×70×

50.9K 3.2K 617
                                    

- Teraz jak najbardziej typowo...

Mówił, ciągnąc mnie między wąskimi regałami. Choć na pierwszy rzut oka zakładałam, że biblioteka jest mała, to wtedy uświadomiłam sobie moją pomyłkę - była jak labirynt.

- Wiesz, nic bardziej kiczowatego nie wymyśliłem - mimo w miarę żartobliwego tonu, mogłam wyczuć, że mówi to do rozładowania swojego własnego napięcia. Miałam wrażenie, że był zestresowany i bał się mojej reakcji na to, co przygotował.

W końcu wydostaliśmy się spomiędzy regałów i przed moimi oczami rozciągnął się korytarzyk. Harry nawet na chwilę nie zwolnił kroku, co powoli mnie męczyło - ostatecznie chłopak miał nieco dłuższe nogi i nieco znacznie lepszą kondycję.

Po raz kolejny tworzył aurę oczekiwania, kiedy staliśmy pod drzwiami, a ten z uśmiechem je otworzył.

I po raz kolejny zostałam miło zaskoczona. Może nie tyle zaskoczona, bo chyba z tyłu głowy każdej dziewczyny na randce jest myśl "No to kiedy popatrzymy na niebo?".

Szczęśliwie, Harry nie wyciągnął mnie na dach, gdzie raczej umierałabym z zimna, tylko przeszliśmy do specjalnie oszklonej części tego wspaniałego miejsca. Wszystko było nawet dobrze przemyślane.

-  Czyli co? Oglądamy gwiazdy? - popatrzyłam na niego przelotnie, zanim skierowałam się na sam środek pomieszczenia. - Nie dość, że romantyczny, to jeszcze oryginalny, ale mi się chłopak trafił.

- Wiem, takich jak ja, to ze świecą szukać, ale ci się poszczęściło - wzruszył ramionami i podszedł do małej szafki w rogu, aby wyjąć koc. Przykrył mnie nim, a następnie zdjął swoją bluzę i położył na ziemi, abyśmy mogli usiąść.

- Nie, czekaj - zatrzymał się. - To było takie kurwa bezsensowne - zaśmialiśmy się oboje. Zsunęłam koc z ramion i rozłożyłam na betonowej podłodze, a on podniósł bluzę i mi ją podał. Nie miałam zamiaru udawać, że tego nie oczekiwałam - dzięki włączonu ogrzewaniu w bibliotece było ciepło, ale tutaj już mogłam wyczuć tworzącą się na moich ramionach gęsią skórkę.

Cholerny płaszcz, mogłam go wziąć ze sobą, a nie zostawiać przy wejściu.

- Dziękuję - tak czy inaczej chciałam mu powiedzieć, że doceniam jego gest, zanim zapięłam bluzę pod samą szyję i wtuliłam nos w środek materiału, aby poczuć zapach perfum Harry'ego. Usiedliśmy na rozłożonym kocu i - uwaga, to może być zbyt oryginalne, ale zaczęliśmy obserwować gwiazdy.

Oklepane czy nie, dalej robiło to wrażenie i tworzyło romantyczną atmosferę. Mieliśmy głowy zadarte do góry i patrzyliśmy w granatową zasłonę nieba.

- Wiesz - zaczął, opierając się dłońmi o beton za swoimi plecami - nigdy nie leciałem samolotem.

Zaskoczyła mnie ta informacja. Dodatkowo, nie wiedziałam, o co mogłoby mu chodzić, jednak on kontynuował, jakby spodziewał się mojego zmieszania.

- Przez większość mojego życia nie mieliśmy pieniędzy albo po prostu czasu. Rodzice woleli takie klimatyczne przejażdżki samochodem przez różne kraje, a gdy zaczęli pracę w finansach, jakoś przestaliśmy mieć czas na takie rzeczy - powiedział, lekko poruszając głową, jakby jego rozmyślania wyleciały bardzo daleko w przeszłość. - Do Hiszpanii lecę samolotem, i trochę się boję.

- Nie masz się czego martwić - potarłam jego ramię, a ten popatrzył na mnie, posyłając lekki uśmiech. Utrzymywaliśmy jakiś czas kontakt wzrokowy, kiedy ten wyjął telefon z kieszeni i odblokował ekran.

- Jest już późno. Powinniśmy już jechać - powiedział, wstając a następnie podając mi rękę. Skorzystałam z jego pomocy, a po wstaniu otarłam spodnie. - Zamówię ci taksówkę.

- Mi? Jak to?

- Ja muszę tu jeszcze trochę zostać, ogarnąć miejsce i powyłączać różne rzeczy jak ogrzewanie. Nie będę cię tym męczyć - złapał mnie za dłoń i przysunął bliżej siebie, składając na moich ustach lekki pocałunek. Podniosłam rękę i wplątałam w jego włosy na sekundę, zanim oderwaliśmy się od siebie. Zadzwonił po taksówkę dla mnie i rozmawiał z kierowcą w czasie przechodzenia do głównej sali biblioteki.

- Do widzenia - schował telefon do kieszeni.- Będzie za minutkę.

Pokiwałam głową i zdjęłam bluzę, aby mu ją oddać, ale zaprzeczył ruchem głowy.

- Teraz jest chłodniej, weź ją - po co mam mu zaprzeczać, skoro chcę ją nosić?

Założyłam na bluzę płaszcz i niedbale odgarnęłam włosy do tyłu, czując na sobie wzrok bruneta obok.

- No to - zakołysałam się na stopach - było bardzo miło, oryginalnie i romantycznie. Dziękuję.

Uśmiechnął się.

- Mi też się podobało. Leć na taksówkę.

Skierowałam się do wyjścia, ale zatrzymał mnie jeszcze jego głos.

- Przyjedziesz jutro na lotnisko? Potrzebuję mentalnego wsparcia.

- Jasne.

Zawróciłam szybko i pokonałam dzielącą nas odległość, aby jeszcze go pocałować. To miał być nasz ostatni raz i oboje mieliśmy tego świadomość.

- Pa, Harry.

Trochę dłuższy niż zwykle, ale już chciałam dokończyć tę randkę.

Szczerze, chyba wszyscy przeiwdywaliście patrzenie w niebo?  ;)

A, i sumując wasze odpowiedzi, postanowiłam zostawić starą okładkę.

To tyle, do mam nadzieję jutra, kochani!

deal, Styles / stylesWhere stories live. Discover now