakkolwiek beznadziejnie i lamersko to nie brzmi. Ostatecznie Harry postanowił rzucić monetą, ale po mojej wygranej zaczął wytykać mi oszukiwanie.

W rzucie monetą, no jasne.

Po sprzeczce wpadł jednak na iście wybitny pomysł, którego mimo usilnych próśb - a po niedługim czasie aktów przemocy - nie chciał zdradzić. Rozbił swoją przysłowiową skarbonkę, to jest wziął wszystkie pieniądze z domu, spakował sześć podkoszulków i - co było dla mnie odpychającym rozwiązaniem, jednak zgodziłam się po jego upierdliwych błaganiach - podkradł kilka par majtek swojej siostrze. Przez jakiś czas zarzekał się o czystości cudzej bielizny, aż zgodziłam się o niewracanie do mojego mieszkania po rzeczy dla mnie. Argumentował to faktem, że odstąpi mi część swoich spakowanych podkoszulków - a były  one na tyle, cholera, wygodne, że zgodziłam się bez wahania. Sam wziął dla siebie bokserki, skarpetki i spakował nasz ubogi dobytek do plecaka. Wrzucił tam ubrania, pieniądze i butelkę wody, a następnie dał mi wpakować tam mój tusz do rzęs. Nakazał mi napisać do Jasona, że przez najbliższy weekend nie będę mieć ani grama zasięgu - ten sam kit wpuścił swoim rodzicom, zanim schował nasze telefony w szafce nocnej obok jego łóżka i wręcz siłą wyciągnął z domu.

Dalej nie wiedziałam, co knuje ta kanalia, a mimo wszystko ślepo wykonywałam jego polecenia. Frustrowało mnie to.

Czułam mimo tego potężną dawkę ekscytacji na nadchodzące dni. Ta niewiedza budowała mój nastrój. Harry wpakował nas do autobusu i po kilkudziesięciu minutach tłoczenia się po mieście, wylądowaliśmy na przystanku pod samym dworcem.

Ach, stare dobre Waterloo Station. Harry, coś ty znowu wymyślił?

- Styles? - nie dane było mi doczekać odpowiedzi. Jego duża, ciepła dłoń pociągnęła mnie w stronę wejścia.

- Okej, plan jest taki - delikatnie zdyszany, obrócił się w moją stronę i zastygł, w ciągu sekundy lustrując mój wyraz twarzy. - Zaufaj mi, Mali, to będzie fajne.

Uniosłam delikatnie obie brwi.

- Nooo, Mali - jęczał. - Ok - spodobało mi się, kiedy powiedział "ok", zamiast "okej". - Zamknij oczy.

Posłusznie wykonałam polecenie. Kiedy nic nie działo się dalej, wydałam ciche mruknięcie w geście oczekiwania.

- Czekaj, liczę - wymamrotał i chwycił moją dłoń. - Okeeej - był podekscytowny. Potrafiłam to rozpoznać po sposobie, w jaki mówił. - Wybierz liczbę od jednej do dwunastej.

- Jeden - mruknęłam. - Urodziłam się pierwszego grudnia.

- Fajnie, ja pierwszego lutego. Otwórz oczy - znowu zrobiłam to, co chciał i spotkałam się z rozanielonym wyrazem jego twarzy. Delikatnie uśmiechnęłam się na ten widok. - Chodź, Mortez. Mamy już cel podróży.

- Dowiem się, jaki? - spytałam, kiedy, dalej trzymając mnie za rękę, kierował mnie w stronę kas.

- Portsmouth. To była pierwsza propozycja na tablicy odjazdów. Pospiesz się, pociąg odjeżdża za dwie minuty.

Zaśmiałam się i ruszyłam do biegu. Czułam się wolna - od wszystkiego, od problemów, smutku i Dylana. Biegliśmy razem na stację, która ku naszemu szczęściu, była jedną z najbliższych. Po chwili rzuciliśmy się do wejścia i zdyszani oparliśmy się o ściany naprzeciw siebie, podczas kiedy pojazd z delikatnym łoskotem odjeżdżał ze stacji.

Uwielbiam to. W tamtym momencie pokochałam adrenalinę.

Wpatrywałam się w szare, delikatnie zniszczone trampki chłopaka i zastanawiałam się, gdzie podziała się ta ułożona dziewczyna z nieco zadziornym charakterem, która miała niewyparzony język, idealnego chłopaka i jedynego, zboczonego przyjaciela?

Teraz się zmieniłam. Nie mam chłopaka, który świeci perfekcją na każdym kroku - w ogóle nie miałam wtedy chłopaka, bo Harry jest - delikatnie to ujmując - fałszywką.

Podniosłam wzrok na jego roziskrzone ze szczęścia tęczówki i uświadomiłam sobie, jak dobrzę zdążyłam poznać tego człowieka w ciągu zaledwie kilku tygodni. Znam jego wady, zalety i przyzwyczajenia.

I podoba mi się całokształt.

Boże, ten rozdział mi się wyjątkowo podoba. Jest taki żywy, o jejuśku

deal, Styles / stylesWhere stories live. Discover now