×34×

64.7K 3.8K 1.9K
                                    

- Jaaaaaaso-on - krzyknęłam, a on z powrotem stawił się w salonie.

Choć stawił to nieodpowiednie słowo.
On się doczołgał do salonu.

- Tak, Mallliiiiboooo? - wybełkotał, rzucając się na kanapę obok mnie.

- Mówiłeś serio o tym klubie - przerwałam, bo dopadł mnie odruch wymiotny - klu-bie ze striptizem?

- Nooo. Byłabyś taką wychwytywaną dziwką - poruszył zabawnie brwiami. - Styles to potwierdzi.

- Styyylyles? Hazzuś Styluś?

- Hazzuś Styluś - przytaknął bełkotliwie, a zakończył swoją wypowiedź pijackim odbeknięciem.

- Hazzuś Styluś... Pamiętasz, jak rozprawialiśmy nad tym, że długość stopy jest propocjonalna do długości kutasa?

- Nooo, a co?

- Harrrrrry. Nosi. Rozmiar. 9.

- Pieeeerrrdolisz? - podniósł się z kanapy i podniósł swoją stopę wysoko, aby sprawdzić swój rozmiar. Skończyło się to tym, że wylądował na podłodze. - Ogrromne bydlę.

- Noooo. Wszystko się zgadza - popatrzyłam na swoje krocze i wykonałam palcem kółko w powietrzu, obrysowując to miejsce - tam na dole u niego.

- Jak on ci się zmieścił? Kur-wa, Mali Boo, jak!?

- No nie wieeeem. Dylan ma mniejszego - wskazałam malutką przestrzeń między swoim palcem wskazującym a kciukiem. - Taką tyciu tyci. Pewnie Boonie nic nie czuje.. W sumie jej współczuję. I zazdroszczę. Kurwa, chcę Dylana - wybełkotałam płaczliwie.

- A nie Hazzusia Stylusia?

- On chce Boonie Sronnie - bąknęłam. - I ma w kurwę duży nos. Jakbym całowała pierdolonego orła. Ale oczy ma ładne. Barrdzo ładne.

- Lecisz na fabrykę syfillisa, fujka - skomentował.

- Nie, Jason. Boonie Sronnie mnie nie kręci. Te jej blond łoniaki nie trzymają w środku głowy mózgu. Pewnie, jak je tleniła, to wytleniła mózg - parsknęłam.

- Boonie Sronnie nie trzyma syfillisa - oburzył się. - Tylko inne wenery. Przecież to podstawa. Boonie Sronnie trzyma rzeżączkę, Janine z 3G trzyma - zamyślił się, przykładając palec do ust. - jakiegoś grzyba zapewne. A Hazzuś Styluś kolekcjonuje syfillisy.

- A ty wszawicę łonową.

- Nie zmieniaj tematu, s-suuu-ko. Lecisz na Hazzusia Stylusia czy tego chcesz - pokiwał głową na "tak" - czy nie - pokiwał głową na "nie", przybierając sztuczny wyraz twarzy jak u zezłoszczonego trzylatka.

- A może i lecę - bełkotnęłam, unosząc wyzywająco brew. - Jak każda panienka w szkole. A może nie lecę - pokręciłam głową energicznie - bo jestem oryginalna.

W pewnym momencie Jason zzieleniał i pobiegł do łazienki. Spokojnym krokiem poszłam za nim, po drodze chwytając dużą butelkę wody.

Klepałam lekko chłopaka po plecach, kiedy ten zwracał kolację. Potem oparł się tyłem głowy o ścianę, oddychając głęboko. Podałam mu butelkę, a on wypił cztery porządne łyki.

- Ty to jesteś jednak dobra najlepsiejsza psiapsia na świecie - mruknął prawie nieprzytomnie. - Nie zasługujesz na to całe gówno, które cię dotyka jak starzy pedofile dotykają naiwne siedmiolatki.

Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i westchnęłam pijacko.

- Taaaa. Wiesz co, Jason? - mruknęłam. - Mam wrażenie, że siedzenie teraz u ciebie nie jest dobrym pomysłem. Mam wrażenie, że coś teraz się dzieje, a ja nie jestem tego świadoma.

Cała ta wypowiedź zapewne mogłaby brzmieć mądrze, gdyby nie fakt, że została wybełkotana przez pijaną, osiemnastoletnią dziewczynę.

- Chcesz wracać do siebie?

- Ani mi się śni. Oddstępujesz mi łóżko.

Wstałam powoli z podłogi i potoczyłam się w stronę jego pokoju. Totalnie nieogarnięta rzuciłam się na łóżko i tak zasnęłam po niedługim czasie.

Tak bardzo nie umiem pisać scen pijaństwa

deal, Styles / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz